poniedziałek, 26 sierpnia 2013

19. Do Czego Mnie Nagabujesz Zdeprawowana Niewiasto?

Zazdrościcie mi? Taa… Jeszcze się pytam. 3 ciacha grają o mnie w karty. Hahahhaah, nie no sorry (wcale mi nie przykro), ale ja aspiruję do ludzi inteligentnych i wykształconych, gdzie dziewczyny nie sprowadza się do rangi rzeczy – co my w średniowieczu żyjemy? Nie jestem nagrodą, jestem człowiekiem. Ale kto na to patrzy?
Coster wyłożył karty na stół, przedstawił swoje warunki, po czym rozsiadł się w wygodnie w fotelu. Pan Ciemności spoważniał, przeczesał ręka włosy (ajm dajen #offiszial) i po chwili przyłączył się do gry. Jak Amerkaniec wygra, to wracam z nim do domu (czytaj mam dług do końca życia) i z kotem. Tyle dobrego, ze Coster ogra każdego (się zrymowało)…. ale…ale dlaczego Coster? *płacz i lament*
Natomiast w przypadku wygranej brytyjskiego (jak dotąd przypuszczałam) „Gentlemana” On nie wypuści mnie do domku. Jam karta przetargowa w tej wymianie. On zrobi z Niej fankę (ale będzie drama…), stawiając na szali nie tylko kota, ale również mnie, czy Jej się to podoba czy nie. Cel uświęca środki. Makiawelizm. Głupi Anglicy.
Coster pewny siebie (as always), happy 4 ever; Panie Ciemności - mam nadzieję, że ten smile towarzyszący Ci od dłuższej chwili jest udawany; runda pierwsza. Rozdali, przyklepali i Fishu dorzucił się do gry. Oboje spojrzeli na Sebastiana jak na idiotę. Szczerze mówiąc ja też. W każdym bądź razie, nie to żebym w Fisha nie wierzyła, ale liczę, że Niemiec zna się na pokerze w równym stopniu co na fifie. A Fishu im palnął, że on gra z dobrego serca i o dobre moje imię. Coster jebnął (żadna nowość), Pana Ciemności zatkało (oj z podziwu, widziałam to), ale Sebastian był zbyt pewny siebie. Albo tak udawał. W końcu zdolności aktorskie ma zajebiste. Bosz kochany, postawie mu ołtarz, jak wrócimy do domu. Sebastian ma złote serce. Bierzcie go, póki niezajęty.
Dla urozmaicenia wspomnę, że mimo oczywistego sprzeciwu Costera (co on będzie z dziewczyną grać? Obraza majestatu), On pozwolił mi wziąć udział w kilku partyjkach (łaskę mi robi, no popatrz ty). Z tym, że ja nie potrafię. U mnie w gimnazjum grali przez 3 lata w pokera, ale stwierdziłam, że jest to gra dla chłopaków. Dziewczyny: hazard się przydaje. Jeśli chcecie obronić swoją godność, czy to co wam ewentualnie pozostało, to idźcie do kasyna.
Poker jest taki pasjonujący, że połowę gry niestety przegapiłam (so sad), zwiedzając mroczny (bo pogasili światła… dla atmosfery mmmm) pałacyk Pana Ciemności. Mało było tam osobistych rzeczy takich wiecie…sentymentalnych, pewnie większa część Coster sprzątnął ze sobą przy ostatniej wizycie. Ponownie zajrzałam do brokatowego pokoju, gdzie zostawiłam swój podpis. Bosz… co za wiocha. Chciałam być fajna… no to mi nie wyszło. Jeden rzut okiem na półeczkę, skąd zabrałam pamiętnik, zanim On z całą satysfakcją odebrał go mnie. Znowu (też bym chciała do tego nie wracać). Jedna, ciemna, pognieciona, pomięta, zapewne namiętnie czytana książka na dobranoc. Że też jej nie zauważyłam wcześniej.
Poradnik ‘Jak nie dać się omotać?’ 69,99. Poleca wydawnictwo Czarny Kot. I ten awkward moment, gdy naprawdę istnieje takie wydawnictwo. Nawiedzony dom, wynoszę się stąd (chłopaki jak skończą, to odwiozą mnie do domku). Odwrót w tył (nie, do przodu -.-), cala wstecz, wrzucam bieg… i gleba. Zabiłam się o Puszka Pana Ciemności, który niespodziewanie wpakował mi się pod nogi. A to on nas straszył gdy przemykał na parapecie za oknem. Taka kicia, a takiego narobiła stracha. Spojrzałam na kota, on na mnie. Której części miauuu nie rozumiesz?
Chłopaki usłyszeli huk na górze (zderzenie Titanica z górą lodową… w tym przypadku kłaków) i wołają mnie z dołu. Bosz, no ktoś tu mnie jednak kocha. Jeszcze nie weszłam do salonu, a Coster drze się, żebym im drinki zrobiła. On dodał, że lód w lodowce. Ja p*** …Charlie gdzie jesteś, ja się pytam?! 

Wszystko tu jest tak po żydowsku robione. Przy odrobinie logicznego myślenia, od dawna czekałabym na chłopaków przy samochodzie, byle jak najdalej od Niego. Raduję się niezmiernie, że mi chociaż telefon oddano. A nie sorry… Coster go wygrał. Klucz do drzwi też On mógłby dać. Chłopaki to nadal dla mnie istoty niepojęte.
Nie przyniosłam im tego picia, wredna ja. Za to stanęłam sobie za Panem Ciemności, żeby mniej więcej ocenić, jak przebiega gra. Zajrzałam Mu przez ramię w karty (ahh ta nasza bliskość.. dość). Dobre miał. Spojrzałam na Sebastiana siedzącego naprzeciw. Zobaczyłam rządek figur i cyfr odbijających się w lansiarskich lustrzankach. Chwila… skoro ja je widzę… to On też je widzi. Fishu przegrałeś życie. Moje życie.

