piątek, 29 listopada 2013

21. Ze Wszystkich Omotań Najgorsze Jest To, Które Pozwala Blondynce Wierzyć, Że Tak Jest Jej Lepiej.

,,Mamo powiedz proszę, jak do domu wócić. Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić. Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności. 
Mamo powiedz proszę, jak do domu wrócić. Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić. Zatrzymał mnie wampir. Miał krzaczastą brew, pokazał mi zęby i wyssał mą krew.
Mamo pomóż proszę, chciałabym iść spać. Jestem pół żywa, nie mam siły stać. Spotkałam chłopca, co urzekł mnie wielce. Pokazał uśmiech i skradł moje serce".

Koniec.
Coś się skończyło, coś się zmieniło, pamiętne Brit Awkward zostaje tu wpisane jako punkt zwrotny o 180 - mniej czy więcej stopni w naszym życiu. 'The story of my life i take her home i drive all night to make her warm and tight...' Czy nikt nie zwrócił na to uwagi? No jasne.... wszyscy byli zajęci tworzeniem nowych midnight memories.

***
*kilka dni wcześniej*
Czy już kiedyś wspominałam, że uwielbiam miasta nocą? Tyle świateł. Jedziemy <through the dark> dosyć szybko, dlatego wszystko zlewa się w jakąś, jedną, podłużną mieszaninę barw. Oczy mi się kleją, a cichy szum silnika uspokaja moje zszargane nerwy. Najchętniej bym zasnęła w tym miękkim, skórzanym fotelu. Jest mi tak... dobrze. Powoli zaczynam odpływać i nagle zatrzymujemy się. Światła lekko bledną, a ja siadam prosto w fotelu i odchrząkuję. Boszzz... mało brakowało... jakbym zasnęła w Jego samochodzie... o nie, nawet wolę nie myśleć. Wyglądam przez okno. Stoimy pod naszym hotelem. Skąd wiedział gdzie...? Marszczę brwi, ale nie chce mi się nad tym dywagować. Dobra - koniec bajki. Trzeba wysiąść i się żegnać. Ohh chyba tego nie przeżyję, w końcu te marzenia o gwiazdach, imprezach, szaleństwie... dajmy spokój. Sarkastyczny cukierek powraca do wszystkich tęskniących. Otwieram drzwi, a do środka wpada chłodne, wiosenne powietrze.
- Blue?
- Styles? - odwracam się i widzę Jego rozbawienie <better than words>. Też nie mogę się powstrzymać i unoszę kąciki ust.
Pan Ciemności sięga na tylne siedzenie i podaje mi zeszyt. K.O.T.A. Jebnięta blondynka raz, podano do stołu. Unoszę nonszalancko jedną brew.
- Tak po prostu mi go dajesz? - patrzę w te szczawiozielone ślepia i chyba wiem, co powinnam zrobić.
Biorę pamiętnik od Niego i zbieram się w sobie, żeby coś powiedzieć. Sensownego. To, co On przed chwilą zrobił, to coś w rodzaju kapitulacji. Przecież to znaczy, że ja wygrałam i wiem, że będę się czuła strasznie podle bez grama wdzięczności. A więc...
- Cieszę się, że postanowiłeś yy.... się pogodzić, to dosyć... nieoczekiwane. - Czemu ja mam taki problem z mówieniem? Nie mogę spokojnie oddychać, za dużo emocji. Russian inglish w moim wydaniu. Oj skończmy już - pomimo wszystko... miło było Cię poznać. - dziewczyno co ty pieprzysz? Oh życie jest takie nieprzewidywalne. - Dlatego nie mam zamiaru więcej na Ciebie wrzucać. Koniec z hejtami. Koniec dramy.
On patrzy na mnie wyraźnie ukontentowany.
- Ciebie też było miło poznać - kiwa grzecznie głową i to chyba by było na tyle. Z mą niebywałą gracją i ślamazarnością wychodzę z czarnego samochodu i ruszam pewnym siebie krokiem przez ulicę z zeszytem pod pachą, dla którego pojechałam na drugi koniec świata, włamałam się do domu gwiazdy i z tymże facetem woziłam się po Los Angeles przez pół nocy <don`t forget where you belong... if you ever feel alone... don`t forget.>. W końcu nasze puzzle składają się w całość. Czekałam na to 21 rozdziałów.

Ok. A więc to już koniec? Ile razy to sobie powtarzałam, za każdym razem nie wychodziło, ale dzisiaj, teraz mam przeczucie. Żegnaj Małpeczko, zostawiam Cię w Twoim bajkowym świecie pełnym kochających Cię dziewczyn. Minus jedna. Ja. Stoję na ulicy przed wejściem do hotelu i stwierdzam, że wraz z czarnym samochodem za moimi plecami i Panem Ciemności w środku zostawiłam zamknięty już rozdział życia. Odwracam się  <don`t look back, live your life, even if it`s only for tonight > - nadal stoi. Ja rozumiem - ciemna noc, sprawdza czy jestem bezpieczna... gdyby to nie był On, stwierdziłabym, że jest kochany... ok Blue - staph now. Przechodzę przez bramę na podwórko przed oświetlony budynek. Moją drogę do drzwi przedziela mi czarny kot idący po środku. Czego akurat kot? Pan Ciemności chyba miał rację. On zawsze gdzieś tam będzie. Mój psik okazuje się marną bronią wobec kota, więc zaczynam go przeganiać. Chodzę za nim, klaszczę, idiotkę z siebie robię, a ten nawet na mnie nie spojrzał... nie no sorry tracę autorytet. Mam nadzieję, że On tego nie widzi (nadzieja matką głupich). Na szczęście nie ma Go (powiedzenie ze szczęściem też znamy, super). Odjechał. Mógł tego futrzaka sobie zabrać...Pan Ciemności ma dziwny zwyczaj zabierania nie tych zwierząt, co trzeba. Mógłby się w końcu na coś przydać. Małpeczka #goes off.
Przechodzimy na blond stronę Fisha, coś jak one way to supermarket.


***


 Przyjęłam sobie za punkt honoru utrzymanie jako takiej godności, więc postanowiłam nie odzywać się do tych zdrajców - knowajców przez parę dni. Im więcej z nimi przebywałam, tym szło mi gorzej. Wytrzymałam 3 dni. Ta trójka to dziwna liczba... najczęściej używana do określenia rzeczy nieokreślonych....aha.
- Tweety, muszę skonkretyzować swoje emocje, albo mnie wkurzaj albo rozśmiesz... chociaż tobie idzie lepiej to pierwsze. Pan Ciemności mi się śnił, nie mogę tak dłużej. Zeprymowane rzeczy - sorry pękłam. 
- Liczyłam na słowa typu: 'napisałam ciąg dalszy bajki o Blue, rozdział 21, jest genialny...  tylko trzeba trochę wody przelać tu i ówdzie... ale żeby wodospad nie poszedł. Wyszło cudowne love story z lekką nutą sarkazmu i wyśmianą tych wszystkich, dennych nastolatek, wrzucamy'. - Tweety siadła obok mnie na kanapie (jeszcze w moim niebieskim szlafroku, no niedoczekanie!...w sumie niech bierze.... nienawidzę szlafroków) i położyła mi na kolanach laptopa. - Wisi mi to, czy się jeszcze dąsasz czy nie. - Ohoho, wkurzony kanarek wydobędzie mnie z głębin. - Blondynki czasem głupieją. Nie da się być wybitnym 24/7, 365 dni w roku. A jeszcze przy idealnych facetach to już w ogóle... - Coster uśmiechnął się pod nosem.
- Serio myślisz, że to o tobie? - Coster obdarzył Tweety spojrzeniem "przecież to oczywiste", jako osobę i 25 razy mniejszym rozumku od niego samego. Nie uzyskawszy aprobaty z mojej strony dla swojego ideału, zbulwersowany wyszedł z pokoju. Odprowadziłyśmy go wzrokiem ... Coster w białej bluzie... Tweety od rana pożera go wzrokiem. A on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. No bo takie ciacha zawsze chamskie.
- Czytaj - ile razy muszę napisać 'Hazza goes off' żeby dotarło?
Na pierwszej stronie tabloidów Pan Ciemności. Masa Jego zdjęć przeplatanych to ze mną, to z Tweety, to jeszcze z czarująca brunetką, w której towarzystwie bawił się na Brit Akward. Do zdjęć dołączone są przekręcone historie. Każdej dziewczynie przypisali odrębną przygodę w towarzystwie Pana Stylesa. Ciemny na umyśle, brzydki jak noc, weź się Małpeczko schowaj pod koc.
- Ohh biedna Małpeczka, słoneczko ciemniejące. Paparazzi oskarżyli o łamanie serc fanek? #przykro.pl Jest dużym chłopcem, da sobie radę - dobrze wiemy, że sam się prosił... - nie patrzcie się tak, to nie hejt. Nie jestem złośliwym człowiekiem. Chociaż najwyraźniej niektórzy sądzą inaczej:

'She`s so MEAN but i gotta love it and i just CANT LET HER GO
i m so whipped of her tiny little she`s a SEXY ANIMAL'

Jak to słyszę... to jest groźba z Jego strony? Zapowiedź czegoś gorszego? Chyba gorzej być nie może. Mam dosyć. Czego ja się spodziewałam? Uczciwości, MYŚLENIA, honoru ze  Jego strony? Małpeczko - wyzywam Cię. Pokaż, co potrafisz! Jeżeli jednoznaczne akwardy dadzą mi do zrozumienia, że to nie przypadek, zacznę traktować Cię poważnie.... jako przeciwnika. Jeżeli nic się nie stanie, zwalam na kanarka i jej bujny rozumek.

