sobota, 27 kwietnia 2013

13. Takie Rzeczy Tylko w sERZE.


Problem badawczy: Po jakiego kota Panu Ciemności mój pamiętnik?


Hipoteza (według Niej): On chce zdobyć nieograniczoną moc i poluje na Charliego, a wiadomo, że ta ciota się nie obroni dlatego świat jest w niebezpieczeństwie. W kocie znajduje się dużo informacji o Charlim, stąd wiadomo, po co ten cały teatrzyk.

Czynności: Jedziemy do L.A., uratujemy Charliego i Ziemię przed szmaragdową zagładą.

Wniosek: Charlie się w Niej zakocha, pojadą na Azory i będą żyć długo szczęśliwie, odjeżdżając na białym pegazie z My Little Pony pośród różowych diamencików. 

Hipoteza (według mnie): Pan Ciemności ma oryginalne metody na podryw („podryw na kota”), najpierw chciał wzbudzić we mnie zazdrość (niech stracę, udało Mu się), a teraz chce, żebym pojechała za Nim do Anglii. 

Czynności: Wsiadam w tuk-tuka, samolot jest wieczorem.

Wniosek: Pobierzemy się i odjedziemy różową karetą, zaprzężoną w 69 czarnych kotów w dal do krainy szczęścia i biolchemu. Przepowiednia Hesitation się sprawdzi i busz ogarnie cały Londyn.

A miało być tak epicko. Miałam być wysoką, anorektyczną brunetką o prostych włosach i niebieskich oczach, wychowaną przez wilki, orły, króliki czy inne gady; zwyczajną nastolatką z milionowymi problemami, żyjącą marzeniami, która niespodziewanym wogle losem, trafem wygrywa/dostaje na 17 urodziny (wzruszyłam się…) bilet na koncert do Londynu. O bosz…. Dziewczyną, która chodzi w jednych dżinsach, z jednym starym plecakiem, zawsze bez kasy na koncie, a jednak znajduje te 1500 złotych o tak na pstryk na samolot do Anglii. Na koncercie pierwszy rząd czeka na nią z zarezerwowanym miejscem, tak, że stoi najbliżej Niego… (ja przepraszam idę po chusteczkę…). On śpiewa jej ulubioną piosenkę, tak akurat trafia na tą jedyną; i wtedy zauważa dziewczynę w tłumie. Na arenie 25 tysięcy ludzi, ciemny tłum, a On i tak potrafi dojrzeć jej kolor oczu (i want to spend my lifetime loving you…). Po koncercie tłum nagle wyparowuje, wszyscy rozchodzą się do domu, a Ona zostaje i spotykają się (teraz to już rzygam). Potem doświadczamy jakiś 3 miesięcy szczęśliwej miłości, po czym On ją zdradza, albo ona Jego. No wszystko jedno. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Tylko, że jak Ona to zrobi, On się nie gniewa, a jak On zdradzi, to związek się rozpada. No tak zawsze to On musi być winny, przecież ONA pisząca jest idealna. Potem krótki okres rozstania, wracają do siebie i w końcu żyją długo i szczęśliwie. TAK TO NIE LECIAŁO. 

Mamy jeszcze jedną możliwość: jadę sobie do Londynu, banan na twarzy, cała hepi, a na ulicy przy Big Benie, czy podczas zakupów na Oxford Street spotykam Go, bądź „niespodziewanie” wpadam na Niego. Jam dziecko w niedzielę urodzone. Poważnie – ile razy byliście w Warszawie? Ile razy widzieliście Wojewódzkiego? Ja też nie. Biorąc pod uwagę, że London city 8 razy większy, a Starbucksów jest jak psów, to z moim szczęściem na pewno trafię w jeden kierunek. 

Jest no…. Inaczej. Rzeczywiście zdałam sobie sprawę, że nie pasuję do tej bajki. Albo reżyser namieszał w obsadzie, albo nie chciał iść po schemacie. Problem w tym, że Jemu nie spodobał się scenariusz (czyli wersja kota) więc wziął nogi za pas i opuścił plan zdjęciowy. Ten kot jest potrzebny pewnie do jego własnych obróbek i poprawek. Hope so. No w każdym bądź razie coś nam nie wyszło z tym filmem. I mam szczęśliwą rodzinę, i nawet paru znajomych (szał ciał), i jestem w Rio, i mam busz na głowie, a mój książę nie był zamieniony w żabę. Rzeczywiście coś ten reżyser namieszał. Nic tu nie pasuje do ogólnie przyjętych norm prawnych.  

Pan Ciemności jaki jest, każdy widzi (chociaż śpiewa, you still the one – nadzieja umiera ostatnia). Chciałby, żeby każda dziewczyna była Jego. Ja już i tak Go kocham, ale stwierdzam, że każda miłość ma swoje granice. Chciwy dwa razy traci. Dosłownie. Pan Ciemności dwa razy próbował zrobić z Niej fankę, poległ podwójnie. Ale się nie poddał. Siedzi na google translate up all night i tłumaczy kota, ale polski to trudny język, powiedzmy sobie szczerze.

Moja przyjaciółka, jak już jesteśmy w temacie lingwistycznym, chciała kiedyś błyskotliwie zabłysnąć z hiszpańskiego, mimo iż uczy się szwabskiego (przepraszam za wyrażenie, po prostu nie mogę tego języka… ale Niemców tak). Miała być sentencja na pożegnanie, wyszły wentylatory małpeczek.
Więc, nawiązując do naszego porywacza biednych, małych kici, skąd mam wiedzieć, co za herezje Pan Ciemności w moim pamiętniku wyczytał? Nie mam pewności, czy genialna interpretacja google translate nie doprowadzi Go do takich wentylatorów czy innych środków przewietrzniczych. Ona może być prześladowana, za coś, czego nie powiedziała. 