***

Wchodzimy do domu, Coster nadąsany jak panna na wydaniu, ta… mało Sebastiana z samochodu nie wyrzucił. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem. Ja się go boję. I to tak ze strachem (serio serio).  Byleby nie podpaść Costerowi, bo zabije. Dla niego to jak klęska Napoleona, ale nie przetłumaczysz. Przegrał jedną partyjkę… akurat tą o kota, stało się stało, ale nie będę mu tego wypominać do końca życia. Co prawda wierzyłam w jego nieomylność i rychłe zwycięstwo, a widać Pan Ciemności cwana sztuka - Costera rozpracował. Czyżby Amerykaniec fanem podatnym na szmaragdowy look? Hahahh, się uśmiałam…. Błagam, niech ten dzień się już skończy. 
Ona stała w drzwiach… no wiecie jak to – tysiące pytań i już chciała wyjechać z awanturą, czego żadne z nas nie odebrało Jej telefonów, ale na minę Costera w wersji seryjny morderca się opanowała. Ja tu jestem zastraszana, wolność słowa? Gdzieś zgubiłam pozwolenie. Nie wiem, od kiedy problemy z opanowaniem agresji są pozytywna cechą, ale w Darku zostały wykreowane zawaliście. Tak ja i mój kompleks Darka… oh no mam zły humor, Coster zawalił sprawę. Schowajcie wszystkie ostre przedmioty.
Odczekałyśmy, aż Amerykaniec poszedł do siebie (najchętniej zamknęłabym się w pokoju, Fishu zabierz Ją) i wtedy dopiero każdy odetchnął. Jedno pytanie: gdzie kot? Co z kotem? I pozostała odmiana słowa „kot” przez przypadki. I co mam powiedzieć: hej, słuchaj…Coster przegrał kota, Pan Ciemności odda go ale musisz zostać Jego fanką, jesz te frytki?
- Owszem, mam kota… - zaraz ujrzymy wyniki mojej improwizacji – aaaaale ty nas wpakowałaś w te kłopoty, więęęc na razie ci go nie pokażęę <nie ma zbrodni bez kary - A.Mickiewicz>. Aaaaa poza tym muszę go uzupełnić… nie spalam od ponad 30 godzin, idę się położyć – zamknęłam Jej drzwi przed nosem. Na serio się przewracałam, a czucie w nogach straciłam parę godzin temu. Ohhh Boże… widzisz Styles - dla Ciebie to wszystko.


***


Nikt nie chce mi nic powiedzieć. No co jest? Coster wkurzony siedzi u siebie i pyka w tych swoich urządzeniach nieznanej zwykłym ludziom generacji. Tweety zamknęła przed mną drzwi i zwaliła na mnie winę za porwanie kota (nie powiem, że pamiętnik, niech będzie zwierzątko, dramatyczniej brzmi). No ale czemu akurat teraz ją wzięło na przemyślenia życiowe; odzyskaliśmy pamiętnik, ośmieszyliśmy tą wredną Małpę (ahahah… jakby sama nie robiła z siebie idioty na scenie), a oni załamani. Musiało się coś stać. Raz widziałam Costera w takiej furii, jak miał słabe karty, tylko, że Fishu miał jeszcze gorsze, wiec zaraz temu pierwszemu się poprawiło. On nigdy nie przegrywa.
Nikt mnie tu nie potrzebuje, traktują mnie jak powietrze. Mam tego dosyć. Nienawidzę ich, że nie odezwali się ani nie oddzwonili, kiedy byli u Niego. Przy okazji Charliego też nienawidzę, że do mnie nie napisał na tt. Robi z siebie gwiazdę, chociaż nie ma fanów! To zamiast kochać tych, co ma, to jest podłym draniem jak Pan Ciemności, który zawsze będzie kochany przez głupie nastolatki! A Charlie nie! Więc doceń to cioto, że jesteś zupełną ofiarą i beze mnie nic byś nie miał! Pfff...Wkurzyłam się.

Późnym popołudniem, jak gdyby nigdy nic, wychodzi nasz ubrany elegancko (czyli na bogato) pan ‘Dobiegam do furtki w 5 sekund a ty?’ i obdarza mnie swoim typowym pogardliwym spojrzeniem.
- Jadę do miasta, muszę coś załatwić. – na więcej wyjaśnień chyba nie mogę liczyć.
- Załatwić? – Z łazienki wychodzi panna z mokrą głową, chyba już im przeszły te fochy. Ohh w końcu. Dowiem się szczegółów? Marzenia ściętej głowy. Kto tam się mną przejmuje. Mogłam z nimi jechać, a i tak pewnie nigdy się nie dowiem, co stało się pewnej nocy na dzikim zachodzie w wystylizowanej willi pewnego oślepiająco, zabójczo przystojnego Jegomościa. Ahh czemuż ja jeszcze nie padłam od tej Jego powalającej urody… sorry, to przez ten busz. Nie byłam pewna, czy to przypadkiem nie przerośnięty tygrys mutant.
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy… yy marna wersjo kanarka. –  Tweety rewanżuje się Costerowi miną wściekłej jaszczurki… ahahaha poprawka: zmokniętej jaszczurki. Powiem wam, że Tweety bez buszu to jak nie ona. – Ale – dostałam amerykański look, aż ze mnie szczęściara – możecie jechać ze mną. Zapatrzone takie jesteście w tą swoją kudłatą Kukiełkę – no chyba nie ja – i nawet nie wiecie, że pod nosem szykuje się gala, czerwony dywan. Staniecie gdzieś na szarym końcu, może zobaczycie czuprynę tej łajzy Chraliego.  - Moja mina jakbym wygrała w totka, ahahaha wyraża więcej niż tysiąc słów.  – Obiekt pożądania i westchnień naszego niebieskiego Cukiereczka – krzywię się na takie podsumowanie, ale jeśli to ma być jego dictum atcebum? To jestem w stanie wytrzymać… dla Charliego. Jadę jak nic, tym razem Fishu pełni wartę w domu, tylko błagam Sebastian: nie puść hotelu z dymem.
Coster w akcie swej dobroduszności i miłosierdzia podarował nam 5 sekund na przygotowanie do wyjścia. Zdążyłam chwycić aparat. W każdym bądź razie w starej tunice i dżinsach prezentuję się milion razy lepiej niż Tweety w za dużej koszulce Troll  Face z napisem ‘problem?’ Wiecie… ta szczerząca się gęba. Kanarek wygląda jak zmokła kura, nie pozostaje nic innego jak wtopić się w tłum. Wąsy do góry, Charlie przybywam!