- Nie kuś losu, bo jak Pan Ciemności się zaprze, to wszystko jest możliwe.
- Spokojna Twoja dżungla amazońska, zadzwonię po Charliego i wymieciemy tą Małpę Neandertalską do Jej prehistorycznych czasów raz a porządnie. Tu się tworzy historię.

Hej Harrietto! Hej Małpeczko!
Do boju o tron, cóż Ci wojsko cóż Ci karabiny?
Ty swym buszem raz zarzucisz, jak lew swą dumną grzywą
Wnet rozpostarte się puste pole przed Tobą okaże...
Ahh te zaszczyty, ahh te medale!
Tobie one przeznaczone... ale cóż to?
Marnym jakimś blaskiem Twe kłaki się złocą,
Aż Ci się nogi ze strachu pocą,
Spójże na horyzont, tam coś promienieje,
Lud pod Twą kocią łapą się śmieje,
To coś niesie Ci zagładę, a im nadzieję.

Niestety zamiast fanfarów i tłumów, wiwatujących na cześć piękna mojej poezji, zastałam Tweety i jej pytajacy wzrok...ten kanarek w kreskówce był jakiś bardziej ogarnięty. Coś jest nie tak, przestajemy z kanarkiem odbierać te same fale, przestajemy się rozumieć.
- Po uno sobie odpuść, a po due posłuchaj sobie SOMLu, piękna piosenka na uspokojenie. Jaram się jak zapałaka OMYGYYYYYYYY... zobacz video!
- To ze szlafrokiem ?! - ahhh ten szwabski akcent... (prawdopodobnie to ostatni moment, gdy go słyszymy, ponieważ Sebastian z powodów rodzinnych opuszcza nas wieczorem). Zaraz.... co mnie Fishu.... Pan Ciemności w szlafroku? da fak?!
- Ja już wiem. On mnie próbuje wykończyć, już od ponad roku, a po uno chyba stwierdził, że awkwardy nie pomagają, więc jak stwierdziłam, że jestem przeciwniczką szlafroków, to już na odwrót chce mi wytoczyć wojnę - serio Styles? Jaka to powaga. To jak wywołujesz konflikt, jest co najmniej śmieszne i żenujące nawet na osobę o tak małym rozumku. Ja rozumiem przekroczyć z armią Rubikon, wygłosić słowa 'koty zostaly rzucone', sprawić, by zawrzał Londyn, a Ty szlafrok w Somlie wkładasz? Mam nadzieję, że nie taki jak mój.
*5 minut pozniej*
Owszem taki jak mój....
Widzę, że nie będzie spokoju, tym bardziej w moim życiu, dopóki Pan Ciemności będzie chodzić po tym świecie. Dzwońcie po Charliego, musimy coś zrobić zmobilizować siły... Niemcy też myśleli, że Rosja na wojnę się będzie zbierać ponad miesiąc, ale się zebrała wcześniej! My to samo! Nie będziemy czekać z atakiem! Ooooooooo ja tego tak nie zostawię. Jutro idę z kanarkiem na zakupy, to się nie wyrobię..  w niedzielę tez nie mogę... dobra w poniedzialek ruszamy na nich Charlie! Kurde w niedzielę mamy jechać do domu.... oj głupie to wszystko.


***

*jeszcze kilka dni później*
Sztuka leczniczo działa na duszę i umysł, jednak, jak to zwykle w awkwardach bywa, nie na mnie. Siedzę sama w pokoju, Tweety się uczy, Coster został w USA... szara rzeczywistość. Czytam książkę - dziewczyna o imieniu Blue mieszka w mieście Henrietta i trafia do magicznego lasu... co jak co, ale Małpeczce chyba spodobała się historia z mrocznym lasem. No i czytam to zdeprawowane dzieło literatury... jaki kolor samochodu? Kanarkowożółty... ahahahaha takie rzeczy tylko w porno. Główna bohaterka ma urodziny tego samego dnia co ja... sorry autorka miała jeszcze 364 dni do wyboru. Co ci ludzie mają głowach, żeby takie rzeczy pisać? To jest bardziej awkwardowe, niż ustawy przewidują.

Czuję, że długo tak nie pociągnę. Czasem myślę, że jedynym wybawieniem byłby skok z klifu, daleko, gdzieś w Irlandii... tak w Irlandii! Nie w Nowej Zelandii, tak jak Małpeczka!! Więc nie mówcie mi, że jesteśmy tacy sami!
Mój wewnętrzny krzyk przerwało stukanie w okno. Kot... (zawsze kot)... się przybłąkał. Zimno było na dworze, wiał wiatr, a zwierzątko miało takie smutne oczy. Uchyliłam lekko okno i wpuściłam kota do środka. Takie zziebnięte futerko miał, że mi się go trochę szkoda zrobiło... ale nagle jego oczy zabłysły szmaragdowym blaskiem (słyszycie ten desperacki ton?), a niewinne stworzonko zamieniło się w postać w czarnym, falującym płaszczu. Jak mogłam dać się tak podstępnie złapać? Byłam jedyną nadzieją antyciemnego świata. Nadszedł ten moment, w którym wszystko się wyjaśni. Muszę zrobić wszystko, by wygrać tą walkę. Jestem w stanie oddać ostatni cukierek z malagą, byleby tylko zostali ci, którzy będą chcieli to powstrzymać...

O znużony narodzie!
Przetrzyj zaspane oczęta,
Gdyż nadchodzi wybawienie z marazmu waszej szarej rzeczywistości!
Nadchodzi światło, które oplecie i ukoi wasze spracowane dłonie, 
Nim nastanie świt.
Wyjdźcie przed domy, by napawać się światłością jaśniejącą.
Czyż to mara czy to już busz?
Londyn uginający się pod mgłą ciemności,
Małpeczko!
Nie masz dla nas litości
Patrzaj, jak pochodnie płyną lśniącą w świetle księżyca Tamizą.
Pochód mroku ginie w czeluści
Gdzieś w tym mieście miłości
 Twój pałac jest Panie Ciemności.

- Yyyyhhh... kim Ty jesteś? - będę udawać blondynkę, zazwyczaj dobrze mi idzie.
- Nie udawaj, że nie wiesz... Jam Pan Ciemności, władca Londynu, szmaragdów w oczach i..
- Dobra dobra... coś mi się obiło o uszy.
- Przyszedłem zrobić z Ciebie pełnoprawną fankę... - to było żałosne, nawet jak na Niego.
- Ależ ja już jestem fanką... - jak mam szaleć, to na całego.
Jego mina przybrała płaszcz zdumienia.
- Charliego - LOGANA LERMANA!!!!
- AH TAK?
- A tak!
 Pan Ciemności wyprowadzony z równowagi dobył swojego miecza... dobrze, że nie potrafił go wyjąć. Ten pojedynek z własną bronią dawało czas Loganowi i po mnie przyjechać, i mi pomóc. Ohh jak epicko, jak w romansach historycznych.
Jednak nieudolność Małpeczki nie trwała wiecznie... kiedy ostrze wymierzył prosto w me serce (wszyscy
wstrzymujemy oddech... yyhhhh), musiałam, taaak! Musiałam działać już sama. Moją ostatnią nadzieją były pertraktacje... (oglądałam dziś Poprawną Polszczyznę... i się trochę natchnęłam). O gasz.... żadne literki na fejsie nie oddają tego, co się ze mną teraz dzieje.
W tym właśnie momencie na waniliowym koniu z obłoku mgły (no dałabym tęcze, ale taka pora roku jest i trzeba się dostosować do warunków meteorologicznych. Nie jesteśmy tak światowi, żeby mieć lato w marcu)... wyłania się nasz Logan.
- Logan ! Ahhh przyjechałeś mnie uratować.. bosz teraz, jak jestem z tobą, czuję się bezpieczna. Złaź teraz z
konia i pomóż mi walczyć.
- Nie mogę zejść, bo wysoko jest - Logan w swoim żywiole.
No więc podeszłam do konia i zaczęłam pomagać mu schodzić.
- Nie utrzymasz mnie Mi Lejdi.
- Małpeczko, choć tu i pomóż Loganowi zejść z konia.
- Jesssu z kim ja walczę.. - i ten awkward moment, gdy On robi minę srającego kota.
- Harrietta ,choć żesz tu, bo nie będzie żadnej bitwy.. Ty nie jesteś reżyser, nie zmieniaj mi tu scenariusza.

