***
Pięknie, Amerykaniec już przeszukuje zakamarki rezydencji Pana Ciemności, a ja - ostatnia ofiara losu (pozdrawiam, agent 0096) nie mogę przejść przez płot. Po szczebelku, po klamce, powolutku, damy radę. Sorry nie jestem taka super, żeby w 15 centymetrowych szpilkach przeskakiwać dwumetrowe pogrodzenia. Ale udało się. Powoli, krok za krokiem, bo jak za szybko, to nogę skręcę w tych butach i jeszcze tu zostanę…. A tego byśmy nie chcieli oczywiście.
W środku panują egipskie ciemności, willa jest ogromna, można się w niej zgubić. Bałagan w domu wskazuje na przejście tornada. A to tylko Coster. Kuchnia, w której moja przyjaciółka coś grzebie. Salon; wszystko w nim poprzewracane i ogromny barek, którego zawartość Coster pospiesznie ładuje do plecaka. Otaczają mnie idioci.
Coster, Coster, Coster - limit limit! Przestańmy się nim podniecać w domu tego z Londynu, bo to trochę robi się dziwne.
Back to lateks...
Przechodzę
po obszernym salonie i oglądam prywatne zdjęcia Pana Ciemności, zanim Coster
zdąży je także zapakować do plecaka.
- Eeeejjj Coster weź jakieś z podpisem Małpeczki, to będę podrabiać! - drze się Ona z kuchni.
Tu jest masa zdjęć… z blondynką, rudą, szatynką, jakąś brunetką… czyżby ktoś tu miał znajomego fryzjera? Co fota, to inna dziewczyna… co Ty myślisz Panie Ciemności, że ja głupia jestem? Masz rację, jestem… od prawie roku bujam się w chłopaku, którego kompletnie nie znam. No blondynka normalnie. Jednak te wszystkie bajeczki o Twoich 4839248320483028 pannach to prawda. „Umiem obchodzić się z dziewczynami” hahahah z której strony? Nie sorry, ja nie będę tą 4839248320483029. Wybacz Panie Ciemności, ale trafiłeś na inteligentną wersję blondynki. Znajdę kota i wynoszę się stąd 4ever. Tylko się opanuję, bo obraz mi się rozmazuje przed oczami.
- Eeeejjj Coster weź jakieś z podpisem Małpeczki, to będę podrabiać! - drze się Ona z kuchni.
Tu jest masa zdjęć… z blondynką, rudą, szatynką, jakąś brunetką… czyżby ktoś tu miał znajomego fryzjera? Co fota, to inna dziewczyna… co Ty myślisz Panie Ciemności, że ja głupia jestem? Masz rację, jestem… od prawie roku bujam się w chłopaku, którego kompletnie nie znam. No blondynka normalnie. Jednak te wszystkie bajeczki o Twoich 4839248320483028 pannach to prawda. „Umiem obchodzić się z dziewczynami” hahahah z której strony? Nie sorry, ja nie będę tą 4839248320483029. Wybacz Panie Ciemności, ale trafiłeś na inteligentną wersję blondynki. Znajdę kota i wynoszę się stąd 4ever. Tylko się opanuję, bo obraz mi się rozmazuje przed oczami.
- Eeee blondi,
nie rycz bo makijaż rozmażesz. Mam ciekawsze foty, pogrążymy tą całą gwiazdę, zobaczysz, to już
Jego koniec.
Miałam
ochotę przytulić Costera. Pała, kretyn, nienawidzę go, ale jest cute.... Chwila słabości minęła. Poleciałam na górę do sypialni Pana Ciemności szukać mojego pamiętnika.
***
- Przyszłam po pamiętnik i z nim wyjdę.
Coster obdarza mnie chytrym uśmieszkiem. Czekam chwilę na Tweety, a potem wchodzimy do mrocznego pałacu Pana Ciemności.