***

Coster podjeżdża pod same bramki, gdyby był sam, pewnie na scenę by wjechał, żeby pokazać jaki to on jest zajebisty. Rzuca kluczyki facetowi z ochrony i pewnym siebie krokiem obchodzi cały zgromadzony tu piszczący lud. Jeden smile – wchodzimy za bramki. Dwa smile i pan gwiazda (tylko fanów brakuje) zostawia nas same na czerwonym dywanie.
- Zajmijcie się czymś - … bardzo śmieszne. Tweety próbuje zapaść się pod ziemię, cos średnio jej się udaje, natomiast ja rozglądam się po obecnym tu towarzystwie. Czyżbym widziała Charliego? Czy tam nie stoi światowej sławy i klasy hollywoodzki aktor? Ciągnę Tweety za sobą, przeciskamy się między ludźmi. Kanarek zostawia za sobą mokry ślad, bo z włosów to jej się wodospad leje. Już mogła zabrać jakiś ręcznik ze sobą. Wszystkie wymalowane lalusie odchodzą od nas na bezpieczną odległość, to przez tą wodę pewnie. Tak właściwie chyba jesteśmy większą atrakcją niż te gwiazdy; dwie blondynki - jedna w przydużej koszulce i conversach, druga w jeansach i jakiejś pierwszej, lepszej tunice. Nie czujemy się gorsze od tych nastolatek piszczących obok - tłum jednakowych dziewczynek, każda w koszuli, rurkach, trampkach, niektóre fullcapach, wszystkie marzą o tym, żeby takie gwiazdki jak Pan Ciemności je zauważył. Na pewno, wybierze jedną spośród tysięcy innych jednakowych. Trochę zwalniam, bo moja ciota gdzieś zniknęła. Gdzież on się podział… ahh tam stoi i robi sobie słodkie zdjęcie z jakąś fanką. I ten awkward moment (ohh jak dawno tego nie było), gdy wasz sarkastyczny, niebieski Cukierek, hejtujący wszystkie denne historie, nie wie co powiedzieć. Stoję jak ta ostatnia sierota i myślę, że też jestem trochę jak ta głupiutka nastolatka. O nie! Ja jestem ponad to! Pewnym krokiem zmierzam do mojej cioty kochanej… ahh to przeznaczenie: gala, flesze, genialny wprost klimat, żeby się poznać.  Staję przed nim - facet 22 lata, lekki zarost, ciemny garnitur, elegancki krawat… moja mała myszeczka pyszeczka! Yyy czekajcie co to ja chciałam.
- Czeeeść. Ja jestem twoją fanką, wiesz… może – kurde, idzie pod górę, jak na Giewont (jak tam z Tweety wchodziłyśmy, to ja ledwo przeżyłam, że ludzie dobrowolnie tam się pchają, to ja nie wiem) – mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie? – Jesssu jak beznadziejnie, jak idiotka, boszzz co za wstyd… nie, proszę replay, wymyślę jakiś lepszy tekst… dooooobra no nie wymyśle, co mi pozostaje? Durny uśmiech dziewczyny w jeansach przed aktorem w garniaku na czerwonym dywanie… zawsze chciałam wyglądać jak aniołek: kreski na oczach, delikatne loczki, róż na policzkach… na chwilę obecną czuję się jak dojrzały burak.
- Pewnie! – Nie daje po sobie poznać, że jest zdegustowany… (wat?) ustawiam się przy nim, czuję się mała, chociaż jest niewiele wyższy ode mnie. Tweety bierze aparat (tylko niech go nie zaleje) i lampa błyskowa działa na pełnych obrotach. Nagle ktoś obejmuje mnie z drugiej strony… ktoś wysoki, wytatuowana kłódka na nadgarstku, jest zdecydowanie wyższy ode mnie i od Charliego… aha dobrze myślicie.
- Urządzasz sobie sesję beze mnie? – Słyszę gdzieś blisko lewego ucha… tylko nie On... myślisz, że będę zdezorientowana? Że będę piszczeć na Twój widok, jak te tam za bramką, które aktualnie tracą struny głosowe? Dostaję Jego standardowy chytry uśmieszek… łeeee, to się robi nudne. Charlie patrzy zdezorientowany, Tweety zamarła z aparatem przed twarzą…
- Hahahha z wami zawsze jest ciekawiej… oh jest i drugi lateksowy kotek – zachowuje się, jakby dopiero teraz ją zauważył. Niewidzialna Tweety aahhahaha… – jak nasza umowa skarbie?
Kanarek ledwo żyje; ohh głupia Małpo, co Ty sobie wyobrażasz? Odpycham Go, ileż można się w te idiotyczne gierki bawić, jak Ci brakuje, to do Costera idź.
Charlie pyta o co chodzi, ja w sumie też bym chciała widzieć.
Doskonale wiem, że w mniemaniu Pana Ciemności jestem tylko zwykłą blondynką, którą On wodzi za nos jak tylko chce (szkoda, że Tweety do takiego wniosku jeszcze nie doszła). Jego uśmiech tylko potwierdza moje przypuszczenia, wiec perfidna Małpa dostaje ode mnie policzek… na razie tylko w mojej wyobraźni, kiedyś to zrobię, ale na razie stoję grzecznie i dziękuję Charliemu za zdjęcia. I to na tyle miłosnej historii z moim księciem…  już po pierwszym spotkaniu uznał mnie za niewiele wartą uwagi wariatkę. Ohh głupi jesteś Styles i kudłaty… jak pies z reklamy Duluxa. My gwiazdy wieczoru, taki tam trójkącik równoboczny. Wydawało mi się, że tej Małpie zależy na małym rozgłosie (ma promować film, a nie swoje romanse),  będzie afera jak nic, a Ten stoi i się szczerzy. Robisz dobrą minę do złej gry Styles. Puknij się w czoło! Hahah tylko najpierw je znajdź w tym buszu!
- Co tu się dzieje kochanie – pojawiła się kolejna gwiazdka. Reklama anoreksji, nogi do nieba, krzywiuteńkie jak dwa iksy, sukienka powydziwiana, ważne, że od projektanta, to już strach na wróble lepiej się prezentuje, metr 90, a szpilki wyższe ode mnie. Przed państwem eN-ta modelka z serii: „Wyrwę mr. Stylesa i zapraszam do Vogue`a”.
- Właśnie, co tu się dzieje, jaka umowa? – Obie stajemy przed Małpeczką z założonymi ramionami jak te obrażone divy. Nastaje cisza i tylko pstryk pstryk, jakiś pismak strzela foty, robi się niebezpiecznie. Pan Ciemności zmienia wyraz twarzy, teraz uśmiecha się tak słodko jak na okładkę do gazety. Bosz kochany, jak ja Go nienawidzę, co z Niego za artysta? Podchodzi do mnie oraz do Tweety i całuje nas po kolei w policzek. Szybko, ale tak, żeby zdążyli zrobić zdjęcie. Jestem zbyt oniemiała, żeby Go odepchnąć, rzucić komentarz, cokolwiek. Jego brunetka zmienia się w mniej niż sekundę ze zdezorientowanej na słodką jak cukierek. Robi to samo co Pan Ciemności i macha nam na pożegnanie, kiedy odchodzą. Małpeczka jeszcze na chwilę odwraca się do Tweety i widzę jak bezgłośnie mówi „see ya later”, czyżby puścił do niej oko? Nieeeee, pewnie mi się zdawało. Jak zawsze, w najmniej odpowiednim momencie pojawia się Coster i odciąga nas od centrum zainteresowania. Właściwie miałam zamiar uchronić Charliego przed zmasowanym atakiem Małpeczki, ale kto uratuje mnie?! 
Kilka(naście) osób robi sobie z nami zdjęcia, nie mam pojęcia kto to, ale pewnie wszyscy zafajeczkowani na twitterku. Tweety co sekunda wytrzeszcz, dlaczego to my akurat jesteśmy najbardziej oblegane na tej sesji. Odpowiem za nią: kto by nie chciał foty z takim dziwadłem?
- A może cię biorą za atrakcję turystyczną, promującą organizację charytatywną... albo region…  „Z buszem przez busz”. Zdjęcie z kanarkiem i koszulką ‘problem?’. Pewnie myśleli, że marsz mniejszości etnicznych – Coster jak zwykle miła uwaga. Szkoda, że tylko on się świetnie bawi. Założę się, że kanarkowi przelatują przez myśl wszystkie średniowieczne metody tortur. Ale oni są śmieszni.