Jakoś razem wszyscy uporaliśmy się z tym problemem., po czym Pan Ciemności poprawił płaszcz, ponownie ujął rękojeść miecza i w pełnym składzie mogliśmy kontynuować nasze "pertraktacje".
Walka toczyła się łeb w łeb, oko w oko... jaaaaa, jakby film z tego był... 
Finalmente Pan Ciemności zabiera Loganowi miecz, zbliża się powoli, delektując się smakiem zwycięstwa i w ostatniej chwili, gdy chce wbić mu ostrze miecza między żebra... ja rzucam się przed nim...Pan Ciemności przeszywa nas oboje...


***


Nie jestem w stanie żyć z poczuciem, że On wygrał. Wtedy przyjeżdża Tweety. Z ramion Costera rzuca się Jemu w objęcia jak ten zdrajca - jak Balladyna...a Pan Ciemności jako jej książę z bajki byłby Kirkorem 
(a Kirkor zginął! Buaahahahhahahahahhaha... a kto zabił Kirkora? Von Kostryn - Niemiec).

Tweety zostawia nas przegranych na polu walki, ale tak musiało być. Ja jej już dawno wybaczyłam.
Bosz, jakie to smutne.
A potem jest tylko otwarta przestrzeń.
Jakaś plaża w Malibu, ja i Logan.
Ahhh... i jest mnóstwo koreczków z serem. Lody mango, i kokosowe, i bakaliowe, i malaga. 
I koktajle bananowe.
I Logan uczy mnie serfować.
I wieczorem jeździmy sobie na Azory.
Tam są piękne, kamieniste plaże.
I siedzimy sobie, jest chłodno, wiatr muska nam policzki...
A potem tylko wieczność.
Ale najbardziej smutne jest to, że nigdy już nie zobaczę kanarka.
Bo ona jest z Nim. Tym, tym okropnym Panem Ciemności, który już totalnie przekabacił ją na swoją stronę. Ktoś kiedyś powiedział, że jedynym lekarstwem, żeby się odkochać od Pana Ciemności jest Jego pocałunek... niestety nie działa na blondynki. Skutkuje wprost przeciwnie. 




 ****************************************


1. Tyle było zawsze rzeczy w głowie, które chciałam napisać do każdego rozdziału, a teraz kończąc bloga nie mam nic ;p nie wiem co Wam napisać. Dzięki, że czytaliście, komentowaliście... zawsze poprawiało humor na koniec dnia.
Skończyłyśmy z tą całą fazą itp (awkwardy nadal są!), po prostu nam przeszło, jedyne co zostało... no katuję Midnight Memories, jednak z większą miłością do muzyki niż wykonawcy ;p
Najlepsze historie pisze życie.
~Tweety <3


 2. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy dodawali siły do pisania komentarzami oraz Temu, który odegrał w tym największą rolę i który przewrócił nam życie do góry nogami... Nie żałuję.
~BlueCandy
















sobota, 28 września 2013

20. W Każdej Małpie Znajdzie się Choć Jedno Ziarenko po Bananie

Los Angeles. Godzina 23.15 (można puszczać już porno w TV). Ciemno, zimno; wymykam się tylnymi drzwiami z jakiejś szatni. Kurde - czego tu żadnego włącznika nie ma? Gala, wielkie wokół tego halo, pieniędzy w to wrzucili więcej niż Real Madryt za Christiano Ronaldo i światła nie ma. O gasz coś stuknęło. Boszzz zbiegam po schodach najszybciej jak się da... Gubię buta (te baleriny to się na jogging nie nadają... tak tylko mówię, gdyby ktoś z was się wybierał), nie mam czasu na zakładanie, ktoś za mną idzie, a miałam się niepostrzeżenie wymknąć w połowie widowiska. I nagle, jak to uciekającym często się zdarza, źle staję na schodku i spadam z trzech pozostałych. Teraz to mnie na pewno usłyszeli. Zamieram w bezruchu i nasłuchuję (moje plecy, moje kolana, moje łokcie o ja nieszczęsna dziewoja). Nic nie słyszę, tylko mój szybki oddech i dźwięk klimatyzacji. W takim wypadku pozwalam sobie na głośny jęk i z trudem podnoszę się na obolałe nogi. Kuśtykając, wydostaję się na świeże (wielka metropolia, więc trochę nagięłam to stwierdzenie) powietrze, z jednym butem na nodze a drugim w ręku, rozglądając się po całym parkingu. Oto ja - wkurzony Niebieski Cukierek, który właśnie dowiedział się, że jego najlepsza przyjaciółka zmówiła się z największym wrogiem. Niebieski Cukierek, który jest u kresu desperacji, bo jego życie w 90% kręci się wokół właśnie tego wroga.

O Małpeczko! Ma miłości
Nieczyste Twe łapska zmoczone w zbrodniach tak licznych
dały mi do myślenia...
Pozostaw mnie i Tweety w spokoju....
Ta udręka za Twą sprawą doprowadza mnie do mdłości...
Ahh, nie masz dla mnie litości.
A nawet nocy nie starczy na wymianę tych niegodziwości,
którymi pogwałciłaś spokój biednych ludzi...
Opadam bez sil w łapy Zbrodniarza, nie mogę już walczyć.
To trwa za długo. 
Trzeba się poddać, podnieść białą flagę jak "Wolność wiodąca lud na barykady" 
...tylko może niekoniecznie w takim negliżu jak tamta.

