sobota, 28 września 2013

20. W Każdej Małpie Znajdzie się Choć Jedno Ziarenko po Bananie

Los Angeles. Godzina 23.15 (można puszczać już porno w TV). Ciemno, zimno; wymykam się tylnymi drzwiami z jakiejś szatni. Kurde - czego tu żadnego włącznika nie ma? Gala, wielkie wokół tego halo, pieniędzy w to wrzucili więcej niż Real Madryt za Christiano Ronaldo i światła nie ma. O gasz coś stuknęło. Boszzz zbiegam po schodach najszybciej jak się da... Gubię buta (te baleriny to się na jogging nie nadają... tak tylko mówię, gdyby ktoś z was się wybierał), nie mam czasu na zakładanie, ktoś za mną idzie, a miałam się niepostrzeżenie wymknąć w połowie widowiska. I nagle, jak to uciekającym często się zdarza, źle staję na schodku i spadam z trzech pozostałych. Teraz to mnie na pewno usłyszeli. Zamieram w bezruchu i nasłuchuję (moje plecy, moje kolana, moje łokcie o ja nieszczęsna dziewoja). Nic nie słyszę, tylko mój szybki oddech i dźwięk klimatyzacji. W takim wypadku pozwalam sobie na głośny jęk i z trudem podnoszę się na obolałe nogi. Kuśtykając, wydostaję się na świeże (wielka metropolia, więc trochę nagięłam to stwierdzenie) powietrze, z jednym butem na nodze a drugim w ręku, rozglądając się po całym parkingu. Oto ja - wkurzony Niebieski Cukierek, który właśnie dowiedział się, że jego najlepsza przyjaciółka zmówiła się z największym wrogiem. Niebieski Cukierek, który jest u kresu desperacji, bo jego życie w 90% kręci się wokół właśnie tego wroga.

O Małpeczko! Ma miłości
Nieczyste Twe łapska zmoczone w zbrodniach tak licznych
dały mi do myślenia...
Pozostaw mnie i Tweety w spokoju....
Ta udręka za Twą sprawą doprowadza mnie do mdłości...
Ahh, nie masz dla mnie litości.
A nawet nocy nie starczy na wymianę tych niegodziwości,
którymi pogwałciłaś spokój biednych ludzi...
Opadam bez sil w łapy Zbrodniarza, nie mogę już walczyć.
To trwa za długo. 
Trzeba się poddać, podnieść białą flagę jak "Wolność wiodąca lud na barykady" 
...tylko może niekoniecznie w takim negliżu jak tamta.