Co jest najciekawsze w tym wszystkim, to to, że kółko wzajemnego polowania zamyka się. Pan Ciemności poluje na Nią; Ona ze mną na Niego. Przy okazji, ukatrupimy Fisha, za zmowę z Costerem (tak wyszło szydło z worka, kto na nas doniósł, ale nim się nie przejmujcie Sebastian i tak nas kocha). A Coster nasłał prasę na Pana Ciemności. Wszystko pozornie ze sobą niezwiązane okazuje się niezbędne do funkcjonowania bloga. Gdzie jest haczyk? W kocie – dopóki nie odzyskamy zeszytu, blog nie może iść dalej, a Pan Ciemności go nam raczej nie udostępni (to przez te monologi). Dlatego nakierowując was na dalszy bieg wydarzeń powiem, że opuszczamy Rio pospiesznie i wyruszamy na akcję łowniczo-ratunkową (coś jak Blondhunter). Muszę jeszcze spytać generała mamę dowódcę warty w pokoju obok o zgodę na przeprowadzenie operacji Talizman. Odmeldowuję się 0096. W sensie Tweety. 

***

Melduję się agent 00PLUTO. Operacja Talizman wymaga nie tylko poświęcenia, ale i również odpowiedniego przygotowania. To nie jest zwykła misja. To bitwa o Londyn, o wolność psów oraz wyznawców antyciemnych, o przyszłe pokolenia, które nie zaznają wolności muzycznej oraz gustowej, bo ta Małpa je omota. Gra na włosy, pazury i o tytuł władcy Londynu. Czas przygotować „awwwwwww”, „grrrrr” i wszystkie wyrazy małpeczkonaśladowcze. Do broni! 

… Znaczy do szycia. Do igły i nici. Operacja Talizman potrzebuje stosownego ubioru. Tweety w 2 akapitach zawrze opis mojego obcisłego, lateksowego stroju kota… takie mrau mówię wam. Przez to zgarniemy 25 jak nie więcej procent czytelników płci męskiej… chwila… jak coś sobie wyobrazić to u niej ciężko, a mnie w lateksie to od razu -.-

To będzie włamanie. Włamiemy się do ciemnego pałacu Lorda Ciemności.  Poszukamy pamiętnika Tweety. Znając moje utożsamianie  z Nim sprawdzę, czy ma sorbet mango w zamrażarce… i wtedy On wejdzie.Taki look na mnie (szmaragdowy look) z łyżką i kubkiem Jego sorbetu i takie głośne miauuuu.

Więcej sekretów naszej tajnej misji wam nie zdradzę, bo jeszcze Pan Ciemności bloga znajdzie. Ale jak wrzuci w translator to Mu wentylatory wyjdą. Będziemy walczyć z wiatrakami jak Don Kichote. Rozwiejemy Panu Ciemności ten Jego busz. Jak klimatyzacja nie da rady, to powalę Pana Ciemności moimi sucharami, których i tak za pierwszym razem nie zrozumie. Co za tłumok.
Tymczasem żegnam was mrucząco miauuuu :*


************************

 Pozdrawiamy wszystkich testowiczów, którzy tak jak Ona przez 3 lata dzień w dzień pisali rozprawki, po czym na egzaminie pisali charakterystykę :* Wąsy do góry, pośmiejmy się z 13 :) 
KOMENTARZ = MOTYWACJA (15+ i nowy ... lateksowy ;p)
Gdzie wolicie dalszą akcję w L.A (original) czy w Londynie (mniej original) ? :)
@BlueCandyTweety

sobota, 20 kwietnia 2013

12. Pokaż Kotku Co Masz W Środku

Wiecie, w sumie nie wiem od czego zacząć, ani jak to zgrabnie napisać. Mam to obmyślone wszystko w głowie, tylko muszę moją wizję ubrać w słowa. Pan Ciemności bardziej od rozbierania, więc raczej mi nie pomoże.

Ale o co chodzi. Tweety zamknęła się w łazience i od godziny siedzi tam i ryczy. Za to, że ten perfidny potwór z bagien czekolady (po prostu dno i 69 metrów mułu, no inaczej tego nie ujmę) trzymał mnie tak mocno (tyle wygrać), że nie mogłam się ruszyć ani w prawo ani w lewo…(too close). Objęcia Pana Ciemności... Ja chcę konfrontacji z tym Five O`clockiem, czy Tweety tego nie rozumie? Ja chce Mu wrzucić, nie się z Nim migdalić! Kici kici bądźmy nieprzyzwoici, ale bez przesady! Ale cóż, moja przyjaciółka blondynka tego nie pojmuje. To jest podejrzane - Tweety… razem z Małpeczką chcą mnie w coś wkręcić. Ja nie jestem właścicielką kotów, żeby w takie pornosy się mieszać. To jest blog, z tego się nie żartuje. W Barcelonie teraz tak jest podobno. To przez ten kryzys. W każdej bramie czai się ichniejszy swoisty Pan Ciemności. Jak cię wciągnie, to już nie wyjdzie się z tego w poprzednim stanie.