Żeby nie robić dramy (dramy tylko na tt), Coster zaproponował układ: on sobie, my sobie -  idziemy na tą galę. Jakieś kelnerki prowadzą nas do stolika na uboczu, bo przecież wyglądamy jak siedem nieszczęść. Ale halo, te miejsca są zajęte, ah… zapomniałabym o sile perswazji Costera i jego uśmiechu - karteczki z nazwiskami gości błyskawicznie znikają i zajmujemy miejsca. Oglądam się dookoła, widzę tłum ludzi, dla zwykłych śmiertelników to inna rzeczywistość, szczerze mówiąc ci zaproszeni nie są jacyś szczególni. To po prostu normalni ludzie jak my, jak ci przed wejściem… no nie licząc piszczących dziewczynek, zero poszanowania dla siebie. Dałyby się pokroić za jeden look.
Wracając… Szum niesłychany, kelner w białych rękawiczkach przynosi szampana, tylko my takie wyglądem niepasujące. Coster z miną „pieniądz to ja” widocznie się nas wstydzi, bo nie raczy nas zaszczycić swoim towarzystwem. Bosz kochany, po co nam ten Coster na blogu? Ja rozumiem, że on tu za bank robi, ale Fishu musiał być naprawdę osamotniony, że sobie takiego kumpla znalazł. 7 miliardów ludzi na świecie i akurat na takiego ‘typa’ musiałyśmy trafić.