Mało co widzę i raczej nie ma czasu na podziwianie dobrego smaku oraz stylu naszej Małpeczki. Robimy krótki rezonans magnetyczny i ruszamy do akcji. Coster chce się obłowić - to wiadomo, a my szukamy kota. Taki wielki dom, boszzz kochany, chyba specjalnie jest taki wielki, żeby nic nie dało się w nim znaleźć i dlaczego ten kanarek idzie do salonu i sypialni (nie żebym miała ochotę podziwiać Jego łóżko), no ale są większe szanse, że tam zachomikował tego futrzaka niż w... kuchni. Taa, no wiem, zupełnie mnie sobie olali, myślą, że działam impulsywnie i bez zastanowienia. BUJDY NA RESORACH! No to idę do tej kuchni. Jeszcze chcą, żebym się na tych płytkach zabiła, bo mokra ta podłoga jak... no jak mokra podłoga. Chyba przed wyjściem ją umył (albo jakaś lateksowa sprzataczka 59x69x183). Ja słyszałam, że taki pedant no, ale mógł przewidzieć, że tu Go odwiedzi przemiły, blond, lateksowy kotek <miau>, który bardzo chce dostać się do lodówki. Powoli przy ścianie, raz prawa, raz lewa, jak na łyżwach. Ja wiem, że to nudne, ale ja tu mokra już od emocji jestem! To jedno z największych starć z grawitacją w moim życiu! Uff dobra, jestem w miarę stabilnie opierająca się o blat kuchennego stołu i wyglądam jakbym... o boszzzzz jaka ja zdeprymowana jestem, no ale co przepraszam. W końcu stoję w lateksowym, obcisłym kostiumie na 15 cm szpilkach z kocimi oczami! Wolno mi. Rozglądam się po wnętrzu oświetlanym halogenowym światłem. Ile tu dziewczyn musiał przyprowadzić, żeby potem bestialsko złapać w swoje sidła i rzucić w pierwszym lepszym Starbucksie, popijając orzechową latte. Bosz... co z Niego za potwór bez serca.
Duży, solidny, dębowy stół. Piękny. Może jakoś dostanę się do szafek. Metodycznie, powolutku... eeeeeejejej nogi mi się rozjeżdżają! No mogli już wytrzeć tą podłogę. Chyba będę musiała wejść na stół. Najpierw jedna noga, a teraz raz dwa trzy... siup jestem na górze. W miarę niezdarnie przeczołguję się na środek stołu i rozglądam się po kuchni. Tu jest tak cicho, że aż wzdrygam się na dźwięk głosu.
- Hallo. 00Pluto? Jesteś tam?
Szybko łapię krótkofalówkę i szukam odpowiedniego przycisku. Obracam ją w rękach, nosz gdzie to było... szybciej szybciej... góra - nie, na dole znajduję mały pstryczek dobra, mam, okey.
- Hallo. Jestem. Odbiór.
- Ja stąd się wynoszę. Będziemy czekać na was z Sebastianem przy samochodzie, w razie alarmu jak najszybciej uciekasz. Pamiętasz jak to było?
Jeden sygnał - pospiesz się. Dwa sygnały... yyy uciekać? chować się? no tak właściwie nie do końca, ale nie mam ochoty słuchać wywodu, jak ja to działam bez zastanowienia i nikogo nie słucham. Jeszcze by mnie usunęli z akcji.
- Hallo. Jesteś?
- Tak jestem. Wszystko pamiętam. Bez odbioru.
Wyłączam urządzenie i jeszcze raz, tylko uważniej omiatam wzrokiem kuchnię. I nic to nie daje, za to przydałoby się zamieść te okruszki na blacie. Ooo nie, na mnie nie liczcie, ja tu cHARRYtatywnie się udzielać nie będę. Wredna perfidna, głupia, różowolubna Małpa niszczy mi życie. Tweety też. Mam ochotę wrócić do czasu, kiedy nie wiedziałam o Jego istnieniu i jakoś temu zapobiec. Co prawda czasy bezharrietońskie = to czasy spokoju, a takie powaleńce jak my nie żyją w spokoju, z czego wniosek, że dla nas czasy bez Pana Ciemności yy... NIGDY NIE NASTANĄ?!?!!? bosz....aż mam heart attack.