Bosz o czym ja myślę i w ogóle tu się zwierzam… moje nieczyste myśli… z chęcią pójdę do kościoła i lepiej na tym wyjdę, niż na tym całym Małpeczkomaniactwem… ja nie wiem co to pozory… ***** ****** W CIEMNIEJ BRAMIE!  A  JA JESTEM ANTY… NO KOT BY SIĘ UŚMIAŁ, PO CO SOBIE MYDLIĆ OCZY I ROBIĆ JAKIEŚ PAN CIEMNOŚCI, MAŁPECZKA… TAK POWIEDZMY SOBIE NA GŁOS, CO TU SIĘ WYPRAWIA… HESITATION, PARANOJA NORMALNIE… pisanie na Caps Locku wcale mnie nie uspokaja... 


W każdym bądź razie… słono płacę za ten ‘deal’. Otwieram drzwi pismakom i stawiam im czoła… Pan Ciemności wlazł pod łóżko, co jest dziwne, patrząc na Jego zwinność i koordynację ruchową. Tweety zajmę się później, jak siedzi zamknięta w łazience, to przynajmniej jeden problem mniej. Eh… Odwalmy ten wywiad i miejmy to już z głowy.
Reporterzy zasypują mnie milionem pytań. Będziemy stać do pasterki i o Nim gadać, a to dopiero karnawał. Za pismakami stoją fanki z wielkim banerem, prawie na okręg 3 stanów. Wołają, żebyśmy oddały im Pana Ciemności. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym wam Go zwrócić. Z całym asortymentem.
Młoda reporterka, na oko fanka, przystawia mi swój mikrofon prawie w zęby.
- Tak właśnie, Pan Ciemności - nie potrafi wymówić Jego tytułu nie uśmiechając się. - Zacznijmy więc notkę o tym jakże uroczym – nie za stara ta dziewczyna na tegoTeletubisia? – chłopczynie z kędziorkami na głowie. – Jebłam. Moja mina srającego kota wyraża wszystko. – Ahhhh… ktoś tu ma osobliwe podejście do Pana Lokkowego.
Patrzę na ten cały zgromadzony i podniecony tłum. Trzymajcie się, bo jebniecie 69 razy. Na kamerze skierowanej prosto we mnie widzę napis: Henryk spółka Z.O.O. Wyszło na to, że to ja jebłam.
- Podobno ukrywasz gdzieś naszego celebrytę w pokoju…? Gdzie? W szafie? W łóżku?
Spojrzałam na tą dziewczynę. Tylko czeka, żeby mnie z drogi zepchnąć i dobrać się do Pana Ciemności. Im odbiło na Jego punkcie. I to bardzo. Zaczynam Mu współczuć.
- Jesssssu…. Ja Pana Ciemności do łóżka nie wpuszczę – naczytały się Darka i myślą o jednym – może jakieś 12 mln osób łącznie z tobą tak, ale ja nie. O czym my gadamy w ogóle?  – Jessssu… wypowiedziałabym się bardziej szczegółowo, ale to by zepsuło reputację bloga… padłam po prostu od tych jej pytań.
 Reporterka widać nieusatysfakcjonowana moimi odpowiedziami przeglądała swój notatnik, cały zapisany w pytaniach. Długo jeszcze?
- Nasze źródła donoszą, że razem z Nim spędziłaś miłą kąpiel w czekoladzie… jak było? – Tych pismaków to już pogięło doszczętnie. Bosz... ja nie wiem w jakim ona kierunku zmierza. Ale ja nie podążę za nią. Wyłączam kierunkowskaz i walę na oślep. Teraz ja wytyczam jeden kierunek.
- Nie wiem, gdzie się podział ten mój dawny protest przeciwko temu skudłaczonemu szaleństwu ogarniającemu świat. Jeżeli tym wszystkim dziewczynom tak zależy i nie rozumieją, że On ich nie chce i traktuje jak coś co może mieć na pstryknięcie palcem… - mówię głośniej, tak, żeby On słyszał. Tak Małpeczko: to cały Ty. Przypomniało mi się, jak tam w restauracji, tego strasznego wieczoru, te dziewczyny prawie mdlały ze szczęścia, gdy mogły Cię dotknąć. Albo chociażby moja Tweety. Ryczy i się tnie.  – Ja się nie mieszam. Dla mnie Jego twarz budzi współczucie zagubionego gdzieś w tym chaosie chłopca, który szuka osoby, która nie będzie kochała Go za kasę, za sławę i głos, tylko takiej dziewczyny, która zakocha się w prawdziwym Panu Ciemności, a o którym nie mam bladego pojęcia i nie mam zamiaru się wypowiadać.
Jeszcze jakieś pytania? – Reporterka zaprzeczyła, i to naprawdę ledwo, zaskoczona moim wywodem. Monologiem. Więc ja też dziękuję, żegnam.

Odczekałam parę minut, aż pismaki odejdą, po czym na cały głos wydarłam się do Małpeczki.
- Panie Ciemnościiiii wyłaź pan spod tego łóżka!!!!! - Cisza. Ani prychnięcie, ani żadnej odezwy. Zajrzałam pod łóżko – pusto. Pan Ciemności zniknął. Szock. Musiał nas wszystkich zaślepić, bo nikt nie zauważył jak zniknął. Czyli to koniec naszej znajomości? Nie spodziewałam się, że nadejdzie tak szybko. Ale panie i panowie oznajmiam definitywny koniec Jego w moim/naszym życiu! Ogłaszam wyprzedaż na koty, czarne płaszcze, sorbety mango, orzechy, szmaragdy, polecam zniżki do fryzjera! Jednym słowem: PARTY.