***


Siedzimy przy tym stoliku, szampan, czysta, truskawki, wino, czego chcieć więcej? Suszarki. Zalałam cały dywan.
Gala - prowadząca ma na sobie więcej pieniędzy, niż ja zarobię przez całe życie. Gada, gada coś tam gada, ahh no tak, Pana Ciemności zapowiada. I Jego kumpli.
- Charlie uciekaj, bo koty ruszają na łowy, tej nocy nikt nie będzie oszczędzony    Pan Ciemności w otoczeniu swej kompanii wychodzi na scenę, wyobrażam sobie reakcje tych nakręconych dziewczynek na zewnątrz, które właśnie zapiszczają się na śmierć. Wyobraźcie sobie, że kiedyś też taka byłam. Dawno i nie prawda, jakieś 12 rozdziałów temu. Zamiast chodzić grzecznie do szkoły i marzyć o studiach medycznych w towarzystwie ciapowatego chirurga, uganiam się za idealnym w moim mniemaniu, OBCYM facetem, robiącym ze mnie głupią, małą dziewczynkę, której jeszcze się ta gra podoba. Bosz… co ja sobie myślałam… Książę Londynu, Pan Ciemności… no błagam… N.O.R.M.A.L.N.Y. człowiek, zacznijmy traktować Go poważnie (To, że jest podły i okropny to swoją drogą). W obliczu zaistniałej sytuacji panie Styles, ja od Pana oczekuję dokładnie tego samego, proszę mi oddać pamiętnik i więcej już sobie w drogę nie wchodźmy. Zaczynam podejrzewać, że z naszej znajomości żadne love story nie wyjdzie. Od jutra stukam biologię.
- Patrz jaki on słodki, w sensie Charlie, nie ta Małpa obok.  – Ona pokazuje na tą ciotę (na traktowanie Charliego na poważnie jeszcze przyjdzie czas), która przechodzi pod sceną między stolikami. A na scenę… wchodzi On. Normalny, normalny człowiek <seksowne ciastko>. O bosze... j*** Twoją modelkę, Styles bierz mnie. 
Czy powiedziałam to na głos? Ona spojrzała się na mnie jak na wariatkę.
- Co ty wygadujesz? Psujesz ogólny wizerunek Talizmana! My się wyśmiewamy, a nie podkochujemy w wystylizowanych paniątkach z gazet!
- Ale On jest taki pięęęknyyyy... nie widzisz tego? - i weź tu Go nie kochaj.
- Ogarnij się bo wiochę robisz... z resztą On już sam swoimi jękami wieś robi. Sorry not sorry, nie mam zamiaru Go słuchać, idziemy stąd. Pan Ciemności jest tyle warty, ile muzyka miałczącego kota na dachu. Już wolę sobie twój pamiętnik poczytać, dawno go nie widziałam.
Nastała niezręczna chwila ciszy, czyli nie żadna z nas nie odezwała się od mniej więcej 4 sekund. To właśnie ten moment, kiedy zastanawiam się, co zrobić dalej. Jak to mówią: tylko prawda cię wyzwoli. Raz, dwa, trzy, piętnaście, jedziemy z tym futrem. Wyśpiewam wszystko jak na świętej spowiedzi, tylko boję się, że Ona tego nie przeżyje.



*************


Kolejny rozdział z serii: Z życia wzięte :)
1. wedle obietnicy przed końcem wakacji jest nowy rozdział, szkoda tylko, że wy nas nie kochacie, bo pod 18 nie ma 20 komentarzy ;/ przy 33 obserwujących na blogu przydałyby się przynajmniej połowa znaków życia. dobrze wiecie, że każdy komentarz to motywacja do napisania nowego rozdziału. 
2. Czy wiecie już kim jest Charlie? a jak nie, to zapraszamy do kina.
3. wszyscy tu zapewne czekają na 30 sierpnia, kiedy to nasz Ciemnościowaty Jegomość zawita na wielkie ekrany. zapowiada się huge birthday party (hot seventeen) Tweety w kinie.
Postaramy się szybko wrzucić kolejny, jeśli zobaczymy tu jakiś ruch i Wasze oczekiwanie na nowy rozdział (15 komentarzy)

BlueCandy&Tweety




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

18. Załóż Okulary Przeciwsłoneczne bo Idzie Pan Ciemności w Blasku Swej Zajebistości

Jessssuu kochany moja głowa... nie, nie straciłam przytomności, choć z pewnością tego się spodziewaliście. W Jego obecności nawet złamany paznokieć to już omdlenie. Wiem -  szmaragdowy look i od razu zgon. Ja jestem dziewczyna przezorna - zanim dostąpiłabym zaszczytu emeraldowego spojrzenia, już stanęłam wygodnie (guzik prawda) i pewnie (zawsze tak piszą) na nogach. W sensie Costerowskich szczudłach. Ale teraz nie jesteśmy w Rio. O nie Panie Ciemności, nie dam się tak łatwo otu...
- Widzę... koty. Wszędzie koty - dghkdfshskds Jego głos. Niski, seksowny głos. Przepity po imprezie Szkocką, z północnym akcentem, bełkoczący głos... jak na pierwsze stwierdzenie podczas tego jakże przemiłego spotkania mógł się postarać o jakąś bardziej wyrafinowaną sentencję. No tak, przecież nie wszystkim jest dane skończyć szkołę.
- Papierowe, lateksowe... ile was jest? - Ahhh ten Twój pijacki bełkot. Mam tylko nadzieję, że dobrze rozumiem przekaz. Widzę Panie Ciemności, że impreza udana. Oceniając Twój stan, może nie będę Ci przeszkadzać.
- To ja już sobie pójdę - Pan Ciemności momentalnie stanął na nogi. Coś to podejrzane takie błyskawiczne trzeźwienie. Przydatne. No i gdzie ta sławna miłość od pierwszego wejrzenia? Pewnie zabłądziła gdzieś w darrk zaułkach.
- Sweety - złapał mnie za rękę w tym samym momencie, gdy dotknęłam drzwi. Nie wiem, czym jarać się bardziej - elektryzującym dotykiem czy uwodzicielskim głosem. Odwróciłam się. Zdecydowanie tym namiętnym spojrzeniem.  
Mamo, mogę wziąć Go do domu? Będziemy grzeczni.
- Tweety - poprawiłam nieśmiało. Zaśmiał się. To nie są żarty. A więc tak sobie Pan Ciemności pogrywa. Raz się wścieka raz podrywa. Wkurzony Anglik, bez herbaty nie podchodź. Zamknął drzwi i pomachał mi kluczami przed twarzą.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz. Zostajesz ze mną. - Pan każe, sługa musi.