I wiecie co? Teraz jak sobie tak siedzę u Małpeczki w domu w kuchni na stole (bez skojarzeń proszę), to chciałabym zrobić coś, co Go wkurzy. Tylko jest maleński problem, bo nie mam za dużego pola manewru na tym stole. Szukam czegoś w zasięgu reki... co by tu... ohh ta głupia żarówka tak brzęczy... właśnie żarówka! No wiem, że za wymyślne to nie jest, no ale taka bezczynność jest też bez sensu. Powoli staję na wyglądającym na mocny blacie i sięgam do okrągłej, białej lampy, która jest źródłem jedynego dźwięku. Kilka ruchów dłoni i pyk! Zalały mnie najczarniejsze ciemności... zadowolona z siebie, pomimo beznadziejności tego pomysłu (1 żarówka z 2 tysięcy innych lamp) zsuwam się ze stołu i niezdarnie podążam do lodówki. Otwieram ją szybkim ruchem ręki i zalewa mnie białe światło, a na twarzy czuję mroźny powiew. Żarówkę chowam do najbliższej szuflady i z powrotem zwracam się w kierunku światła. Co On tu ma? Soki marchwiowe: marchew malina, marchew truskawka, marchew banan; z tego co pamiętam nie było pomarańczowego Teletubisia, to po co Mu to? Dalej jakieś warzywka, schabowe na obiad ahahahahha, nie no taki żarcik partyzancik. O, nawet ma tort. I TO NIE BYLE JAKI TORT. Psze państwa tort orzechowy, o matko (OMG!!!)... czy mnie wzrok nie myli cudowny, półlitrowy, mieniący się kropelkami wody kubełek sorbetu mango! Nie no to jakieś niebo. PIP PIP PIP bosz, przez ten dźwięk to się kiedyś zabiję. Aż się pośliznęłam i ledwo równowagę złapałam. Co ten Coster daje, przecież nie było trzech sygnałów, jakieś żarty sobie robi głupek. Czekajcie, to ja sobie uszczknę tego tortu i sorbetu, i idę walnąć mu kazanie za robienie sobie żartów z ważnej akcji. Przestawiam te soki, jakie to ciężkie i nagle... coś za mną się porusza. Zamieram w bezruchu. O cholera.
- Szukasz tu czegoś... kotku?
Na skórze poczułam ciarki jakbym wpadła do lodowatej wody. Ja, po prostu, ten głos tak zawibrował w powietrzu, że mam ochotę stąd jak najszybciej wybiec. Powoli, wstrzymując oddech obracam się do postaci stojącej za moimi plecami. Przełykam głośno ślinę i staram się odetchnąć. Te trzy sygnały to chyba jednak był alarm. Wiiięęęęęęęęc moja sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż bym tego chciała. Stoję sobie w bardzo obcisłym stroju przed wysokim do nieba facetem (żaden tam Teletubiś, On ma prawie 20 lat!) w Jego domu na wysokich szpilkach bez jakichkolwiek szans na ucieczkę. Dodajmy do tego, że ten facet nie ma 15 cm szpilek (tak, też nie mogę w to uwierzyć), jest o wiele bardziej wysportowany, szybszy, wyższy i ma większe pole manewru. Nie mam kalkulatora w głowie, ale chyba każdy human wie, że mam zerowe szanse na pomyślne wyjście stąd w jednym kawałku. Zostaje mi siła dyplomacji, dlatego staram się wymyślić coś sensownego.
- Wydawało mi się, że jesteś niższy.
Tak, wiem, nie za mądre to było, ale taka cisza i to przeszywające spojrzenie jest nie do zniesienia. Odsuń się proszę! Odległość między nami (mną, jako antyfanką) jest zdecydowanie za mała.... Chyba nie zrozumiał przekazu. Może odbiera inne fale telepatyczne. Jedną ręką desperacko szukam jakiegoś kontaktu przy lodówce. Nikłe światło oświetlające tą mroczną twarz i zielone oczy i ta mina jakby chciał mi coś zrobić. Coś złego. Spojrzenie zmieniło się. Teraz patrzy spokojnymi oczami i dosyć uspokajająco, że prawie czuję się senna, tylko Jego szczęka zdradza emocje (On mnie przeraża do granic możliwości). Nieprzyjemne zgrzytanie zębami na pewno nie wróży nic dobrego (wróżka Ahmed mi nawet nie pomoże). No niech to się skończy!
- Hallo. Gdzie ty cholera jesteś?!?!
Teraz dopiero sobie o mnie przypomnieli. Sięgam po krótkofalówkę, ale On jest szybszy (szybki jak jaszczurka, zwinny jak kot). Dobra - robi się coraz gorzej. Pan Ciemności opiera się jedną ręką przy mojej głowie, jednocześnie zamykając lodówkę jako jedyne źródło światła. Słyszę Jego spokojny oddech i szum urządzenia. Przybliża się do mojego ucha i odpowiada Costerowi wibrującym głosem, a ja tylko przymykam oczy. Boję się. Boję się jak cholera. Nie wiem, co w sobie kryje, jest za spokojny.