Pan Ciemności okazał swoje dobre serce i zniknął. Zapiszmy tą datę w kalendarzu. W naszym przypadku Tweety powierzy te wszystkie sekrety kotu, który jest sercem, umysłem i duszą Szmaragdowego Talizmana.  Kot – mała słodka kicia, pręgowana, kwadratowa, tekturowa o 240 stronach. Cóż to dużo mówić. Kot zawiera całą prawdę o naszym życiu. Pierwotnie miał odbyć służbę na stanowisku zeszytu od matmy, ale los zdecydował inaczej. Kot od 1 stycznia wiernie przechowuje moje teksty, nasze dreamy, wizje i przemyślenia dotyczące Talizmana. Tweety karmi go coraz to nowym tuszem, markerami, kredkami. Dodajmy jeszcze do tego błyskotliwe wrzuty na Pana Ciemności, a otrzymamy genialne połączenie na szmaragdowe omotanie... Jednak to, że Tweety spotkała w realu Pana Ciemności przekonało Ją, że On już nie jest taki cudowny i wspaniały... kiedy ukazał swoją prawdziwą naturę, zobaczyła, że ta wredna Małpeczka wcale nie zasługuje na miano Księcia z bajki, a raczej na dręczyciela, sadystę, łamacza serc i porywacza... chcecie więcej dowodów?... a no właśnie mamy dowód, kiedy to zauważyłam, że nasza kicia, a dokładniej pamiętnik, w którym 69% a nawet 96% to teksty i odpały… ZNIKNĘŁA. Tak proszę państwa Rio już nie jest bezpieczne… już nigdzie nie jest bezpiecznie… jesteśmy na planecie, w układzie słonecznym ba, całej galaktyce omotanej Panem Ciemności… Jego siła jest tak potężna, że tylko On sam może Cię od niej uwolnić…Jeśli przeczyta zawartość kota, to nie dość, że Szmaragdowy Talizman upadnie, to Pan Ciemności zacznie nas ścigać za te wszystkie wrzuty pod Jego adresem. Czarny kot wyrusza na łowy...


**********************************


Ciężkie czasy nadeszły, blog przeżywa kryzys, ale mamy nadzieję, że nie odchodzicie od nas. Nie będziemy grać na litość - ale mówiąc szczerze bez waszych KOMENTARZY to pisanie nie ma sensu. Postaramy się dodać następny rozdział jeszcze przed weekendem, jeśli nauka pozwoli. 
Do następnego! :)
Blue Candy & Tweety



środa, 10 kwietnia 2013

11. Gdzie Nie Ma Boga, Tam Zaczyna Się Pan Ciemności.

Legenda: Jej przemyślenia - zwykła czcionka.
Przemyślenia Tweety - pogrubiona czcionka.

Znajduję się w białym pomieszczeniu... Właściwie nie widzę ścian, jest tylko biało... I to bije po oczach, że aż głowa boli. Trochę to dziwne, bo nie lunatykuję. Co prawda zdarzało mi się rozmawiać z Tweety o grzybach przez sen, ale o żadnych wycieczkach Małpeczkonoznawczych nie było mowy.

Słyszę jakieś podejrzane skrzypnięcie… odwracam się powoli, po plecach przechodzą mnie ciarki od dzikiego łoskotu (taki okropny dźwięk, nie wiem, jak to konkretnie nazwać). Kilkanaście metrów dalej stoją ogromne, kilkutonowe drzwi (jak od sejfu z "Mission Impossible") ...I one się zamykają... i jak w tych wszystkich horrorach typu Scooby Doo jest to jedyna droga wyjścia. Ucieczki. Narasta we mnie coraz większa panika kiedy staram się do nich dobiec (staram się, więc mi nie wychodzi)... I wtedy słyszę  głos...Tweety, ale nie tego kanarka tylko mojej przyjaciółki.  Przystaję na chwilę, szukam jej. Po przeciwnej stronie białego pokoju stoi kilkanaście piszczących dziewczyn. Te piski są trochę przytłumione i zniekształcone... I moja przyjaciółka też tam stoi i patrzy się na szczerzącą się twarz, tylko to nie jest miły, delikatny uśmiech... Jest on przepełniony ...bosz nie wiem... No to jak uśmiecha się psychopata przed morderstwem... UŚMIECH PANA CIEMNOŚCI.

Każdy może okazać się psychopatą… no każdy… Wy, ja, Tweety (z tym buszem na głowie, widły czy miotła by jej pasowały), Coster (biały Iphone narzędziem zagłady), Fishu, Burak, ale On w szczególności. On jest jak meduza kostkowata – panicznie się ich boję. W końcu w każdym z nas kryje się psychopata.
Co robią tacy? Porywają, znęcają się, zabijają… czerpią z tego satysfakcję. W tym momencie objawiła mi się Jego ciemna strona… ciemna strona kota. Pantery w sensie. Podbiegam szybko do Tweety i wyciągam ją z tego tłumu. Bosz… ten busz trochę waży… nie mówiąc o reszcie. Fishu by się przydał… a gdzie ta ryba polazła? Nie ma czasu. Muszę działać sama. Zaskakująco dobrze mi idzie, zbliżamy się do drzwi… zostało coraz mniej czasu. I wtedy On wychodzi z tłumu... Jego szmaragdowe moce motają moją przyjaciółkę. Jedno zdanie: „Come to me”. Tweety przepadła. Gdy już ogarniesz, że to spojrzenie cię omota, jest za późno na ucieczkę. Role się odwróciły, teraz to ona mnie ciągnie… w przeciwnym kierunku… dookoła słyszę jak On śpiewa: „nigdy nie przestanę… wiesz, że zabiorę cię do innego świata”. Ale ja nie dam mu tej satysfakcji łososiowi perfidnemu. Nie tym razem.