***
Wracamy pędem do hotelu, Tweety została u tego Psychopaty, Coster mi wypomina, że zgubiłam buty, myślę sobie gorzej być nie może, a tu w radiu 'one way or another im gonna find ya' SORRY MAŁPECZKO, NIE DZIŚ.
Jestem w takim dole oceanicznym, że tylko osoba, która przez podobne dno przeszła jest w stanie mi pomóc.

Drogi Charlie,
Ja tu czekam, a ty śpisz. Jestem w sytuacji desperacko potrzebującej bohatera, dlatego zwracam się do ciebie - młodego D' Artaniana, który swymi umiejętnościami pomoże mi jako damie w potrzebie.
Spytasz dlaczego teraz, dlaczego tutaj?
No po uno twoje miasto rodzinne - będziesz miał blisko, a  po due nie znam drugiego takiego maniaka dobrego kina, a tu szykuje się niezły spektakl; a po tres, cuatro, cinco, (6,7) jak już jesteś w tym opowiadaniu, to może byś nas zaszczycił swoją obecnością, w każdym bądź razie jako białogłowa u kresu desperacji winszuję ci z całego serca, byś zmierzając tu bezzwłocznie nie spadł z konia albo nie pomylił drogi, bo to naprawdę nie czas robić z siebie ciotę. Nie potrzebuję zagubionego i zakochanego licealisty z problemami psychicznymi (choć genialnie ci szło), tylko wsparcia, na jakie mogę od ciebie liczyć. Musimy odzyskać pamiętnik i moją przyjaciółkę, no chyba, że to drugie  nie będzie chciało wracać, czego skrycie się obawiam. Tak czy owak czekam, kochany Charlie, jak ta złotowłosa piękność w wieży na 4 piętrze, a potem możesz się wspiąć jak Romeo po bluszczu i przystąpimy do misji 'odzysk'. 

Coster obrzucił mnie dwuznacznym spojrzeniem.
- Ty białogłowa? Taki zdeprymowaniec? Pfff... z twoim doświadczeniem to Charlie może sobie dmuchać.
- Jak zbyt darkowskie to mów.. ja tu bez zahamowań jadę.
Sebastian spojrzał mi przez ramię na twitlongera. Poczułam słodkie perfumy i coś jakby... ser?
- O co w tym chodzi w ogóle? Ja tego kompletnie nie rozumiem, to nie łudź się, że z amerykańską inteligencją ten cały Charlie załapie sens takiego monologu.
Chłopaki. Nie dość, że daltoniści, to jeszcze mózg mają opóźniony (no dobra Fishu myśli żołądkiem).
Uwaga tłumaczenie dla blondynka:
- Podaj mi definicję czasu. Nie da się zdefiniować. O co chodzi w kwadracie na białym tle? O kwadrat na białym tle. Tak samo moje monologi. Interpretuj je jak chcesz.
- Charlie sobie z Nim nie poradzi, to jest nic nie warta uwagi ciota. Nie wyciągniesz jej stamtąd, Tweety tam dobrze w łapskach tego Ciemnowatego. - Wróżka Coster się znalazła, myślałby kto.
- On mi ją już zabrał! Od pierwszego rozdziału! O ja nieszczęsna! - Czy nikt tu nie słyszy mojego głosu rozpaczy?
- Opanuj się blondi, bo ci się stronki przepalą. - Bosz... Coster ty buraku, rzucę cię Małpeczce na pożarcie.

***

- Napijesz się czegoś? - Pan Ciemności w kuchni. Aż mi ciśnienie spadło na Jego widok.
W pomieszczeniu burdel, jak u Costera w domu. Z tym, że tutaj można się zabić o porozwalane kulki czekoladowe, a nie jak w tym II przypadku - ludzi.
1. Pan Ciemności... uroczy chłopak z rozbrajającym uśmiechem.
2. Poprawka... 19letni po(d)rywacz z rozbierającym wzrokiem.
1. Nastolatek, którego włosy pokochał cały świat.
2. Raczej dorosły facet bez swojej sławnej stodoły.
1. Koszula w kratę, dżinsy, białe conversy, romantic style.
2. 36483648732 tatuaży, od stóp do głów na czarno, podziurawione, wąskie spodnie, 18 tysięcy łańcuszków (tak, też nie wiem po co) i duży, skórzany zegarek (kocham). Pewnie Rollex. Klasa.
Już wiem, czemu Go wywalili z tego nieba.