- Hallo. Akcja zakończona. Bez odbioru.
Odblokowuje nadajnik i ciska nim o podłogę. Roztrzaskuje na tysiąc kawałków. Zduszam w sobie krzyk rozpaczy i myślę, że przydałoby się wymyslić jakąś pożegnalną przemowę. Moja ręka wędruje desperacko po ścianie i nagle natrafia na włącznik (tylko której z tych 2 tys. lamp?). Popycham postać przede mną z całej siły i jednym ślizgiem znajduję się za blatem mosiężnego stołu używając go jak tarczy.
- To moja akcja i ja zdecyduję, kiedy się skończy.
Dobitny głos coś mi nie wyszedł, ale to zawsze jednak jakiś ruch. Lepszy rydz niż nic, a w głowie mam maślaki.
- Ahahahahaha z tego co wiem w naszej umowie mieliśmy się już nigdy nie zobaczyć. Zatęskniłaś? Wy zawsze wracacie. - Jego pewność siebie mnie powala. Bezczelność też.
- Pfffff.... - głupia Małpa - w naszej umowie nie było nic o kradzieży.
Chłopak powoli zmniejsza dzielącą nas odległość, a ja się ślizgam jak bezbronna mucha w smole. Ohh Coster i te jego buty... zrzucam je z nóg i czuję naprawdę znaczną ulgę.
- Można z tego zeszytu wiele się dowiedzieć, a to tylko drobna pożyczka...
- ...której nie miałeś zamiaru nigdy oddać. - Ohh, jak my się doskonale uzupełniamy. Mogę rzygnąć? Co ta Tweety w Nim widzi? Jego uśmiech zaczyna mnie paraliżować. W Rio było prościej. Tam był głupią Małpeczką, a tutaj ubrany na czarno nie wygląda na chętnego do małpich figli. Rozglądam się ukradkiem po dobrze mi już znanym blacie; jakieś słoiki, puszki, siatki, nawet doniczka z roślinką (pewnie narkotyki produkuje i trzyma pojedyncze doniczki w każdym pokoju, żeby nikt się nie skapnął. Co Ty Panie Ciemności szmuglujesz? Czy raczej otumaniasz nimi wszystkie dziewczyny, które do siebie spraszasz? Pora kończyć tą imprezę). Chyba mam plan. Ryzyk fizyk (jest Małpeczka - jest impreza, tylko jakoś mało ludzi i muzyki nie ma), pozwalam Mu podejść bardzo blisko.
- Ten zeszyt jest aż taki ważny? - Bez kitu dobry ma ten akcent. Wszystko rozumiem.
Jeszcze chwila.
- Zawiera wiele wspomnień które są zupełnie...
Znowu coś czarnego przemknęło za oknem.
- Zupełnie...?
Już jest prawie przy mnie (przyczajony tygrys ukryty kot już mi nawet te sarkazmy nie pomagają).
- Zupełnie bezwartościowe dla osób postronnych - czy zabrzmiałam dostatecznie mądrze?
- Ale sądząc po tym, że połowa tego zeszytu jest o mnie, chyba nie jestem osobą postronną?
I znowu stoję z Nim oko w oko. Jeszcze kawałek... boszzz w co ja się wpakowałam? Odchylam się do tyłu, zachęcając żeby jeszcze się pochylił. Bosz, jaki On jest wysoki. Teraz! Łapię za duży, zdobiony ornamentami wazon i ciskam go w chłopaka. Niezdarnie się ślizgając, łapię za słoik wypełniony po brzegi czekoladowymi kulkami i rozsypuję je za sobą, uniemożliwiając Mu ruch. Rzucam się do ucieczki, ani na chwilę nie oglądając się za siebie.
***
Little cute Angels never sleep alone.
Sądząc po tej liczbie sypialni na górze - z pewnością. Wszędzie szafy,
szafeczki, szafuńki, łóżka, no do pasterki nie znajdę tego pamiętnika.