Co byście zrobili na moim miejscu? Zakładam, że większość z was rzuciłaby się Mu w ramiona i piszczała z zachwytu. Niestety tym razem również nie doczekacie się romansidła. Jestem zdesperowana. Muszę Go dorwać, tym razem nie będę bawić się w gierki, po prostu Mu wygarnę wszystko, co mi zrobił. Mi i Tweety, że jedziemy na drugi koniec świata, żeby odzyskać pamiętnik, a On mi wali tu, że 'skarbie' i 'kotku'. Chyba nie odróżnia pracy, gdzie musi robić z siebie Sexypistols od rzeczywistości. Nawet nie pomyślałam, że pewnie będzie miał ochronę i tłum reporterów wokół siebie; i nic z tego nie wyjdzie, ale jak dowiedziałam się o niecnym spisku tych dwojga spiskujących, nie zastanawiałam się nad szczegółami. Na szczęście nikogo nie ma. Oczywiście oprócz ciemnej sylwetki, która po jakże widowiskowym występie wymyka się do swojej nory w Bel Air. Ryzykownie Styles, i za to ryzyko przyjdzie Ci zapłacić. Uh... chciałabym napisać, że biegnę w kostiumie z "Mission Impossible", mam mnóstwo gadżetów i świetną kondycję, ale wyglądam jak psychopata: włosy w nieładzie, poobcierana skóra, iii... but w ręku. Dobra - jakoś dam radę, tylko muszę się pospieszyć. Plus, że samochody są wysokie i nie muszę się schylać, gdyż mogłabym przez mój biedny kręgosłup już więcej się nie wyprostować. On idzie po jednej - ja po drugiej stronie. Jest szybszy, więc muszę prawie biec i jednocześnie uważać, żeby nie zdradzić się żadnym szmerem. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i podchodzę po ich drugiej stronie, mocno zatrzaskując.
- Wyjść tak bez pożegnania? - cmokam, kręcąc głową. – Nieładnie.
- Widzę, że z hejterki przerodziłaś się w psychofankę. Zakradasz się do mnie do domu, robisz niezły burdel... - wcale nie jest zaskoczony, zupełnie, jakby wiedział, że akurat teraz mnie tu spotka. Taka psycho na pustym parkingu. Bójcie się wszyscy właściciele czarnych Jeepów... Nadchodzę!
- Burdel to ty masz...
- Szzzz – przerywa mi i zastawia drogę, uniemożliwiając ruch, jak wtedy w kuchni. Co to do cholery ma być?! – Pojawiasz się na moich występach, biegniesz za mną na złamanie karku – przejeżdża po mnie wolno wzrokiem w dół i w górę z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem – może chcesz autograf?
Prycham jak rozzłoszczona kotka.
- Ty perfidna Szumowino - tak. To dobre określenie: szum (w głowie) i wino (za dużo butelek na gali) - Ty podstępna Kreaturo! Wtrącasz mi się w życie, przewracasz do góry nogami, uwodzisz przyjaciółkę - mierzę w Niego palcem i dźgam przy każdym oskarżeniu - świetnie się przy tym bawiąc. CO TY CHCESZ TYM OSIĄGNĄĆ? - głupie pytanie, dobrze wiemy co chce osiągnąć. Cofam to.
Łapie moją rękę i przygważdża do samochodu (nie za mocno, co takie chuchro może mi zrobić?).
- Nic szczególnego, chcę zyskać... nową - przybliża się ze przeszywającym wzrokiem - fankę. - Mówi to tak dobitnie, że jeszcze przez chwilę to słowo odbija się echem w moim mózgu.
- Co Ty zapisałeś się na jakieś kółko hipnotyzerskie? NIE ZOSTANĘ... ŻADNĄ... FANKĄ - unoszę podbródek i patrzę na Niego z wyższością (to przenośnia... niestety). Za duże ma te ślepia, gdzie tam szmaragdy, brzydki kolor zieleni, jak zupa szczawiowa. Gdyby Tweety widziała Go z tej odległości...
- Nie masz wyboru, jesteś na mnie skazana, nie uda Ci się uciec. Ja jestem wszędzie, tuż krok za Tobą, tylko idiota ucieka przed przeznaczeniem.
- W każdej chwili mogę to skończyć. Ja tu decyduję. - Wyszarpuję już nieco bolącą rękę z Jego uścisku. Wkurza mnie ta przewaga siły u facetów.
- Jedno słowo za dużo, a kot pójdzie w obieg. Chyba nie chcesz was obydwu tak pogrążyć... - Oh, jak On się świetnie bawi. - Skarbie - chciałby - to i tak prowadzi do jednego. Wrócisz do domu, a ja wciąż, gdzieś tam będę, wszędzie, w najmniej odpowiednim momencie się pojawię. Tweety na pewno nie da Ci zapomnieć... no i jest jeszcze coś - unoszę nieco brwi, a On lewy kącik ust. Mam dosyć tej rozmowy, jak zawsze jestem zupełnie nieprzygotowana, działam impulsywnie, bez zastanowienia - co jeszcze bardziej ułatwia mi sprawę... awkwardy. - Bosz jak to zabrzmiało....normalnie bym roześmiała Mu się w twarz. Zamiast tego jest tylko szept i cykanie świerszczy. Coś lodowatego przechodzi przez całe moje ciało. Nie wierzę. Nie wierzę, że Tweety Mu o tym powiedziała. Mogę tylko kręcić głową. Staram się zachować zimną krew, ahahaha jakbym nie była zmrożona do szpiku kości.
- Nie wiem o czym mówisz. - Oh, zwycięzca. Widzę tą minę dowódcy wygranej potyczki na polu bitwy (raczej polu ziemniaków).
- Twoja przyjaciółka była bardziej skora do wyjaśnień niż Ty. Nic Ci nie zostało Cukiereczku. Po prostu to przyznaj. Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Jeżeli to zaakceptujesz... będziesz miała w końcu upragniony spokój. Nie chcesz mnie uszczęśliwić?
- Ja ym ja... - czy ja się jąkam? Czuję się usidlona. Stoi i patrzy na mnie z maksymalnym skupieniem (dobre to kółko z hipnozą, takie skupienie lepsze niż medytacja). Mam wrażenie, że bezgłośnie mówi "zostań tą cholerną fanką bo mnie oczy już pieką". Małpeczka po prostu "pracuje" nad nową piosenką i bardzo chce zaśpiewać: 
I was the king of the world
I had everything I needed,
I owned every type of girl 

JA DO TEGO NIE DOPUSZCZĘ.