Zmierzyłam Pana Ciemności wzrokiem od stóp do głów i jeszcze raz. Teraz On odwdzięczał się tym samym. Zagrać tym razem zakochaną fankę czy myślącą, poważną osobę?
- To jak, chcesz coś?
- A oddasz mi zeszyt? - Ahh ten mój kokieteryjny wzrok. Mam mętlik w głowie. Miałam być poważna. Skąd u mnie ta pewność siebie? Czyżbym odbierała te same fale co Coster?
- Skarbie wierzysz, że oddam ci go tak łatwo? - Posłał mi swój legendarny uśmiech.
Matkoo.... kocham Jego smile... ale nie teraz. Skupiam się. Skupiam skupiam... o czym to...?
 - Chyba nie rozumiem...? - nic a nic. Kompletnie. Puk puk, kto tam? Zajęte.
- Jak myślisz, czego bym od was chciał ? - Patrzę nieogarniętym wzrokiem. Pomyślmy... Czego może chcieć wielka gwiazda, która ma fanek na pęczki i spotyka raptem jedną dziewczynę, która tą fanką nie jest?
O Boże błagam nie.
Nie.
Nie.
A jednak. Zaskakująco szybko doszłam do tego rozwiązania. Jego mina mówi sama za siebie.
- Naprawdę twierdzisz, że uda mi się zrobić z Niej fankę, jeśli Tobie się nie udało? - No chyba mocno się rąbnął o podłogę.
- W takim razie czeka mnie jeszcze wiele stron miłej lektury - plus zwycięski, dodajmy bezczelny uśmiech numer dwa. Jessuuu... gdyby był Costerem, już dawno oberwałby po gębie.
- Bez kota nigdzie się nie ruszę - oświadczyłam stanowczo. Bynajmniej chciałabym w to wierzyć.
- No to zapraszam, mamy dużo czasu, poczytamy sobie razem.
   Zaczął się zbliżać do mnie, zaczynam się znowu Go bać.
- Ja muszę zadzwonić, zaraz wracam - wymaszerowałam z kuchni. Maybe is the way she walks... 
Bezczelny, głupi Sierściuch. Ona odebrała po dwóch sygnałach. 
- Mam 2 informacje. Którą najpierw?
- Dawaj tą złą i tak jestem zdeprymowana. Tylko bez zdjęć pomocniczych.
Głupi głupi bezczelny porywacz.
-To jak chcesz gorsze wiadomości, to zacznę od lepszych. Żyję. Kot też.
Zaraz Mu przyłożę w ten pusty, jednomyślący łeb. 
 - A zła?
- Że dzisiaj raczej nie wrócę.
Liczyłam na atak padaczki.
- Ulalalala chcesz spędzić noc z Psychopatą? Ja bym nie ryzykowała, tylko nie dawaj Mu krakersów ani malagi. - Skąd  u Niej to szczęście?
- Oczywiście, będziemy siedzieć tu i gruchać, jak 2 Keviny w Krakowie. - Ahh ja i moje sarkazmy. Szkoda, że Ona nie widzi mojej miny na wściekłą jaszczurkę. Cieszę się, że chociaż jedno z nas się świetnie bawi.
- A tak na poważnie to kiedy zaszczycisz nas swoją obecnością? - zapytała.
- Musiałabym.. yyy.. Go spytać.
- Jeszcze nie pytałaś? Pfff... nie możesz zwlekać z rozmową z Nim, bo jeszcze pomyśli, że jesteś anty. A wtedy nawet nie chcę myśleć, co za zdeprawowane rzeczy przyjdą Mu do tego kudłatego łba.
- No jasne, kici kici bądźmy nieprzyzwoici. Ja już byłam. - A im tylko jedno w głowie.

Nie poznacie dalszej części rozmowy, z resztą, żeby było sprawiedliwie ja też jej nie poznałam, a to przez wiązankę Fisha, który dorwał się do telefonu oraz śmiech/wycie Costera z serii największa beka ever. Part 2. Nie byłam w stanie nic zrozumieć, nie tyle przez jakość dźwięku, ile przez narastającą niewydolność mózgową. Muszę iść z tym do jakiegoś dobrego terapeuty. No tak, jeden właśnie stanął za mną. TUŻ ZA MNĄ. Przełączamy umysł na sterowanie ręczne. Tryb awaryjny. Cokolwiek, byleby jakoś pracował. Gorąco się nagle zrobiło. ON STOI ZA MNĄ. O dżihad... aż ciśnienie spada. So close, słyszy każde słowo. Poczułam Jego oddech na szyi. Mój wewnętrzny łomot też pewnie do Niego dociera. No przecież od takiego walenia serca, to ja ogłuchnę zaraz. Jesssuuu.... odwaliło mi.
Po drugiej stronie telefonu zaległa cisza. 1...2...3...4...
Sebastian nie wytrzymał:
- Słyszysz Styles, wiem, że podsłuchujesz wszystko, oddaj nam Tweety!
Fishu wybuchnął, Ona dostała padaczki, a ja paraliżu od mózgu w dół. Nie musiałam się do Niego odwracać, ja już wiem jaką satysfakcję miał z naszej bezradności.
Zmanierowana gwiazda.
- Jesteś chorym psychicznie popaprańcem! - To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od Niej, zanim On wyjął mi telefon z ręki (kiedyś to mogłabym zabić za taki dotyk) i wyłączył.
Nie minęła minuta, jak przyszedł sms:
*Odezwa do generała dowódcy 69 jednoosobowego legionu po bitwie pod Los Angeles.
Wasza (jakkolwiek rozumiana) Lokkowa Mość. Radzę nacieszyć się tytułem i chwilowym zwycięstwem, które tylko przez Wasz Mości małpie figle na polu bitwy udało się zdobyć, gdyż przy nadarzającej się okazji doprowadzimy we wzmocnionym składzie tym razem do wygranej potyczki. Czekaliśmy na tę bitwę przez wiele dni, a Wasza Małpeczkowatość chowa się jak mysz pod albą. Jednym słowem czekamy na Wasz ruch i liczymy na rychłe zakończenie walk.
P.S. Rusz się Styles z tej nory i walcz jak przystało na Pana Ciemności!!!*

Schował moją komórkę w tylnej kieszeni spodni. I może jeszcze mam ją sobie sama wyjąć?