Chyba trzeba użyć metody Costerowskiej i powywracać cały dom do góry
nogami. Zaliczam po kolei pokoje, a kota jak nie było, tak nie ma. No
jakoś mi się nie chce wierzyć, że Pan Ciemności, facet lat 19 imprezuje w
towarzystwie różowego zeszytu. No różne są zboczenia...
Coster
mi coś pipie w krótkofalowce, no dałby sobie już spokój, czy on chociaż
raz nie może być poważny? Odkładam to dziadostwo na bok, ten nadajnik
się rozpipie zaraz. Jesssuuu.... bosz... OMG....to kot!! To mój kot!!!
Mój kochany koteczek pyszeczek!!!! Jessuuu.... tyle lat!!!!!!
Boszee....hdsjgdfhkshfsj... mam kota! Leży sobie, na półeczce przy
łóżku.... ktoś go musiał czytać ostatnio...Spodziewałam się odrobinę więcej klasy po właścicielu tej oto rezydencji. Tylko moja przyjaciółka ma prawo do czytania kota, a nie
osoba, na którą tam jest więcej wrzut niż ustawa przewiduje. No to co
Panie Ciemności? Różowy, brokatowy podpis od kochanego kanarka dostanie
Pan Stylowy! Po 2 minutach cały pokój błyszczy od brokatu. Żebyś nie zapomniał o mnie za szybko. Pozdrawiam, Tweety. Oh jak
słodko.
Biorę pamiętnik i zbiegam na dół. Poprawka - schodzę, bo się zabiję na tych szczudłach.
Z
ostatnich schodków zeskakuję i rozwijam prędkość blondynki w 15 cm
szpilkach. Drzwi to jedyny cel. Ostatnia prosta, meta (tu drzwi) jest w
zasięgu ręki.
Nagle jakaś zewnętrzna siła uderza w moje lewe ramię. Huk, trzask i inne wyrazy dźwiękonaśladowcze. Czy karambol może składać się z dwóch osób? Próbuję
złapać równowagę i zorientować się, co jest przyczyną niepowodzenia
mojej akcji. No a któż by inny...? On zawsze coś pokrzyżuje. Mam dla ciebie
radę panie Styles: Kup sobie prostownicę i się wyprostuj! Amen.
***
Wpadam do salonu i coś miga mi na schodach, ale nie zwracam na to uwagi. Przystaję przy frontowych drzwiach, chwilę mocując się z klamką; słyszę jakiś krzyk za sobą, ale jestem tak przerażona i skupiona na ucieczce, że nie myślę o niczym innym. Wypadam na miękką trawę i biorę głęboki wdech. Głos Pana Ciemności szumi mi w głowie. Czuję buzującą krew i szybkie tętno. Odnajduję w mroku czarny samochód (dobrze, że Coster ma sportowy samochód, nie pomylę z terenówką tego psychopaty). Biegnę w jego stronę jak do schronu. Wpadam na tylne siedzenie zdyszana i próbuję złapać oddech. Coster obdarza mnie swoim zawadiackim uśmieszkiem i lustruje mnie wzrokiem.
- Gdzie masz buty? - Idiota.
- Ohh ty i te twoje buty. Szlag by je!
- Ahahahaha Kopciuszek zostawił pantofelek.
No nie wytrzymam zaraz.
- Jedź już! Zaraz... gdzie jest Tweety? - Bez kitu, gdzie podział się nasz żółciutki kanarek?
Coster pokazuje palcem w stronę, skąd właśnie przybiegłam.
- W pałacu waszego mrocznego Księcia.
***************************
Lateks time is coming!!! To przełomowy rozdział w historii Talizmana, dlatego nie wyobrażamy sobie, żeby tu było mniej niż 25 komentarzy :) Szmaragdowy Talizman życzy wszystkim super odjechanych, omotanych wakacji oraz szczęścia na nowej way życia.
BlueCandy & Tweety & FishuCosterCharlieStyles
Boże to jest boskie :)
OdpowiedzUsuńWiem, że się powtarzam, ale uwielbiam wasz styl pisania :DDD
Zapraszam do mnie: podstronastarlight.blogspot.com
Jakie wymaganie...
OdpowiedzUsuńAle za tą akcję, chyba warto :P
WGL AKCJA LATEKS NIE! TO NIE NA MOJE NERWY. TAKSE PISZĘ WIELKIMI, NIE PRZESZKADZA NO NIE?