Wtedy nadchodzi moment, że wzdycham i postanawiam być z Nim zupełnie szczera. Otwieram usta... i nadchodzi moje wybawienie.
We are the crowd
We're c-comin out
Got my flash on, it’s true
Need that picture of you
It's so magical
We'd be so fantastico

- Paparazzi. - wskazuję na odległy punkt za Jego plecami.
- Co? - odwraca się za siebie i na kilka sekund oboje stoimy jak dwa słupy soli. On przewraca oczami i wszystko dzieje się tak szybko, że nie jestem w stanie nic zrobić, jakbym była bezwładną lalką w Jego rękach. Wkurza mnie ta bezsilność przy chłopakach, zwłaszcza przy Nim.
- Chyba będziemy musieli dokończyć tą rozmowę gdzie indziej - wpycha mnie do środka i zatrzaskuje drzwi. Moja mina srającego kota oddaje aktualny stan umysłu, który chyba nie ma zapisanej na karcie pamięci reakcji na taką wersję wydarzeń (dysk C przeciążony). Tłum teraz już wrzeszczących reporterów zaczyna biec (w zwolnionym tempie, wyglądałoby to jak reklama przecen w OBI,  tylko ci tutaj zamiast koszyków na zakupy mają aparaty).
Małpeczka siada za kierownicą, nie zapina pasów (oh no bo po co, młodzi, piękni, niezniszczalni) i w ostatniej chwili, zanim jeden z pismaków rzuci nam się na maskę, dociska pedał gazu. Z piskiem opon ruszamy z zatłoczonego już parkingu, lawirując między ludźmi i zostawiając na asfalcie ślady ścieranej gumy. Wybaczcie, ale stać mnie tylko na niezbyt elokwentny komentarz w postaci:
- AAAAAAAAAA... ja chcę natychmiast wysiąść.
- Wydaje mi się, że na ten moment nie ma takiej możliwości.
Leather and jeans
Garage Glamorous
Not sure what it means
But this photo of us, it don't have a price
Ready for those flashing lights...