Co byście zrobili na moim miejscu? Zakładam, że większość z was rzuciłaby się Mu w ramiona i piszczała z zachwytu. Niestety tym razem również nie doczekacie się romansidła. Jestem zdesperowana. Muszę Go dorwać, tym razem nie będę bawić się w gierki, po prostu Mu wygarnę wszystko, co mi zrobił. Mi i Tweety, że jedziemy na drugi koniec świata, żeby odzyskać pamiętnik, a On mi wali tu, że 'skarbie' i 'kotku'. Chyba nie odróżnia pracy, gdzie musi robić z siebie Sexypistols od rzeczywistości. Nawet nie pomyślałam, że pewnie będzie miał ochronę i tłum reporterów wokół siebie; i nic z tego nie wyjdzie, ale jak dowiedziałam się o niecnym spisku tych dwojga spiskujących, nie zastanawiałam się nad szczegółami. Na szczęście nikogo nie ma. Oczywiście oprócz ciemnej sylwetki, która po jakże widowiskowym występie wymyka się do swojej nory w Bel Air. Ryzykownie Styles, i za to ryzyko przyjdzie Ci zapłacić. Uh... chciałabym napisać, że biegnę w kostiumie z "Mission Impossible", mam mnóstwo gadżetów i świetną kondycję, ale wyglądam jak psychopata: włosy w nieładzie, poobcierana skóra, iii... but w ręku. Dobra - jakoś dam radę, tylko muszę się pospieszyć. Plus, że samochody są wysokie i nie muszę się schylać, gdyż mogłabym przez mój biedny kręgosłup już więcej się nie wyprostować. On idzie po jednej - ja po drugiej stronie. Jest szybszy, więc muszę prawie biec i jednocześnie uważać, żeby nie zdradzić się żadnym szmerem. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i podchodzę po ich drugiej stronie, mocno zatrzaskując.
- Wyjść tak bez pożegnania? - cmokam, kręcąc głową. – Nieładnie.
- Widzę, że z hejterki przerodziłaś się w psychofankę. Zakradasz się do mnie do domu, robisz niezły burdel... - wcale nie jest zaskoczony, zupełnie, jakby wiedział, że akurat teraz mnie tu spotka. Taka psycho na pustym parkingu. Bójcie się wszyscy właściciele czarnych Jeepów... Nadchodzę!
- Burdel to ty masz...
- Szzzz – przerywa mi i zastawia drogę, uniemożliwiając ruch, jak wtedy w kuchni. Co to do cholery ma być?! – Pojawiasz się na moich występach, biegniesz za mną na złamanie karku – przejeżdża po mnie wolno wzrokiem w dół i w górę z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem – może chcesz autograf?
Prycham jak rozzłoszczona kotka.
- Ty perfidna Szumowino - tak. To dobre określenie: szum (w głowie) i wino (za dużo butelek na gali) - Ty podstępna Kreaturo! Wtrącasz mi się w życie, przewracasz do góry nogami, uwodzisz przyjaciółkę - mierzę w Niego palcem i dźgam przy każdym oskarżeniu - świetnie się przy tym bawiąc. CO TY CHCESZ TYM OSIĄGNĄĆ? - głupie pytanie, dobrze wiemy co chce osiągnąć. Cofam to.
Łapie moją rękę i przygważdża do samochodu (nie za mocno, co takie chuchro może mi zrobić?).
- Nic szczególnego, chcę zyskać... nową - przybliża się ze przeszywającym wzrokiem - fankę. - Mówi to tak dobitnie, że jeszcze przez chwilę to słowo odbija się echem w moim mózgu.
- Co Ty zapisałeś się na jakieś kółko hipnotyzerskie? NIE ZOSTANĘ... ŻADNĄ... FANKĄ - unoszę podbródek i patrzę na Niego z wyższością (to przenośnia... niestety). Za duże ma te ślepia, gdzie tam szmaragdy, brzydki kolor zieleni, jak zupa szczawiowa. Gdyby Tweety widziała Go z tej odległości...
- Nie masz wyboru, jesteś na mnie skazana, nie uda Ci się uciec. Ja jestem wszędzie, tuż krok za Tobą, tylko idiota ucieka przed przeznaczeniem.
- W każdej chwili mogę to skończyć. Ja tu decyduję. - Wyszarpuję już nieco bolącą rękę z Jego uścisku. Wkurza mnie ta przewaga siły u facetów.
- Jedno słowo za dużo, a kot pójdzie w obieg. Chyba nie chcesz was obydwu tak pogrążyć... - Oh, jak On się świetnie bawi. - Skarbie - chciałby - to i tak prowadzi do jednego. Wrócisz do domu, a ja wciąż, gdzieś tam będę, wszędzie, w najmniej odpowiednim momencie się pojawię. Tweety na pewno nie da Ci zapomnieć... no i jest jeszcze coś - unoszę nieco brwi, a On lewy kącik ust. Mam dosyć tej rozmowy, jak zawsze jestem zupełnie nieprzygotowana, działam impulsywnie, bez zastanowienia - co jeszcze bardziej ułatwia mi sprawę... awkwardy. - Bosz jak to zabrzmiało....normalnie bym roześmiała Mu się w twarz. Zamiast tego jest tylko szept i cykanie świerszczy. Coś lodowatego przechodzi przez całe moje ciało. Nie wierzę. Nie wierzę, że Tweety Mu o tym powiedziała. Mogę tylko kręcić głową. Staram się zachować zimną krew, ahahaha jakbym nie była zmrożona do szpiku kości.
- Nie wiem o czym mówisz. - Oh, zwycięzca. Widzę tą minę dowódcy wygranej potyczki na polu bitwy (raczej polu ziemniaków).
- Twoja przyjaciółka była bardziej skora do wyjaśnień niż Ty. Nic Ci nie zostało Cukiereczku. Po prostu to przyznaj. Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Jeżeli to zaakceptujesz... będziesz miała w końcu upragniony spokój. Nie chcesz mnie uszczęśliwić?
- Ja ym ja... - czy ja się jąkam? Czuję się usidlona. Stoi i patrzy na mnie z maksymalnym skupieniem (dobre to kółko z hipnozą, takie skupienie lepsze niż medytacja). Mam wrażenie, że bezgłośnie mówi "zostań tą cholerną fanką bo mnie oczy już pieką". Małpeczka po prostu "pracuje" nad nową piosenką i bardzo chce zaśpiewać: 
I was the king of the world
I had everything I needed,
I owned every type of girl 

JA DO TEGO NIE DOPUSZCZĘ.

Wtedy nadchodzi moment, że wzdycham i postanawiam być z Nim zupełnie szczera. Otwieram usta... i nadchodzi moje wybawienie.
We are the crowd
We're c-comin out
Got my flash on, it’s true
Need that picture of you
It's so magical
We'd be so fantastico

- Paparazzi. - wskazuję na odległy punkt za Jego plecami.
- Co? - odwraca się za siebie i na kilka sekund oboje stoimy jak dwa słupy soli. On przewraca oczami i wszystko dzieje się tak szybko, że nie jestem w stanie nic zrobić, jakbym była bezwładną lalką w Jego rękach. Wkurza mnie ta bezsilność przy chłopakach, zwłaszcza przy Nim.
- Chyba będziemy musieli dokończyć tą rozmowę gdzie indziej - wpycha mnie do środka i zatrzaskuje drzwi. Moja mina srającego kota oddaje aktualny stan umysłu, który chyba nie ma zapisanej na karcie pamięci reakcji na taką wersję wydarzeń (dysk C przeciążony). Tłum teraz już wrzeszczących reporterów zaczyna biec (w zwolnionym tempie, wyglądałoby to jak reklama przecen w OBI,  tylko ci tutaj zamiast koszyków na zakupy mają aparaty).
Małpeczka siada za kierownicą, nie zapina pasów (oh no bo po co, młodzi, piękni, niezniszczalni) i w ostatniej chwili, zanim jeden z pismaków rzuci nam się na maskę, dociska pedał gazu. Z piskiem opon ruszamy z zatłoczonego już parkingu, lawirując między ludźmi i zostawiając na asfalcie ślady ścieranej gumy. Wybaczcie, ale stać mnie tylko na niezbyt elokwentny komentarz w postaci:
- AAAAAAAAAA... ja chcę natychmiast wysiąść.
- Wydaje mi się, że na ten moment nie ma takiej możliwości.
Leather and jeans
Garage Glamorous
Not sure what it means
But this photo of us, it don't have a price
Ready for those flashing lights...