OdpowiedzUsuńNOOOO JAAAA NIE MOGĘ! ALE JESTEM FANKĄ WASZEGO STYLU PISANIA. NA SERIO JAKIŚ FANDOM TRZEBA WYMYŚLIĆ! TALIZMANATORS LOL NIE DOBRA, NIE WIEM.
AJM ŁEJTING NA NN, UMIERAM! SZYBCIEJ, BO BĘDZIE ZGON!
MUNDZIA XX
Świetne *.*
OdpowiedzUsuńOo! tęskniłam! Trochę się nie łapię co kto i jak, ale... Afff, boskie! Skąd się nagle brokat wziął w jego sypialni? Nie ważne, czekam na następny!! Truturututu, jakaś nakręcona dzisiaj jestem :P jauahuahdsksncuaefj
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a. (Nie Pan Ciemności)
wydawalo nam sie, ze wszytko jestok znaczy zrozumiale. a cos konkretnie jest nie do ogarniecia?
UsuńTweety ;)
Fajny blog , będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńObserwuje liczę na to samo :3
ediandnatis.blogspot.com
Tzn. Jest... nwm jak to napisać. Jest tak, że raz jest relacja jednej z Was, a potem pisze druga, nie? A ja nie łapię która kiedy :/ Ale po paru chwilach się zorientowałam :P
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a.
Hej ho?! Dodawajcie komentarze, bo rozdziału mi brakuje! :P Jak coś, jestem gotowa sama dodać 25 :D Afff, nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuń~ Błyskotliwy a.
Superowe czekam nn. Już nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wpadniesz tez do mnie
http://anotherworldandsamemistakes.blogspot.com/
cudowne *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
oraz jeśli potrzebujesz zwiastuna zapraszam tu >>>>>>>>> http://zwiastunowa-garderoba.blogspot.com/ zamów u Sandra a nie pożałujesz ;)
Heloł? Wszyscy chyba wyjechali... :/ Kiedy następny?
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a.
Jak wróce z Singapuru dopiero, chyba że zastane wcześniej miła komentarzowa niespodzianke ;)
UsuńTweety
Oo! A kiedy wracasz? :P (Aff, zazdroszczę, ja siedzę w domu) Dzięki, za odp :) :* "Lateks time is coming!!!" Ja was ubóstwiam :D
OdpowiedzUsuńNexst please :P kocham :*
OdpowiedzUsuńHej ho hej ho, jeszcze tylko dziewięć komentarzy... ! :P
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimku, na razie
Usuńnasz blond kanarek jest poza zasiegiem i regeneruje sily bo jak tylko
wroci to obiecuje ja przycisnac i bd siedziec do ciemnej nocy az
napiszemy (nasze komentarze sie nie licza)
xxo BlueCandy
Świetny blog, nie mogłam się oderwać :)
OdpowiedzUsuńNo jak?! Zrujnowałyście mi życie! :D A ja miałam teki piękny plan, żeby zmusić szanowne autorki do prowadzenia ze mną konwersacji i nabić szybciej te komentarze ... Ahh... No cóż, jak zwykle cała robota spada na mnie... :P Muhaha, może uda mi się nawrócić parę znajomych na ciemną stronę mocy i zmusić ich do przeczytania całego bloga (tu ich okrzyki "Czytać?! Ja?! Przecież lepiej oglądnąć film!") i zostawienia pamiątki po sobie w postaci komentarza... Trudno będzie, ale czego się nie robi... A tak zmieniając temat... "Drogi Anonimku" Ohh, jak słodko, nawet mama tak do mnie nie mówi... Zwykle woła "...(tutaj imię) na obiad ! ! !" . Ach, dzięki, czuję się zaszczycona :* . Jak by co, to w tą "ciemną noc" wam lampkę przyniosę :P Afff.. rozpisałam się. Padam normalnie z nóg i śmierdzę niewyobrażalnie (czujecie? :) ) Lecę pod prysznic :) A tak wgl... (dopiero teraz zauważyłam) Pod tym komentarzem na który, kochana BlueCandy odpowiedziałaś, ja się nie podpisałam :D Skąd podejrzenie, że to mój (no, ok, mój... ale skąd?!) Pozdrawiam,weny
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a.
Już cie rozpoznajemy po stylu pisma ;p hahahah
Usuńhahaha, wiem, koślawe :P
OdpowiedzUsuńkocham to !