Usiłuję zmusić Tweety umysłem do ucieczki…. Niestety. Nie umiem omotać myśli jak ta Małpeczka… co prawda wstyd tak zginąć z rąk Pana Ciemności osobno, bez Charliego (o tym zdrajcy Fishu nie wspomnę), ale pocieszające jest to, że one day maybe next life będę pięknym kwiatem lotosu rosnącym w oczku wodnym jakiegoś cesarza Chin… ale jeszcze nie teraz. Stanę do walki sama. W imię wszystkich na tym świecie wyznających poglądy antyciemne. Never say never.

Wyciągam z torby moją broń. Mam twixy, dam radę. Wtedy otaczająca nas biel ciemnieje. No nie to nawet ściany są po Jego stronie?! Wszyscy ciemnieją, rozpływają mi się przed oczami… czy tak działa omotanie? Nie… obudziłam się. Bosz… nigdy więcej czekolady przed snem…
 Kotś.. znaczy ktoś puka (jak się pisze z natchnieniem to się nie patrzy na ortografię). Zwlekam się z łózka i podchodzę do drzwi. Iphone Tweety leżący na komodzie pokazuje 6.09 matko po co tak wcześnie? Pytam kto tam – cisza. Kto wie, czy po drugiej stronie nie czeka Charlie, który przyjechał dla mnie z L.A? Nie, nie łudźmy się i tak by nie przyjechał. A jeśli to cichy zabójca, albo psychopata? Co jeśli otworzę drzwi i pojawi się wir szóstek i dziewiątek i porwie mnie mr. Wyklęty?
- Nie dowiesz się, jak nie otworzysz i nie sprawdzisz – mruknęła Tweety. – I przestań do siebie gadać.

Nie dadzą człowiekowi pospać, ale skoro już pewnie Fishu przylazł, to przydałoby się wstać. Jeszcze mnie Sebastian nieuczesaną zobaczy i się przestraszy (trauma z dzieciństwa). Chyba sama muszę pójść otworzyć, bo Ona od paru minut zastanawia się kto stoi po drugiej stronie. Sprawdzam godzinę – nadal 6.09 dziwne, zdawało mi się, że Ona dłużej tam jest, ale widać nie mam orientacji w czasie.
Chyba mi się udzielił złowrogi nastrój wiszący w powietrzu. A jeśli tam rzeczywiście stoi psychopatyczny morderca? Otwieram szybko i zamykam drzwi… Boże… i te awkward moment, gdy po drugiej stronie stoi mr. Perfect. Jebłam. Zgon na miejscu. 

- Morderca? Mówiłam… - Tweety uśmiecha się głupkowato. O matko nie… nie wierzę… bosz. Otwieram… ja też jebłam. Już chyba wolałam psychopatycznego mordercę, albo Kubę Rozpruwacza. Nie zdążam zamknąć drzwi, bo On wchodzi do środka. Potem przekręca zamek. Bosz… ja już widziałam ten horror… i nie chcę grać w drugiej części.
- Czego tu chcesz? – ON. TU. W MOIM POKOJU. Ja jestem antyfanką podobno… już nie wiem w co wierzyć. Moje życie to labirynt jak w Percim Jacksonie…

- Przyszedłem prosić o przysługę. – OŁEMDŻI PAN CIEMNOŚCI  W MOIM (naszym) POKOJU PRZYSZEDŁ SPECJALNIE (albo i nie) DO MNIE (do Niej) I PROSI MNIE (albo Ją) o PRZYSŁUGĘ. OŁMAJGASZ jebłam podwójnie. Jesssuuu On siedzi na tym samym krześle, na którym ja wczoraj siedziałam!!!! Bosz bosz bosz…. I spojrzał się na mnie! fhddhfsfhskjdhjhfdsjkhdk;l!

- Zależy co chcesz. – Pan Ciemności uśmiechnął się pod nosem. Będę siedzieć za te konszachty z wrogiem. Albo dostanę krzesło elektryczne. Uśmiech psychopaty… ja to znam panie Wyklęty, nie wkręcisz mnie. Jestem blondynka niewkręcywalna. Miło mi.

Bosz… uśmiechnął się. Zrobię co tylko chcesz… ! Ona też, tylko tak udaje! Proś o co chcesz! 

- Chodzi o to… - zaśmiał się. Diabelski śmiech. Co te dziewczyny w Nim widzą? – że ktoś wrzucił do internetu zdjęcia z wczorajszej… hmm …. Imprezy. Widać mnie… - no i dobrze ci tak Czekoladowy Wciągaczu -  widać was… - oo zajebiście, w sieci krążą fotki jak kąpiemy się razem w czekoladzie?

Mam… mam z Nim zdjęcie? Czyli w mediach krąży plota, że byliśmy razem na przyjęciu, awwwww. Ją się wytnie. Albo zamienię nam głowy. I powieszę zdjęcie nad łóżkiem. Kocham Rio. Tyle zostawimy tu wspomnień…
- W związku z tym chcesz, żebyśmy…. ? – ciągnęła Ona. Ohh nie przerywaj Mu! Niech mówi… mówi tak pięknie…

- Chcę, żebyście powiedziały prasie, że nigdy mnie nie spotkałyście.

Będę ukrywać prawdę o nas przed całym światem…

Hahahah, chciałbyś.