No ja na pewno nie jestem gotowa. Zarzuca mną w jedną i w drugą stronę, jak na kolejce górskiej, których nienawidzę. Jakiś samochód uparcie podąża za nami, skręcamy w zupełnie nieznane mi uliczki. Czuję rosnący poziom adrenaliny, drżącymi rękami wyciągam telefon. Bateria jest prawie rozładowana, wystukuję szybkiego smsa do Fisha ("niech mnie Coster ratuje!!!"). Na kanarka nie mam co liczyć, najchętniej by mnie pewnie sama związała w kokardkę i wysłała do tego Psychopaty, żeby tylko spojrzał na nią tymi zielonymi ślepiami z udawaną wdzięcznością. Zatrzymaj się Szczawiowooka Kreaturo! Nie dociera do Ciebie mój wewnętrzny protest? Zbliżamy się do skrzyżowania, a czarny samochód podobny do naszego (to znaczy Małpeczki, nie żebym sobie Jego samochód przywłaszczała) nadal siedzi nam na ogonie. Dobra, zmieniłam zdanie.
- Szybciej jedź nosz!
- Jadę szybko, przestań panikować!
Taaaaaaaaaee... i ten moment, gdy wszystko zwalnia tempo i jest czas na przemyślenia bohaterki, która aktualnie, mogę Was zapewnić, jest w niemałym konflikcie ról, uciekając z pewną gwiazdą muzyki pop Jego czarnym Jeepem z prędkością ponad 140 na godzinę przed paparazzi, którym do niedawna sprzedałaby na spółkę z Costerem poniżające zdjęcia tejże gwiazdki...
Moje myśli krążą wokół mojego tragicznego położenia. Co to w ogóle ma być? Dorosły facet, którego managment zapakował ładnie do pudełeczka i obwiązał sweetaśna różową wstążką, żeby praktycznie 2 razy od Niego młodsze dziewczynki spędzały godziny na wymyślaniu przepięknych wizji ich wspólnego ślubu. 3 razy nie, dziękujemy. Patrzę na Niego i widzę przeciętnego, ale zrobionego na bóstwo chłopaka z piekarni, którego majątek osiągnął poziom znaczniejszych biznesmenów. Maszynka do zarabiania kasy, sterowana przez swoich managerów, którzy dbają o nieskazitelny wizerunek naszej pięknej gwiazdki. Mogli chociaż zadbać o całe spodnie. 
Ahhh  buntownicza krew płynie w Tobie Styles. Walnij sobie kolejne tatuaże, żeby jeszcze bardziej udowodnić, że Ty z początków Twej olśniewającej kariery i Ty obecnie to dwie, zupełnie inne osoby. 
Nie męczy Cię to? Takie udawanie kogoś, kim nie jesteś? 
Niestety moja obecna sytuacja zmusza mnie do współpracy z Tobą (wolę wcześniejszego Ciebie. Ten obecny mi tu Darkiem zalatuje), chociaż nikt nie pofatygował się spytać mnie: czy ja chcę w ogóle w tej grze wstępnej brać udział.... ahaha uciekam sobie z idolem nastolatek Jego czarnym Jeepem przed żądnymi krwi paparazzi... historia jak z dennego dramatu romantycznego (ale nie "Dziady" Mickiewicza, tylko coś typu "3 Metry nad Niebem"). Mnie to nie bawi. Nie mam ochoty jutro oglądać głupich pisemek z ciemnym Range Roverem na okładce i lawiną dyskusji: ustawka czy też nie? Ja się do Ciebie nie przyznam, możesz być spokojny. Odwieź mnie do domu. Tak, do tych zdrajców, którzy tak nisko mnie ocenili, że sprzedali mnie za jakiś kolorowy zeszyt! Chociaż... może zawieź mnie gdzie indziej? Ale na pewno nie do Ciebie. Ostrzegam Cie Styles - jeśli spróbujesz jakiś idiotycznych gierek, to ja się także zabawię... najlepiej Twoim kosztem. Pracujesz jako Amant - Idiota w dzień; jest po 23 już możesz użyć mózgu. Więc posłuchaj i przemyśl to, co mam Ci do powiedzenia: mam Cię dosyć, uczepiłeś mi się życia jak rzep psiego ogona, a ja jestem tym wszystkim zmęczona. Moje życie to porażka, apogeum tego wiru wciąga i wciąga. Chcę wrócić do domu, zapomnieć, że istniejesz i wymazać z mojego umysłu wszystkie incydenty z Tobą związane. Tak, chodzi o te nieszczęsne awkwardy. Moje życie to jakaś parodia, ja kiedyś jeszcze normalna byłam! Pewnie zauważyłeś, że Tweety codziennie usiłuje wykreować w sobie niepowtarzalność, na jaką stać buszowatą blondynkę spośród 7miliardów ludzi... i po części jej to wychodzi. A ja do cholery? Co nie wymyślę, czego nie zrobię, to Ty robisz zawsze to samo.
Małpa jedna wszystko małpuje po mnie. Macie - obraziłam Go. Co to ma być? Jak mi ktoś powie, że jestem niepowtarzalna, to go jebne. Na wprost. 

Ostry zakręt i zbliżamy się do świateł, które aktualnie każą się zatrzymać. Jednak nasz daltonistyczny, jak mniemam kierowca jeszcze bardziej przyspiesza (do tyłu mnie aż odrzuciło - "Za Szybcy Za Wściekli" część VI). Patrzę z przerażeniem na auta, które właśnie ruszają w przeciwną stronę... 3, 2, 1 przejeżdżamy ze świstem, a ułamek sekundy później ulicę przecina inny samochód, jadący w zupełnie innym kierunku.
- Zgubiliśmy ich. - On na chwilę odwraca się w kierunku tylnej szyby i lustruje pustą przestrzeń za nami. Chwilę potem dostaję standardowego smile'a... oh, a teraz puśćmy sobie jakiś stary utwór z lat 50 i dajmy się unieść emocjom:
So this is the night
Its a beautiful night
When we call it Bella Notte
 
Oh, jak słodko poliglotko. Potem On zarzuci rękę za moją głowę, tak od niechcenia i romans prawie gotowy. Tylko jest jeden mały mankament. Obok mnie nie siedzi mój wymarzony książę z bajki, a w radio lecą same rockowe kawałki z lat 60tych. Tym razem musicie znów obejść się smakiem, chociaż jedna ze stron może by nawet chciała, to ta druga nie myśli about any love stories. On szuka dziewczyny, która pokocha Go za to kim jest, a nie za kasę i pieniądze oraz pięknie ułożoną na swój sposób fryzurkę. W tym już miejscu, niestety moje drogie połowa z Was zostaje zdyskwalifikowana. Tak tylko uprzedzam, jakbyście rozpatrywały tą ofertę.
Patrzę na Niego słodko, tylko na tyle może liczyć za te wyszczerze.
- A teraz odwieź mnie do domu. - We wszystkich książkach o manipulacji każą mówić niskim, spokojnym, dobitnym głosem, utrzymując kontakt wzrokowy. Niestety najwidoczniej jestem mniej aktrakcyjna od asfaltówki z żółtymi pasami, więc ten ostatni warunek nie może być spełniony.
Kiwa głową, ale nie bardzo mi się chce Mu wierzyć. Noc jest piękna, wspaniała na spacer o północy z jakimś uroczym Francuzem u boku... a nie na szybką jazdę z Małpą po lewej stronie. 

Nie wiem, co dziewczyny w Nim widzą, nie jest wart żadnej z nich. Chyba, że trafi się jakaś tak samo zdeprymowana jak On. Jako, że już późno, północ na zegarach bije, wszystkie grzeczne dziewczynki o umysłach czystych jak woda mineralna kładą się spać, Wasz kochany Niebieski Cukierek opowie Wam bajeczkę na dobranoc. Niech ta bajka będzie dla Was ostrzeżeniem przed pochopnymi czynami. 

W ciemnych moczarach bardzo ciemnej krainy, w mrocznych odmętach bagiennych czai się potwór -
gatunek Małpeczkowaty oddychający beztlenowo (tasiemcowate). Nie wolno tam chodzić małym grzecznym dziewczynkom, z resztą każda z nich zna tę historię, która wydarzyła się lata temu.  
Była sobie dziewczynka imieniem Blue miała długie blond falowane włosy i była wyjątkowo śliczna. W dniu swoich 16 urodzin pojechała na przejażdżkę swoim kucykiem imieniem Tweety (miał długą puszystą grzywę - też blond). Postanowiła, że tym razem pojedzie kawałek dalej, aż na granicę z ciemnym lasem, gdzie zaczynało się bagno. Dojechali nad urwisko, skąd niedaleko znajdowało się bagno. Niestety kucyk fajtłapa (za wysokie obcasy nosił, od Loubutina pewnie) poślizgnął się i z krzykiem, i ogłuszającym rżeniem spadli w przepaść. Kucyk gdzieś tam spadł w maliny, a dziewczynka upadła w gęstą kępę trawy. Nie, uważaj dziewczynko to kocimiętka! - Znak, że Pan bagien jest blisko! Podobno zamieniał się w przystojnego chłopca, żeby wabić naiwne dziewczęta. Jednak Blue nie była taka, o nie! Ona dobrze wiedziała, że może Ją spotkać coś złego, jeśli ten Potwór Ją dorwie.
Nagle usłyszeli jakiś szelest, ktoś się zbliżał. Dziewczynka zamarła, ale Jej nieokrzesany kucyk, gdy tylko zobaczył postać Młodzieńca ogłupiał i zaczął wierzgać kopytkami, by Ten go uratował. Chłopak uśmiechnął się do zwierzęcia i zaciągnął je (taa kucyk sam się pchał) w głąb mrocznej głębiny bagna. Blue jeszcze przez chwilę trwała w bezruchu przerażona tym, co zobaczyła i tym, co może zaraz się z Nią stać.
Postanowiła natychmiast się wynosić. Jednak nie zdążyła nawet się podnieść, kiedy ktoś mocno oplótł Ją w pasie i uniósł w górę. Zrozpaczona dziewczynka zaczęła krzyczeć i machać nogami. Niestety - On był silniejszy i porwał Ją do swojego królestwa mroku, gdzie panują takie typy jak On.
Nie wiadomo, co stało się z dziewczynką, czy dalej żyje gdzieś jako więzień Pana Ciemności.
Powiem wam jedno: Nigdy, ale to przenigdy nie zbliżajcie się do granicy -
ON ZAWSZE BĘDZIE CZEKAŁ.