No ja na pewno nie jestem gotowa. Zarzuca mną w jedną i w drugą stronę, jak na kolejce górskiej, których nienawidzę. Jakiś samochód uparcie podąża za nami, skręcamy w zupełnie nieznane mi uliczki. Czuję rosnący poziom adrenaliny, drżącymi rękami wyciągam telefon. Bateria jest prawie rozładowana, wystukuję szybkiego smsa do Fisha ("niech mnie Coster ratuje!!!"). Na kanarka nie mam co liczyć, najchętniej by mnie pewnie sama związała w kokardkę i wysłała do tego Psychopaty, żeby tylko spojrzał na nią tymi zielonymi ślepiami z udawaną wdzięcznością. Zatrzymaj się Szczawiowooka Kreaturo! Nie dociera do Ciebie mój wewnętrzny protest? Zbliżamy się do skrzyżowania, a czarny samochód podobny do naszego (to znaczy Małpeczki, nie żebym sobie Jego samochód przywłaszczała) nadal siedzi nam na ogonie. Dobra, zmieniłam zdanie.
- Szybciej jedź nosz!
- Jadę szybko, przestań panikować!
Taaaaaaaaaee... i ten moment, gdy wszystko zwalnia tempo i jest czas na przemyślenia bohaterki, która aktualnie, mogę Was zapewnić, jest w niemałym konflikcie ról, uciekając z pewną gwiazdą muzyki pop Jego czarnym Jeepem z prędkością ponad 140 na godzinę przed paparazzi, którym do niedawna sprzedałaby na spółkę z Costerem poniżające zdjęcia tejże gwiazdki...
Moje myśli krążą wokół mojego tragicznego położenia. Co to w ogóle ma być? Dorosły facet, którego managment zapakował ładnie do pudełeczka i obwiązał sweetaśna różową wstążką, żeby praktycznie 2 razy od Niego młodsze dziewczynki spędzały godziny na wymyślaniu przepięknych wizji ich wspólnego ślubu. 3 razy nie, dziękujemy. Patrzę na Niego i widzę przeciętnego, ale zrobionego na bóstwo chłopaka z piekarni, którego majątek osiągnął poziom znaczniejszych biznesmenów. Maszynka do zarabiania kasy, sterowana przez swoich managerów, którzy dbają o nieskazitelny wizerunek naszej pięknej gwiazdki. Mogli chociaż zadbać o całe spodnie. 
Ahhh  buntownicza krew płynie w Tobie Styles. Walnij sobie kolejne tatuaże, żeby jeszcze bardziej udowodnić, że Ty z początków Twej olśniewającej kariery i Ty obecnie to dwie, zupełnie inne osoby. 
Nie męczy Cię to? Takie udawanie kogoś, kim nie jesteś? 
Niestety moja obecna sytuacja zmusza mnie do współpracy z Tobą (wolę wcześniejszego Ciebie. Ten obecny mi tu Darkiem zalatuje), chociaż nikt nie pofatygował się spytać mnie: czy ja chcę w ogóle w tej grze wstępnej brać udział.... ahaha uciekam sobie z idolem nastolatek Jego czarnym Jeepem przed żądnymi krwi paparazzi... historia jak z dennego dramatu romantycznego (ale nie "Dziady" Mickiewicza, tylko coś typu "3 Metry nad Niebem"). Mnie to nie bawi. Nie mam ochoty jutro oglądać głupich pisemek z ciemnym Range Roverem na okładce i lawiną dyskusji: ustawka czy też nie? Ja się do Ciebie nie przyznam, możesz być spokojny. Odwieź mnie do domu. Tak, do tych zdrajców, którzy tak nisko mnie ocenili, że sprzedali mnie za jakiś kolorowy zeszyt! Chociaż... może zawieź mnie gdzie indziej? Ale na pewno nie do Ciebie. Ostrzegam Cie Styles - jeśli spróbujesz jakiś idiotycznych gierek, to ja się także zabawię... najlepiej Twoim kosztem. Pracujesz jako Amant - Idiota w dzień; jest po 23 już możesz użyć mózgu. Więc posłuchaj i przemyśl to, co mam Ci do powiedzenia: mam Cię dosyć, uczepiłeś mi się życia jak rzep psiego ogona, a ja jestem tym wszystkim zmęczona. Moje życie to porażka, apogeum tego wiru wciąga i wciąga. Chcę wrócić do domu, zapomnieć, że istniejesz i wymazać z mojego umysłu wszystkie incydenty z Tobą związane. Tak, chodzi o te nieszczęsne awkwardy. Moje życie to jakaś parodia, ja kiedyś jeszcze normalna byłam! Pewnie zauważyłeś, że Tweety codziennie usiłuje wykreować w sobie niepowtarzalność, na jaką stać buszowatą blondynkę spośród 7miliardów ludzi... i po części jej to wychodzi. A ja do cholery? Co nie wymyślę, czego nie zrobię, to Ty robisz zawsze to samo.
Małpa jedna wszystko małpuje po mnie. Macie - obraziłam Go. Co to ma być? Jak mi ktoś powie, że jestem niepowtarzalna, to go jebne. Na wprost. 

Ostry zakręt i zbliżamy się do świateł, które aktualnie każą się zatrzymać. Jednak nasz daltonistyczny, jak mniemam kierowca jeszcze bardziej przyspiesza (do tyłu mnie aż odrzuciło - "Za Szybcy Za Wściekli" część VI). Patrzę z przerażeniem na auta, które właśnie ruszają w przeciwną stronę... 3, 2, 1 przejeżdżamy ze świstem, a ułamek sekundy później ulicę przecina inny samochód, jadący w zupełnie innym kierunku.
- Zgubiliśmy ich. - On na chwilę odwraca się w kierunku tylnej szyby i lustruje pustą przestrzeń za nami. Chwilę potem dostaję standardowego smile'a... oh, a teraz puśćmy sobie jakiś stary utwór z lat 50 i dajmy się unieść emocjom:
So this is the night
Its a beautiful night
When we call it Bella Notte
 