- Nigdy mnie tu nie było. Zdjęcia są na tyle rozmazane, że nie można jednoznacznie określić, że to ja. Musicie powiedzieć, że cała ta wczorajsza afera była z kimś innym.

-Nie ma sprawy. – W końcu odważyłam się odezwać. A On się uśmiechnął…. Nanananana.

- Dobrze. Powiem tak. – To będzie najlepsze dla wszystkich wyjście. Wymazujemy Pana Ciemności, nie dam się otumanić. – Ale właściwie czemu?
- To już moja sprawa. Muszę szybko wracać do Anglii. Zapłacę jeśli trzeba.
- Dobra. Zgadzam się. Ale nie chcę twoich pieniędzy – ahh te dzieci show biznesu. – Nigdy cię tu nie było. Ale nigdy się nie spotkamy. Ani ze mną, ani z Tweety. Deal?
- Deal. – No i będzie „Ta co zawarła umowę z diabłem”.  Wkrótce w kinach. Blondynka z ulizem. Polecam.
– Tweety – Znowu dał smile. Rzygam tymi Jego smilami. – ciebie też to się tyczy.

Deal z Panem Ciemności…. Bosko! Najpierw tajemnice, teraz ta umowa… bosz jakie tu frapujące reakcje zachodzą.

- Dzięki dziewczyny, że można na was liczyć  - ja wiem, że pod przykrywką tego uśmiechu kryje się nóż, który wbije mi w plecy, jak tylko się odwrócę. Więc podchodząc do drzwi, jestem cały czas przodem do Niego. Odwracam się tylko na moment…. Odblokowuję zamek... naciskam klamkę… gdy Pan Ciemności rzuca się na mnie. Chyba jeszcze nie zbiera się do wyjścia...  Charlie ja się pytam gdzie ty jesteś?! Ten dziki kot zaraz mnie dopadnie! A dopiero co zawarliśmy deal!
Wypadam na korytarz... scena jak z najczarniejszego horroru... a On zaraz za mną i wciąga mnie do środka. Gdybym miała kilometrowe pazury jak Tweety, to bym chociaż mogła walczyć, albo złapać się czegoś.
- Nie możesz mnie teraz zabić! - Czy Tweety jeszcze nie usłyszała mojego desperackiego tonu? - Bo blog będzie za krótki!

Awwww Pan Ciemności w akcji... bosz... co za napięcie. A Ona Mu się wyrywa jeszcze... awww. Mogę Ją zmienić, jeśli trzeba.
- Ej, jak Ty jeszcze żyjesz, jak Pan Ciemności zacieśnia to omotanie wokół ciebie? - Krzyknęłam do Niej. I znowu ten moment gdy reszta świata Jej zazdrości.
- Żyję jak tasiemiec... - wysyczała Ona. - beztlenowo!

Fishu mnie zostawił, Tweety znowu jest pod szmaragdowym urokiem, a ta brytyjska stodoła mnie dopadła. Paparazzi, którzy przybiegli pod nasz pokój zastali zamknięte drzwi. I ciszę.

Kot jest dziki Kot jest zły
Kot ma bardzo ostre kły
Kto spotyka w Rio Kota
Ten ucieka jak sierota.

Już ja mam lepszą kondycję...


**********************
Ufff... 11 gotowa. Uwaga do wszystkich czytających jednostek: Robimy SPIS POWSZECHNY.
Jeśli przeczytaliście ten rozdział i zamierzacie tu wrócić napiszcie w komentarzu (cokolwiek). Chcemy zobaczyć ile osób nas czyta. CZEKAMY NA KOMENTARZE. Nie pytamy się o Pana Ciemności, bo już wszyscy pewnie wiedzą. Zgadujcie Charliego (czytajcie uważnie ten rozdział :*) 
Czy wszystko jest jasne i przejrzyste? :) 
@BlueCandyTweety

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

10. No Jakoś Się Tak Perfidnie Złożyło.

Tweety is back! Kto się cieszy? Tak wiem, normalnie zumbujecie z radości, więc myślę, że mogę wypełnić powstałą tu za panowania Fisha pustkę międzywydarzeniową (to jakiś ocean). Niby taka niemiecka precyzja, a Sebastian dobitnie przelał czekoladę w poprzednim rozdziale. 

Co do mnie, to siedzę sobie na krzesełku, dyndam wesoło nóżkami (brakuje jeszcze słodkich warkoczyków, różowych bucików oraz pluszowego pony) i usiłuję przywołać mój umysł do porządku. Czuję, jak połowa mnie usiłuje wyrzucić Jego z głowy, ale ta druga wciąż i nieustannie mota moje myśli (ale On jeest taaaaki pięęeękny!). Muszę wyglądać jak niedorozwój. Przynajmniej w ten sposób widzą mnie te wszystkie zawistne dziewczyny, które właśnie mijają mą zacną osobę i lecą do Niego. Ha, też by pewnie chciały mieć takie zbliżenie poprzez shejka, albo co bardziej podtopić się razem w czekoladzie (o matko jakie to piękne… żenada). Jedna przebiegając obok mnie (fajne ma buty), szturchnęła mnie niby to przypadkiem, aż zachwiałam się na moim krzesełku (ja ją szturchnę). Troszeczkę, tak ociupinkę jestem jej wdzięczna, bo w końcu powróciłam do świata ogarniętych. Patrzę na te pożal się Boże ratowniczki, gdy wyciągają Jego z fontanny. Co chwila poprawiają włosy, sukienki, no błagam, przeż On zaraz z powrotem wleci do tej czekolady. Ja bym im pokazała pierwszą (w zasadzie drugą) pomoc, ale bez maczugi, tasaka i drutu kolczastego się do tych dziewczyn nie zbliżę. A On się do nich tak uśmiecha (ja już tak dłużej nie mogę, no dalej idźcie sobie stąd, bo mi się zaraz cała glukoza w organizmie spali z zazdrości) ahhhh.