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

19. Do Czego Mnie Nagabujesz Zdeprawowana Niewiasto?

Zazdrościcie mi? Taa… Jeszcze się pytam. 3 ciacha grają o mnie w karty. Hahahhaah, nie no sorry (wcale mi nie przykro), ale ja aspiruję do ludzi inteligentnych i wykształconych, gdzie dziewczyny nie sprowadza się do rangi rzeczy – co my w średniowieczu żyjemy? Nie jestem nagrodą, jestem człowiekiem. Ale kto na to patrzy?
Coster wyłożył karty na stół, przedstawił swoje warunki, po czym rozsiadł się w wygodnie w fotelu. Pan Ciemności spoważniał, przeczesał ręka włosy (ajm dajen #offiszial) i po chwili przyłączył się do gry. Jak Amerkaniec wygra, to wracam z nim do domu (czytaj mam dług do końca życia) i z kotem. Tyle dobrego, ze Coster ogra każdego (się zrymowało)…. ale…ale dlaczego Coster? *płacz i lament*
Natomiast w przypadku wygranej brytyjskiego (jak dotąd przypuszczałam) „Gentlemana” On nie wypuści mnie do domku. Jam karta przetargowa w tej wymianie. On zrobi z Niej fankę (ale będzie drama…), stawiając na szali nie tylko kota, ale również mnie, czy Jej się to podoba czy nie. Cel uświęca środki. Makiawelizm. Głupi Anglicy.
Coster pewny siebie (as always), happy 4 ever; Panie Ciemności - mam nadzieję, że ten smile towarzyszący Ci od dłuższej chwili jest udawany; runda pierwsza. Rozdali, przyklepali i Fishu dorzucił się do gry. Oboje spojrzeli na Sebastiana jak na idiotę. Szczerze mówiąc ja też. W każdym bądź razie, nie to żebym w Fisha nie wierzyła, ale liczę, że Niemiec zna się na pokerze w równym stopniu co na fifie. A Fishu im palnął, że on gra z dobrego serca i o dobre moje imię. Coster jebnął (żadna nowość), Pana Ciemności zatkało (oj z podziwu, widziałam to), ale Sebastian był zbyt pewny siebie. Albo tak udawał. W końcu zdolności aktorskie ma zajebiste. Bosz kochany, postawie mu ołtarz, jak wrócimy do domu. Sebastian ma złote serce. Bierzcie go, póki niezajęty.
Dla urozmaicenia wspomnę, że mimo oczywistego sprzeciwu Costera (co on będzie z dziewczyną grać? Obraza majestatu), On pozwolił mi wziąć udział w kilku partyjkach (łaskę mi robi, no popatrz ty). Z tym, że ja nie potrafię. U mnie w gimnazjum grali przez 3 lata w pokera, ale stwierdziłam, że jest to gra dla chłopaków. Dziewczyny: hazard się przydaje. Jeśli chcecie obronić swoją godność, czy to co wam ewentualnie pozostało, to idźcie do kasyna.
Poker jest taki pasjonujący, że połowę gry niestety przegapiłam (so sad), zwiedzając mroczny (bo pogasili światła… dla atmosfery mmmm) pałacyk Pana Ciemności. Mało było tam osobistych rzeczy takich wiecie…sentymentalnych, pewnie większa część Coster sprzątnął ze sobą przy ostatniej wizycie. Ponownie zajrzałam do brokatowego pokoju, gdzie zostawiłam swój podpis. Bosz… co za wiocha. Chciałam być fajna… no to mi nie wyszło. Jeden rzut okiem na półeczkę, skąd zabrałam pamiętnik, zanim On z całą satysfakcją odebrał go mnie. Znowu (też bym chciała do tego nie wracać). Jedna, ciemna, pognieciona, pomięta, zapewne namiętnie czytana książka na dobranoc. Że też jej nie zauważyłam wcześniej.
Poradnik ‘Jak nie dać się omotać?’ 69,99. Poleca wydawnictwo Czarny Kot. I ten awkward moment, gdy naprawdę istnieje takie wydawnictwo. Nawiedzony dom, wynoszę się stąd (chłopaki jak skończą, to odwiozą mnie do domku). Odwrót w tył (nie, do przodu -.-), cala wstecz, wrzucam bieg… i gleba. Zabiłam się o Puszka Pana Ciemności, który niespodziewanie wpakował mi się pod nogi. A to on nas straszył gdy przemykał na parapecie za oknem. Taka kicia, a takiego narobiła stracha. Spojrzałam na kota, on na mnie. Której części miauuu nie rozumiesz?
Chłopaki usłyszeli huk na górze (zderzenie Titanica z górą lodową… w tym przypadku kłaków) i wołają mnie z dołu. Bosz, no ktoś tu mnie jednak kocha. Jeszcze nie weszłam do salonu, a Coster drze się, żebym im drinki zrobiła. On dodał, że lód w lodowce. Ja p*** …Charlie gdzie jesteś, ja się pytam?! 

Wszystko tu jest tak po żydowsku robione. Przy odrobinie logicznego myślenia, od dawna czekałabym na chłopaków przy samochodzie, byle jak najdalej od Niego. Raduję się niezmiernie, że mi chociaż telefon oddano. A nie sorry… Coster go wygrał. Klucz do drzwi też On mógłby dać. Chłopaki to nadal dla mnie istoty niepojęte.
Nie przyniosłam im tego picia, wredna ja. Za to stanęłam sobie za Panem Ciemności, żeby mniej więcej ocenić, jak przebiega gra. Zajrzałam Mu przez ramię w karty (ahh ta nasza bliskość.. dość). Dobre miał. Spojrzałam na Sebastiana siedzącego naprzeciw. Zobaczyłam rządek figur i cyfr odbijających się w lansiarskich lustrzankach. Chwila… skoro ja je widzę… to On też je widzi. Fishu przegrałeś życie. Moje życie.

***

Wchodzimy do domu, Coster nadąsany jak panna na wydaniu, ta… mało Sebastiana z samochodu nie wyrzucił. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem. Ja się go boję. I to tak ze strachem (serio serio).  Byleby nie podpaść Costerowi, bo zabije. Dla niego to jak klęska Napoleona, ale nie przetłumaczysz. Przegrał jedną partyjkę… akurat tą o kota, stało się stało, ale nie będę mu tego wypominać do końca życia. Co prawda wierzyłam w jego nieomylność i rychłe zwycięstwo, a widać Pan Ciemności cwana sztuka - Costera rozpracował. Czyżby Amerykaniec fanem podatnym na szmaragdowy look? Hahahh, się uśmiałam…. Błagam, niech ten dzień się już skończy. 
Ona stała w drzwiach… no wiecie jak to – tysiące pytań i już chciała wyjechać z awanturą, czego żadne z nas nie odebrało Jej telefonów, ale na minę Costera w wersji seryjny morderca się opanowała. Ja tu jestem zastraszana, wolność słowa? Gdzieś zgubiłam pozwolenie. Nie wiem, od kiedy problemy z opanowaniem agresji są pozytywna cechą, ale w Darku zostały wykreowane zawaliście. Tak ja i mój kompleks Darka… oh no mam zły humor, Coster zawalił sprawę. Schowajcie wszystkie ostre przedmioty.
Odczekałyśmy, aż Amerykaniec poszedł do siebie (najchętniej zamknęłabym się w pokoju, Fishu zabierz Ją) i wtedy dopiero każdy odetchnął. Jedno pytanie: gdzie kot? Co z kotem? I pozostała odmiana słowa „kot” przez przypadki. I co mam powiedzieć: hej, słuchaj…Coster przegrał kota, Pan Ciemności odda go ale musisz zostać Jego fanką, jesz te frytki?
- Owszem, mam kota… - zaraz ujrzymy wyniki mojej improwizacji – aaaaale ty nas wpakowałaś w te kłopoty, więęęc na razie ci go nie pokażęę <nie ma zbrodni bez kary - A.Mickiewicz>. Aaaaa poza tym muszę go uzupełnić… nie spalam od ponad 30 godzin, idę się położyć – zamknęłam Jej drzwi przed nosem. Na serio się przewracałam, a czucie w nogach straciłam parę godzin temu. Ohhh Boże… widzisz Styles - dla Ciebie to wszystko.


***


Nikt nie chce mi nic powiedzieć. No co jest? Coster wkurzony siedzi u siebie i pyka w tych swoich urządzeniach nieznanej zwykłym ludziom generacji. Tweety zamknęła przed mną drzwi i zwaliła na mnie winę za porwanie kota (nie powiem, że pamiętnik, niech będzie zwierzątko, dramatyczniej brzmi). No ale czemu akurat teraz ją wzięło na przemyślenia życiowe; odzyskaliśmy pamiętnik, ośmieszyliśmy tą wredną Małpę (ahahah… jakby sama nie robiła z siebie idioty na scenie), a oni załamani. Musiało się coś stać. Raz widziałam Costera w takiej furii, jak miał słabe karty, tylko, że Fishu miał jeszcze gorsze, wiec zaraz temu pierwszemu się poprawiło. On nigdy nie przegrywa.
Nikt mnie tu nie potrzebuje, traktują mnie jak powietrze. Mam tego dosyć. Nienawidzę ich, że nie odezwali się ani nie oddzwonili, kiedy byli u Niego. Przy okazji Charliego też nienawidzę, że do mnie nie napisał na tt. Robi z siebie gwiazdę, chociaż nie ma fanów! To zamiast kochać tych, co ma, to jest podłym draniem jak Pan Ciemności, który zawsze będzie kochany przez głupie nastolatki! A Charlie nie! Więc doceń to cioto, że jesteś zupełną ofiarą i beze mnie nic byś nie miał! Pfff...Wkurzyłam się.