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz. Obserwuje oczywiscie i zapraszam do mnie Kicia ;*
OdpowiedzUsuńUwielbiam was (:
OdpowiedzUsuńNie mogłam się powstrzymać :D http://cdn.besty.pl/upload/file/2508957.jpg
OdpowiedzUsuń~ Błyskotliwy a.
Kochany Anonimku (no będziemy tak sobie słodzić, a cukier biała śmierć:P)
UsuńTak sobie pomyślałam, że może tu jakiś czat otworzyć co prawda jeszcze nie wiem jak, ale dla Ciebie wszystko. Nie kumam o co chodziło z kotami, bo osobiście posiadam małego psa kanapowego, ale ta małpa zalazła mi dziś za skórę także siekiera jak najbardziej na miejscu, no tylko mam trochę dłuższe włosy od tego faceta na zdjęciu, ale to kwestia photoshopu ;) Z góry (i z każdej innej strony) proszę o cierpliwość i mam nadzieję jeszcze w tym tygodniu czeka Was miła niespodzianka.
BlueCandy
Ohh... czuję się zaszczycona jak wtedy, kiedy wspomniałyście o mnie pod postem (hahha- ja Panem Ciemności? Dobre sobie) . Pomysł z chatem -super, miód malina i arbuzy :D Ale zwykle na chaty wchodzą zboki, które uważają, że jak są niby anonimowe, to wszystko wolno :/ :P A jak by tutaj się takie bagno zrobiło, to kulka w łeb i zapraszam na swój pogrzeb :) A pies jakiej rasy, droga BlueCandy (ohhh, cukrzyca nadchodzi!) ?
UsuńOgólnie przy zdjęciu nie chodziło o zdjęcie, ale o napis :D "Oddajcie mi mojego kota"- Kota, którego Pan Ciemności zwinął :P Ok, to ja zmykam, bo coś czuję, że mama wyjmuje czekoladowe ciasto i za parę sekund już go nie będzie :)
~Błyskotliwy a.
Wnosze prosbe o niepodawanie rasy psa Jej gdyż jak pewnie sie domyslacie On musial wtracic swoje 3 grosze wszedzie wiec nawet pies jest awkwardowy. Nie jest to objaw zciemnościowania lecz jak zwykle zbieg okolicznosci (w ktoreosobisxie nie wierze)
UsuńTweety :)
Hahaha... doobre! Boszzzz... jak gorąco. Zakleiłam okna folią aluminiową... Kosmici odebrali sygnał.
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a.
A trak wgl to po co Wam Englisz Werszyn? Bo oprócz cudnego szablonu i jednego wpisu to dużo tam nie ma...
OdpowiedzUsuńAhahaha no a kogo tu znasz Ciemnosciowatego kto lubi czytac co piszemy? :p ... Nie no tak praktyka jezyka :D
Usuńhahahaha :) Więc pragnę powiedzieć (Na tą chwilę czekałam od dawna) że to jest właśnie (trutururututu!) 25 (słownie: dwudziesty piąty) komentarz! Muchachacha! No, dzięki, kłaniam się, obliczałam to trzy razy :)
OdpowiedzUsuń~ Błyskotliwy a.
wydawalo mi sie ze 32 ahaha no w kazdym razie masz ten rozdzial w tym tygodniu jak w banku tylko niech ten kanarek wraca
UsuńTak! Muhahaha! Wiem, że prawdopodobnie tego nie widać, ale właśnie wykonuję nie sklasyfikowany taniec :D A z tym 25- policzone bez Waszych :P Hahaha ! Zrywam folię z okien :)
OdpowiedzUsuń~Błyskotliwy a.
a
Usuńpo co folia? to ja odstawie dziki taniec jak Tweety doleci do
Frankfurtu (miasto naszego Fisza:D) i wysle mi ten rozdzial i go
wreszcie dodamy, ale to nie taki latwe
Jestem juz we frankfurcie
Usuńtak?
Usuńto ja sie martwie ze cie porwali ze loty odwolane a ty mi tu publicznie
piszesz no po prostu bluwers ty perfidny blond lososiu zawiodlam sie na
tobie dzieki za info pff:P
Mi to rybka. Jade do połowki Fisha - przekazać coś? :D
UsuńFolia bo gorąco, a on światło odbija :D
OdpowiedzUsuń