Oh, jak słodko poliglotko. Potem On zarzuci rękę za moją głowę, tak od niechcenia i romans prawie gotowy. Tylko jest jeden mały mankament. Obok mnie nie siedzi mój wymarzony książę z bajki, a w radio lecą same rockowe kawałki z lat 60tych. Tym razem musicie znów obejść się smakiem, chociaż jedna ze stron może by nawet chciała, to ta druga nie myśli about any love stories. On szuka dziewczyny, która pokocha Go za to kim jest, a nie za kasę i pieniądze oraz pięknie ułożoną na swój sposób fryzurkę. W tym już miejscu, niestety moje drogie połowa z Was zostaje zdyskwalifikowana. Tak tylko uprzedzam, jakbyście rozpatrywały tą ofertę.
Patrzę na Niego słodko, tylko na tyle może liczyć za te wyszczerze.
- A teraz odwieź mnie do domu. - We wszystkich książkach o manipulacji każą mówić niskim, spokojnym, dobitnym głosem, utrzymując kontakt wzrokowy. Niestety najwidoczniej jestem mniej aktrakcyjna od asfaltówki z żółtymi pasami, więc ten ostatni warunek nie może być spełniony.
Kiwa głową, ale nie bardzo mi się chce Mu wierzyć. Noc jest piękna, wspaniała na spacer o północy z jakimś uroczym Francuzem u boku... a nie na szybką jazdę z Małpą po lewej stronie. 

Nie wiem, co dziewczyny w Nim widzą, nie jest wart żadnej z nich. Chyba, że trafi się jakaś tak samo zdeprymowana jak On. Jako, że już późno, północ na zegarach bije, wszystkie grzeczne dziewczynki o umysłach czystych jak woda mineralna kładą się spać, Wasz kochany Niebieski Cukierek opowie Wam bajeczkę na dobranoc. Niech ta bajka będzie dla Was ostrzeżeniem przed pochopnymi czynami. 

W ciemnych moczarach bardzo ciemnej krainy, w mrocznych odmętach bagiennych czai się potwór -
gatunek Małpeczkowaty oddychający beztlenowo (tasiemcowate). Nie wolno tam chodzić małym grzecznym dziewczynkom, z resztą każda z nich zna tę historię, która wydarzyła się lata temu.  
Była sobie dziewczynka imieniem Blue miała długie blond falowane włosy i była wyjątkowo śliczna. W dniu swoich 16 urodzin pojechała na przejażdżkę swoim kucykiem imieniem Tweety (miał długą puszystą grzywę - też blond). Postanowiła, że tym razem pojedzie kawałek dalej, aż na granicę z ciemnym lasem, gdzie zaczynało się bagno. Dojechali nad urwisko, skąd niedaleko znajdowało się bagno. Niestety kucyk fajtłapa (za wysokie obcasy nosił, od Loubutina pewnie) poślizgnął się i z krzykiem, i ogłuszającym rżeniem spadli w przepaść. Kucyk gdzieś tam spadł w maliny, a dziewczynka upadła w gęstą kępę trawy. Nie, uważaj dziewczynko to kocimiętka! - Znak, że Pan bagien jest blisko! Podobno zamieniał się w przystojnego chłopca, żeby wabić naiwne dziewczęta. Jednak Blue nie była taka, o nie! Ona dobrze wiedziała, że może Ją spotkać coś złego, jeśli ten Potwór Ją dorwie.
Nagle usłyszeli jakiś szelest, ktoś się zbliżał. Dziewczynka zamarła, ale Jej nieokrzesany kucyk, gdy tylko zobaczył postać Młodzieńca ogłupiał i zaczął wierzgać kopytkami, by Ten go uratował. Chłopak uśmiechnął się do zwierzęcia i zaciągnął je (taa kucyk sam się pchał) w głąb mrocznej głębiny bagna. Blue jeszcze przez chwilę trwała w bezruchu przerażona tym, co zobaczyła i tym, co może zaraz się z Nią stać.
Postanowiła natychmiast się wynosić. Jednak nie zdążyła nawet się podnieść, kiedy ktoś mocno oplótł Ją w pasie i uniósł w górę. Zrozpaczona dziewczynka zaczęła krzyczeć i machać nogami. Niestety - On był silniejszy i porwał Ją do swojego królestwa mroku, gdzie panują takie typy jak On.
Nie wiadomo, co stało się z dziewczynką, czy dalej żyje gdzieś jako więzień Pana Ciemności.
Powiem wam jedno: Nigdy, ale to przenigdy nie zbliżajcie się do granicy -
ON ZAWSZE BĘDZIE CZEKAŁ.