Późnym popołudniem, jak gdyby nigdy nic, wychodzi nasz ubrany elegancko (czyli na bogato) pan ‘Dobiegam do furtki w 5 sekund a ty?’ i obdarza mnie swoim typowym pogardliwym spojrzeniem.
- Jadę do miasta, muszę coś załatwić. – na więcej wyjaśnień chyba nie mogę liczyć.
- Załatwić? – Z łazienki wychodzi panna z mokrą głową, chyba już im przeszły te fochy. Ohh w końcu. Dowiem się szczegółów? Marzenia ściętej głowy. Kto tam się mną przejmuje. Mogłam z nimi jechać, a i tak pewnie nigdy się nie dowiem, co stało się pewnej nocy na dzikim zachodzie w wystylizowanej willi pewnego oślepiająco, zabójczo przystojnego Jegomościa. Ahh czemuż ja jeszcze nie padłam od tej Jego powalającej urody… sorry, to przez ten busz. Nie byłam pewna, czy to przypadkiem nie przerośnięty tygrys mutant.
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy… yy marna wersjo kanarka. –  Tweety rewanżuje się Costerowi miną wściekłej jaszczurki… ahahaha poprawka: zmokniętej jaszczurki. Powiem wam, że Tweety bez buszu to jak nie ona. – Ale – dostałam amerykański look, aż ze mnie szczęściara – możecie jechać ze mną. Zapatrzone takie jesteście w tą swoją kudłatą Kukiełkę – no chyba nie ja – i nawet nie wiecie, że pod nosem szykuje się gala, czerwony dywan. Staniecie gdzieś na szarym końcu, może zobaczycie czuprynę tej łajzy Chraliego.  - Moja mina jakbym wygrała w totka, ahahaha wyraża więcej niż tysiąc słów.  – Obiekt pożądania i westchnień naszego niebieskiego Cukiereczka – krzywię się na takie podsumowanie, ale jeśli to ma być jego dictum atcebum? To jestem w stanie wytrzymać… dla Charliego. Jadę jak nic, tym razem Fishu pełni wartę w domu, tylko błagam Sebastian: nie puść hotelu z dymem.
Coster w akcie swej dobroduszności i miłosierdzia podarował nam 5 sekund na przygotowanie do wyjścia. Zdążyłam chwycić aparat. W każdym bądź razie w starej tunice i dżinsach prezentuję się milion razy lepiej niż Tweety w za dużej koszulce Troll  Face z napisem ‘problem?’ Wiecie… ta szczerząca się gęba. Kanarek wygląda jak zmokła kura, nie pozostaje nic innego jak wtopić się w tłum. Wąsy do góry, Charlie przybywam!

***

Coster podjeżdża pod same bramki, gdyby był sam, pewnie na scenę by wjechał, żeby pokazać jaki to on jest zajebisty. Rzuca kluczyki facetowi z ochrony i pewnym siebie krokiem obchodzi cały zgromadzony tu piszczący lud. Jeden smile – wchodzimy za bramki. Dwa smile i pan gwiazda (tylko fanów brakuje) zostawia nas same na czerwonym dywanie.
- Zajmijcie się czymś - … bardzo śmieszne. Tweety próbuje zapaść się pod ziemię, cos średnio jej się udaje, natomiast ja rozglądam się po obecnym tu towarzystwie. Czyżbym widziała Charliego? Czy tam nie stoi światowej sławy i klasy hollywoodzki aktor? Ciągnę Tweety za sobą, przeciskamy się między ludźmi. Kanarek zostawia za sobą mokry ślad, bo z włosów to jej się wodospad leje. Już mogła zabrać jakiś ręcznik ze sobą. Wszystkie wymalowane lalusie odchodzą od nas na bezpieczną odległość, to przez tą wodę pewnie. Tak właściwie chyba jesteśmy większą atrakcją niż te gwiazdy; dwie blondynki - jedna w przydużej koszulce i conversach, druga w jeansach i jakiejś pierwszej, lepszej tunice. Nie czujemy się gorsze od tych nastolatek piszczących obok - tłum jednakowych dziewczynek, każda w koszuli, rurkach, trampkach, niektóre fullcapach, wszystkie marzą o tym, żeby takie gwiazdki jak Pan Ciemności je zauważył. Na pewno, wybierze jedną spośród tysięcy innych jednakowych. Trochę zwalniam, bo moja ciota gdzieś zniknęła. Gdzież on się podział… ahh tam stoi i robi sobie słodkie zdjęcie z jakąś fanką. I ten awkward moment (ohh jak dawno tego nie było), gdy wasz sarkastyczny, niebieski Cukierek, hejtujący wszystkie denne historie, nie wie co powiedzieć. Stoję jak ta ostatnia sierota i myślę, że też jestem trochę jak ta głupiutka nastolatka. O nie! Ja jestem ponad to! Pewnym krokiem zmierzam do mojej cioty kochanej… ahh to przeznaczenie: gala, flesze, genialny wprost klimat, żeby się poznać.  Staję przed nim - facet 22 lata, lekki zarost, ciemny garnitur, elegancki krawat… moja mała myszeczka pyszeczka! Yyy czekajcie co to ja chciałam.
- Czeeeść. Ja jestem twoją fanką, wiesz… może – kurde, idzie pod górę, jak na Giewont (jak tam z Tweety wchodziłyśmy, to ja ledwo przeżyłam, że ludzie dobrowolnie tam się pchają, to ja nie wiem) – mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie? – Jesssu jak beznadziejnie, jak idiotka, boszzz co za wstyd… nie, proszę replay, wymyślę jakiś lepszy tekst… dooooobra no nie wymyśle, co mi pozostaje? Durny uśmiech dziewczyny w jeansach przed aktorem w garniaku na czerwonym dywanie… zawsze chciałam wyglądać jak aniołek: kreski na oczach, delikatne loczki, róż na policzkach… na chwilę obecną czuję się jak dojrzały burak.
- Pewnie! – Nie daje po sobie poznać, że jest zdegustowany… (wat?) ustawiam się przy nim, czuję się mała, chociaż jest niewiele wyższy ode mnie. Tweety bierze aparat (tylko niech go nie zaleje) i lampa błyskowa działa na pełnych obrotach. Nagle ktoś obejmuje mnie z drugiej strony… ktoś wysoki, wytatuowana kłódka na nadgarstku, jest zdecydowanie wyższy ode mnie i od Charliego… aha dobrze myślicie.
- Urządzasz sobie sesję beze mnie? – Słyszę gdzieś blisko lewego ucha… tylko nie On... myślisz, że będę zdezorientowana? Że będę piszczeć na Twój widok, jak te tam za bramką, które aktualnie tracą struny głosowe? Dostaję Jego standardowy chytry uśmieszek… łeeee, to się robi nudne. Charlie patrzy zdezorientowany, Tweety zamarła z aparatem przed twarzą…
- Hahahha z wami zawsze jest ciekawiej… oh jest i drugi lateksowy kotek – zachowuje się, jakby dopiero teraz ją zauważył. Niewidzialna Tweety aahhahaha… – jak nasza umowa skarbie?
Kanarek ledwo żyje; ohh głupia Małpo, co Ty sobie wyobrażasz? Odpycham Go, ileż można się w te idiotyczne gierki bawić, jak Ci brakuje, to do Costera idź.
Charlie pyta o co chodzi, ja w sumie też bym chciała widzieć.
Doskonale wiem, że w mniemaniu Pana Ciemności jestem tylko zwykłą blondynką, którą On wodzi za nos jak tylko chce (szkoda, że Tweety do takiego wniosku jeszcze nie doszła). Jego uśmiech tylko potwierdza moje przypuszczenia, wiec perfidna Małpa dostaje ode mnie policzek… na razie tylko w mojej wyobraźni, kiedyś to zrobię, ale na razie stoję grzecznie i dziękuję Charliemu za zdjęcia. I to na tyle miłosnej historii z moim księciem…  już po pierwszym spotkaniu uznał mnie za niewiele wartą uwagi wariatkę. Ohh głupi jesteś Styles i kudłaty… jak pies z reklamy Duluxa. My gwiazdy wieczoru, taki tam trójkącik równoboczny. Wydawało mi się, że tej Małpie zależy na małym rozgłosie (ma promować film, a nie swoje romanse),  będzie afera jak nic, a Ten stoi i się szczerzy. Robisz dobrą minę do złej gry Styles. Puknij się w czoło! Hahah tylko najpierw je znajdź w tym buszu!
- Co tu się dzieje kochanie – pojawiła się kolejna gwiazdka. Reklama anoreksji, nogi do nieba, krzywiuteńkie jak dwa iksy, sukienka powydziwiana, ważne, że od projektanta, to już strach na wróble lepiej się prezentuje, metr 90, a szpilki wyższe ode mnie. Przed państwem eN-ta modelka z serii: „Wyrwę mr. Stylesa i zapraszam do Vogue`a”.
- Właśnie, co tu się dzieje, jaka umowa? – Obie stajemy przed Małpeczką z założonymi ramionami jak te obrażone divy. Nastaje cisza i tylko pstryk pstryk, jakiś pismak strzela foty, robi się niebezpiecznie. Pan Ciemności zmienia wyraz twarzy, teraz uśmiecha się tak słodko jak na okładkę do gazety. Bosz kochany, jak ja Go nienawidzę, co z Niego za artysta? Podchodzi do mnie oraz do Tweety i całuje nas po kolei w policzek. Szybko, ale tak, żeby zdążyli zrobić zdjęcie. Jestem zbyt oniemiała, żeby Go odepchnąć, rzucić komentarz, cokolwiek. Jego brunetka zmienia się w mniej niż sekundę ze zdezorientowanej na słodką jak cukierek. Robi to samo co Pan Ciemności i macha nam na pożegnanie, kiedy odchodzą. Małpeczka jeszcze na chwilę odwraca się do Tweety i widzę jak bezgłośnie mówi „see ya later”, czyżby puścił do niej oko? Nieeeee, pewnie mi się zdawało. Jak zawsze, w najmniej odpowiednim momencie pojawia się Coster i odciąga nas od centrum zainteresowania. Właściwie miałam zamiar uchronić Charliego przed zmasowanym atakiem Małpeczki, ale kto uratuje mnie?! 
Kilka(naście) osób robi sobie z nami zdjęcia, nie mam pojęcia kto to, ale pewnie wszyscy zafajeczkowani na twitterku. Tweety co sekunda wytrzeszcz, dlaczego to my akurat jesteśmy najbardziej oblegane na tej sesji. Odpowiem za nią: kto by nie chciał foty z takim dziwadłem?
- A może cię biorą za atrakcję turystyczną, promującą organizację charytatywną... albo region…  „Z buszem przez busz”. Zdjęcie z kanarkiem i koszulką ‘problem?’. Pewnie myśleli, że marsz mniejszości etnicznych – Coster jak zwykle miła uwaga. Szkoda, że tylko on się świetnie bawi. Założę się, że kanarkowi przelatują przez myśl wszystkie średniowieczne metody tortur. Ale oni są śmieszni.