Bosz, ile bym dała za ten uśmiech. Znaczy.. ten Pana Ciemności, nie ten Fisha, który po raz kolejny udowadnia zgromadzonym tu jednostkom, że należy mu się tytuł Best Intubator (no było coś takiego). Fishu złota rybka i rączka jednocześnie – i pohejtuje, i porobi za podstawkę, i doda wpis na bloga, i wyintubuje każdego (no dobra z jednym ciemnościowatym wyjątkiem), i ziemniaki potrafi obrać! (nauczę się przed 11, promise). No złoty chłopak, chociaż teraz ten gold to taki podpalany lekko się zrobił od czekolady, jak prowadzi zataczającą się Ją do mnie. Ona chyba sobie nie zdaje sprawy, ile dziewczyn Jej zazdrości. Jednak widzę po tej zombie minie, że chyba Ją to nie kręci. Fishu dał mi moją przyjaciółkę do podtrzymania (no i brawo, po sukience), a sam poleciał po chusteczki. 

- Mam Go dość. Jego i tej całej Jego rybiej ferajny! – Ona odepchnęła mnie i stanęła samodzielnie. – Bez obrazu dla Fishu – dodała, bo Sebastian właśnie przyleciał z chusteczkami.
Nagle Ona zachwiała się, to pewnie przez tą czekoladę w butach, a Niemiec odruchowo złapał Ją w ramiona (stwierdzam zgon, bo refleks Sebastiana). Bosz Fishu naprawdę, to ty powinieneś być Wallflowerem, a nie Charlie. 

W sumie nad Charlim nie będę się teraz zastanawiać, bo usiłuję przywrócić Ją do kontaktujących (za dużo cukru!), lecz także obserwuję (no skręca mnie normalnie, jak widzę tą obstawkę w kusych sukieneczkach przy Nim) co się dzieje na tamtej poszkodowanej części sali. Oh widzę, że On spokojnie poddaje się pomocy tych dziewczyn, dość, bo dostanę zaraz skrętoskrzywu twarzy. 

Słyszę jakieś podejrzane miałczanie. Patrzę na Nią, chyba ta glukoza nie tylko u mnie się spala, bo Ona znajduje się w stanie przedmonologowym. Uwielbiam Jej monologi. Następny blog będzie dramatem.
- Są jeszcze ci, co myślą... Ci, którzy nie zostali omotani, ci którzy zmienią rzeczywistość... ci którzy zmienią nowe pokolenia – muszę namówić Jego (oczywiście jeśli tylko nadarzy się stosowna okazja, żeby obsadził moją przyjaciółkę w jakimś filmie – może z Charlim? Hahah, po trupie Fisha). - Odejdzie Pan Ciemności i Jego zła br.. zła br …
- Zła broda? - był taki pirat Złobrody, to pewnie z tego mi się wzięło.
- Złow.. – to przez ten cukier – Jego złowróżbne knowania przeciwko wszystkim nastolatkom. A potem, potem nadejdzie busz... i busz pochłonie wszystko. Ogarnie Charliego... ogarnie Londyn... ogarnie illuzjons… czy jak to się nazywa?
- Hesitation w sensie? – A było takie piękne napięcie. Nie wiem, skąd palnęłam hesitation, było to pierwsze słowo, jakie wpadło mi do głowy (a może On nasunął mi taką odpowiedź?). W każdym bądź razie, we wszystkim takich pięknych, pełnych płytkiego napięcia historiach musi mieć miejsce jakaś równie dziwna przepowiednia, która podpowie nam, jaka przyszłość nas czeka (szczerzę, ja tej tutejszej tak w 69% nie ogarniam). Warto tu także dodać, że od mojej nietrafnej odpowiedzi powstała nazwa tego monologu, czyli „Przepowiednia Hesitation” (jak się tak rozpisuję o tym, to nie pomijajcie tego fragmentu, przyda się w przyszłości).
- Nie… hahahah, ten stan w Ameryce.
- ILLINOIS! – No tak, przecież Ona nie ma pamięci do nazw. Lubię Illinois.
- Illinois i ohary, Ohajo (you mean Ohio)! I koty, a kot Go…
Niestety nie dane nam było dostąpić tego zaszczytu dowiedzenia się co Go kot, bo Ona zemdlała (widocznie busz pochłonął też Jej glukozę). A może w tym przypadku Pan Ciemności ma opóźnione działanie? Nie wiem, ale cała nasza kompania (znaczy ja, Ona, Fishu) udała się ruchem niejednostajnie przyspieszony (coś na kształt mojego spaceru do tego warzywnego zdrajcy) do pokoju. Fishu z przodu z Nią na rękach, ja ubezpieczałam tyły - kto wie, czy gdzieś za tobą nie pędzi stado zawistnych nastolatek żądnych zemsty za zbrodnie przeciw ludzkości? Jeśli te dziewczyny liczą na jakiś order typu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, to niestety przykro mi, ale Pan Ciemności takich nagród jeszcze nie zakupił (dostępne po 6,69). 