***

Nie, nie, NIE to tak się nie może skończyć. Setny raz chodzę w tę i z powrotem. Jak On może, jak śmie, jestem zbulwersowana. Sądzisz, że tak łatwo odpuszczę Ciemnościowata Lafiryndo? To się grubo mylisz. Tylko jak pomóc Tweety i jednocześnie zaszkodzić tej Małpie? Nie zniszczę Go przez blogowanie. Na tą rybę trzeba większego haka.
Patrzę w zamyśleniu na chłopaków, którzy jak gdyby nigdy nic grają w karty. Co prawda w Sebastianie zostały jeszcze resztki nerwów nabyte podczas rozmowy z Małpokotem, ale Coster to oaza spokoju. Fishu przegrał dwie paczki chrupek serowych i dwa słoiki majonezu... tylko na co Costerowi majonez?
-Czego On może chcieć? - zaczynam mówić bezpośrednio to, co myślę.
- Kota? - Coster ani na chwilę nie spuszcza wzroku z kart, co nie powstrzymuje mnie od posłania mu mrocznego spojrzenia.
- To już ma, jakbyś nie zauważył - cedzę przez zęby.
- Ciebie jako fanki? - strzela Fishu. Coster standardowo dorzuca jakiś idiotyczny komentarz, wskutek którego i jeden i drugi umiera ze śmiechu.
To dowalili teraz. Kolejne moje zabójcze spojrzenie. Duszę ich wzrokiem.
- Nie dobijaj mnie Sebastian. Ohhhh, co mam zrobić? Tweety mnie potrzebuje, wiem dobrze, jak to jest zostać złapanym przez Pana Ciemności. Biedny, mały kanarek. Porzucony...
- Nie przesadzaj. Rozmawiałaś z nią, nie jest tak źle... ahahahaha KARETA KARETA przegrałeś Szwabie! - Coster obdarza mnie miną zwycięscy, chyba szukając poparcia (Coster wsparcia? Sam sobie świetnie poradzi), a biedny Niemiec wyrzuca z siebie kilka soczystych przekleństw i rzuciwszy karty na stół, idzie do kuchni.
- Idę zjeść ciastko, na trzeźwo dłużej nie dam rady.
I wtedy przez ułamek sekundy przez myśl przechodzi mi pewien pomysł. Ciastka Sebastiana natchnęły mnie.
- Costeeeeer? - obdarzam go najbardziej słodkim uśmiechem, na jaki mnie stać. Najpierw patrzy z lekkim poirytowaniem, ale po chwili na twarzy pojawia mu się wyraz zainteresowania, może jakiegoś nowego zysku. - Wiesz jak ja cię lubię? Bardzo nam pomogłeś w całej tej akcji... - siadam obok niego i patrzę mu w oczy, jak ja się poświęcam dla tego kanarka - ...pomyślałam sobie, ze może pomógł byś nam jeszcze raz i odbilibyśmy Tweety? - moje spojrzenie jest prawie błagalne, muszę się do tego zniżać, nie wyśmiej mnie, tego nie zniosę.
- W jaki sposób... cukiereczku hym? - przechyla głowę nie tracąc zainteresowania.

                                                              ***

 Wczesnym rankiem, kiedy słońce już wstało, przed znaną nam wszystkim willę podjechało czarne Porshe. Normalnie rzuciłabym się do drzwi... no tak, przecież nie mam klucza.
- Mamy gości - i ten Jego sarkastyczny uśmiech. Wyszliśmy z kuchni, On otworzył drzwi. 
Nigdy nie cieszyłam się tak na widok Costera. Jak widzę Fisha to zawsze się cieszę. Ahh... cóż za stylowe Ray-Bany lustrzanki... niemiecki szyk.
- Jak miło was widzieć. A gdzie drugi lateksowy kotek? - Jak On się świetnie bawi.
- Przyjechaliśmy po Tweety - Coster arogancko wepchnął się do środka, a za nim potruchtał Fishu jak mała rybka w ławicy rekinów.
- Mam zapakować? - Po raz pierwszy widzę, jak ktoś sobie robi bekę z Costera.
Schowałam się za plecami Pana Ciemności, a przecież to Jego powinnam się bać najbardziej.
Coster zaczął szperać w kieszeni swoich spodni.
- Nie chcę waszych pieniędzy - On odparł obojętnym tonem.
Coster zareagował pewnym siebie śmiechem. Wyjął z kieszeni karty i przetasował Mu przed nosem.
- Zagramy w pokera.


***************************

Tadadadam! Nawet nie wiecie jak długo zajęło nam pisanie tego rozdziału... no w sumie wiecie ;) - miesiąc. Mamy nadzieję, że przed końcem wakacji pojawi się następny. Przeczytałyśmy trochę zdeprawowanych książek, stąd otarłyśmy się (jak kot) o romansidło. Koniecznie NAPISZCIE czy taki klimat wam się podoba, czy wracamy do stylu początkowych rozdziałów? 
Bardzo cieszymy się, że udało się nabić 39 komentarzy, a szczególne podziękowania tu lecą do Błyskotliwego Anonimka, który jest autorem jakiś 69% z nich ;)
Następny rozdział 20+ prosimy komentować tylko RAZ :)
Blog obchodzi swoją 18 aktualizację, także prosimy o komentarze.
Enjoy the show, 
BlueCandy&Tweety