Żeby nie robić dramy (dramy tylko na tt), Coster zaproponował układ: on sobie, my sobie -  idziemy na tą galę. Jakieś kelnerki prowadzą nas do stolika na uboczu, bo przecież wyglądamy jak siedem nieszczęść. Ale halo, te miejsca są zajęte, ah… zapomniałabym o sile perswazji Costera i jego uśmiechu - karteczki z nazwiskami gości błyskawicznie znikają i zajmujemy miejsca. Oglądam się dookoła, widzę tłum ludzi, dla zwykłych śmiertelników to inna rzeczywistość, szczerze mówiąc ci zaproszeni nie są jacyś szczególni. To po prostu normalni ludzie jak my, jak ci przed wejściem… no nie licząc piszczących dziewczynek, zero poszanowania dla siebie. Dałyby się pokroić za jeden look.
Wracając… Szum niesłychany, kelner w białych rękawiczkach przynosi szampana, tylko my takie wyglądem niepasujące. Coster z miną „pieniądz to ja” widocznie się nas wstydzi, bo nie raczy nas zaszczycić swoim towarzystwem. Bosz kochany, po co nam ten Coster na blogu? Ja rozumiem, że on tu za bank robi, ale Fishu musiał być naprawdę osamotniony, że sobie takiego kumpla znalazł. 7 miliardów ludzi na świecie i akurat na takiego ‘typa’ musiałyśmy trafić.



***


Siedzimy przy tym stoliku, szampan, czysta, truskawki, wino, czego chcieć więcej? Suszarki. Zalałam cały dywan.
Gala - prowadząca ma na sobie więcej pieniędzy, niż ja zarobię przez całe życie. Gada, gada coś tam gada, ahh no tak, Pana Ciemności zapowiada. I Jego kumpli.
- Charlie uciekaj, bo koty ruszają na łowy, tej nocy nikt nie będzie oszczędzony    Pan Ciemności w otoczeniu swej kompanii wychodzi na scenę, wyobrażam sobie reakcje tych nakręconych dziewczynek na zewnątrz, które właśnie zapiszczają się na śmierć. Wyobraźcie sobie, że kiedyś też taka byłam. Dawno i nie prawda, jakieś 12 rozdziałów temu. Zamiast chodzić grzecznie do szkoły i marzyć o studiach medycznych w towarzystwie ciapowatego chirurga, uganiam się za idealnym w moim mniemaniu, OBCYM facetem, robiącym ze mnie głupią, małą dziewczynkę, której jeszcze się ta gra podoba. Bosz… co ja sobie myślałam… Książę Londynu, Pan Ciemności… no błagam… N.O.R.M.A.L.N.Y. człowiek, zacznijmy traktować Go poważnie (To, że jest podły i okropny to swoją drogą). W obliczu zaistniałej sytuacji panie Styles, ja od Pana oczekuję dokładnie tego samego, proszę mi oddać pamiętnik i więcej już sobie w drogę nie wchodźmy. Zaczynam podejrzewać, że z naszej znajomości żadne love story nie wyjdzie. Od jutra stukam biologię.
- Patrz jaki on słodki, w sensie Charlie, nie ta Małpa obok.  – Ona pokazuje na tą ciotę (na traktowanie Charliego na poważnie jeszcze przyjdzie czas), która przechodzi pod sceną między stolikami. A na scenę… wchodzi On. Normalny, normalny człowiek <seksowne ciastko>. O bosze... j*** Twoją modelkę, Styles bierz mnie. 
Czy powiedziałam to na głos? Ona spojrzała się na mnie jak na wariatkę.
- Co ty wygadujesz? Psujesz ogólny wizerunek Talizmana! My się wyśmiewamy, a nie podkochujemy w wystylizowanych paniątkach z gazet!
- Ale On jest taki pięęęknyyyy... nie widzisz tego? - i weź tu Go nie kochaj.
- Ogarnij się bo wiochę robisz... z resztą On już sam swoimi jękami wieś robi. Sorry not sorry, nie mam zamiaru Go słuchać, idziemy stąd. Pan Ciemności jest tyle warty, ile muzyka miałczącego kota na dachu. Już wolę sobie twój pamiętnik poczytać, dawno go nie widziałam.
Nastała niezręczna chwila ciszy, czyli nie żadna z nas nie odezwała się od mniej więcej 4 sekund. To właśnie ten moment, kiedy zastanawiam się, co zrobić dalej. Jak to mówią: tylko prawda cię wyzwoli. Raz, dwa, trzy, piętnaście, jedziemy z tym futrem. Wyśpiewam wszystko jak na świętej spowiedzi, tylko boję się, że Ona tego nie przeżyje.



*************


Kolejny rozdział z serii: Z życia wzięte :)
1. wedle obietnicy przed końcem wakacji jest nowy rozdział, szkoda tylko, że wy nas nie kochacie, bo pod 18 nie ma 20 komentarzy ;/ przy 33 obserwujących na blogu przydałyby się przynajmniej połowa znaków życia. dobrze wiecie, że każdy komentarz to motywacja do napisania nowego rozdziału. 
2. Czy wiecie już kim jest Charlie? a jak nie, to zapraszamy do kina.
3. wszyscy tu zapewne czekają na 30 sierpnia, kiedy to nasz Ciemnościowaty Jegomość zawita na wielkie ekrany. zapowiada się huge birthday party (hot seventeen) Tweety w kinie.
Postaramy się szybko wrzucić kolejny, jeśli zobaczymy tu jakiś ruch i Wasze oczekiwanie na nowy rozdział (15 komentarzy)

BlueCandy&Tweety