Więc piorunochronem opuszczamy restaurację, po schodach szybko na górę i wpadamy do pokoju.
W tym miejscu warto jeszcze napomknąć o osobie, której nienawidzę teraz najbardziej na świecie. Tak tak, o Costerze mówię. Zmywając się szybko z restauracji, kątem oka (mam wyrobione te małe cząstki oczu, ćwiczę je na różnych przystojniakach) zobaczyłam, jak ów nasz skejcik wyciąga Iphona (ale lans, już by sobie odpuścił, wszyscy widzieli, że biały). Zdałam sobie sprawę, że po uno: zadziwiające jest to, że w obecności z Nim w jednym pomieszczeniu mój umysł oraz zmysły pracują na pełnych obrotach; a po due: że ten telefon skierowany w kierunku Pana Ciemności musi mieć teraz otwarty aparat. Nikt tego nie zauważył, tylko ja, no bo nikt nie zareagował (ha! I to jest szpan, a nie tam biały Iphone). Chwila moment, po co Costerowi Jego zdjęcie? Najbardziej oczywistym wyjściem jest to, że może je zamieścić w internecie. Wtedy zjadą się fanki z pobliskich okolic (Rio liczy ze 12 milionów ludzi, niech 10% z tego będzie fanami…), a potem pismaki. A jeśli ta hiena sprzeda zdjęcie pismakom? To najpierw pojawi się prasa, a potem dopiero te 10 procent z 1,2 mln dziewczyn. Myślę, że Coster wybierze drugą opcję, bo nieźle na tym zarobi. Jak reszta świata dowie się, co zrobiłyśmy Panu Ciemności, trafimy do Czerwonej Księgi gatunków wymierających. Jeśli dożyję do następnej części, to spiszę moją ostatnią wolę. Jej też. 

ILEŚ GODZIN PÓŹNIEJ

Tyle potrzebowaliśmy wszyscy, żeby wytrzeźwieć i doprowadzić się do stanu, w którym moglibyśmy się pokazać ludziom. Siedziałyśmy teraz w naszym pokoju same, bo Fishu poszedł do siebie przed chwilą. Już zachowywaliśmy się normalnie - widocznie Pan Ciemności ma pokój po drugiej stronie hotelu, bo nie odczuwam żadnego pola uzależniającego ani nic z tych rzeczy (no się okaże, że pokój obok, tylko betonowe, nieprzepuszczające promieniowania ściany).
- Czy ty przypadkiem dzisiaj nie postanowiłaś obrobić wielkiej, dobrze prosperującej cukierni, która o dziwo miała wszystkie wypieki malagi, przez co jestem w stanie sobie wytłumaczyć to, jak wrzuciłaś Go do tej fontanny? - hfvshfdsjhfsjkdsihsainh... no nie potrafię opisać mojego bulwerSu wobec tego, czego dopuściła się ta niby "anty".
- Gdzie nie wejdę, to ta uśmiechnięta gęba - wchodzę na Twittera - jest. Na youtubie w propozycjach - obecny. A teraz przyjeżdżam na wakacje, chce się wyluzować, Pan Ciemności is OUT, już myślę, że będzie świetnie, genialnie (jest malaga jest impreza) i pojawia się On.
- O gasz... biedny Pan Ciemności. - Szkoda mi Go. Przecież taka dobroduszna istota nie zasłużyła na takie traktowanie. Mam nadzieję, że z Jego fryzem wszystko w porządku. Biedny On... chlip.
-  COOOOO??? pfff niech mi głupia małpa w paradę nie wchodzi. O gaszz.. moja obecna egzystencja to jakaś pomyłka. Padłam ofiarą prześladowania za poglądy anty-ciemne.
- Oj naprawdę daj już spokój, On nic ci przecież nie zrobił, a ty z tego robisz aferę i teraz wszyscy będą o tym mówić. - On jest i tak udupiony przez tą fontannę, nie pogarszajmy sprawy.
- AHAHAHA "Jakaś wielka, żółta plama, otoczona buszem rzuciła się na Pana Ciemności, kiedy to On w swym majestacie przemawiał do Jego żałosnych fanek, jaki to On nieomylny i im łaskawie w nagrodę, że Go wielbią da szmaragdowy look". Już widzę te nagłówki. - Skąd w tych ludziach tyle nienawiści? A bo za dobrze mają!
- To myślisz, że będzie jeszcze okazja, żeby Go spotkać (omówię przy okazji ten występ w filmie) i przeprosić? - Nadzieja umiera ostatnia. Może się nie obraził zbytnio? W końcu tak sweet wyglądał w tej czekoladzie.. mmm. 
Chyba moja myśl wpadła w ślepy zaułek. Jej spojrzenie pełne politowania wyraziło wszystko:
- Trzeba ci znaleźć kogoś, - wzdech - tylko żadnego skejta, piosenkarza też nie, a wszystko inne tak.. - wzdech again - zgadzam się na takiego ulubieńca... zabrzmiało jakbym o psie mówiła. 

Morał tego rozdziału jest taki: 
On tu jest On tu jest                                                   (Pan Ciemności)
Wali tu rybami                                                            (Fishu)
A w Brazylii busz zaświecił                                          (Tweety)
Wszyscy są zjarani                                                     (Ona)

***********************

Myślę, że jesteśmy winne Wam wyjaśnienia co do tego rozdziału, a w szczególności końcówki: Były święta, była malaga.
Samujcie KOMENTARZAMI (15+ i następny rozdział) dorzucamy spóźnione Wesołych Świąt i króliczka z marchewką :)
@BlueCandyTweety