poniedziałek, 5 sierpnia 2013

18. Załóż Okulary Przeciwsłoneczne bo Idzie Pan Ciemności w Blasku Swej Zajebistości

Jessssuu kochany moja głowa... nie, nie straciłam przytomności, choć z pewnością tego się spodziewaliście. W Jego obecności nawet złamany paznokieć to już omdlenie. Wiem -  szmaragdowy look i od razu zgon. Ja jestem dziewczyna przezorna - zanim dostąpiłabym zaszczytu emeraldowego spojrzenia, już stanęłam wygodnie (guzik prawda) i pewnie (zawsze tak piszą) na nogach. W sensie Costerowskich szczudłach. Ale teraz nie jesteśmy w Rio. O nie Panie Ciemności, nie dam się tak łatwo otu...
- Widzę... koty. Wszędzie koty - dghkdfshskds Jego głos. Niski, seksowny głos. Przepity po imprezie Szkocką, z północnym akcentem, bełkoczący głos... jak na pierwsze stwierdzenie podczas tego jakże przemiłego spotkania mógł się postarać o jakąś bardziej wyrafinowaną sentencję. No tak, przecież nie wszystkim jest dane skończyć szkołę.
- Papierowe, lateksowe... ile was jest? - Ahhh ten Twój pijacki bełkot. Mam tylko nadzieję, że dobrze rozumiem przekaz. Widzę Panie Ciemności, że impreza udana. Oceniając Twój stan, może nie będę Ci przeszkadzać.
- To ja już sobie pójdę - Pan Ciemności momentalnie stanął na nogi. Coś to podejrzane takie błyskawiczne trzeźwienie. Przydatne. No i gdzie ta sławna miłość od pierwszego wejrzenia? Pewnie zabłądziła gdzieś w darrk zaułkach.
- Sweety - złapał mnie za rękę w tym samym momencie, gdy dotknęłam drzwi. Nie wiem, czym jarać się bardziej - elektryzującym dotykiem czy uwodzicielskim głosem. Odwróciłam się. Zdecydowanie tym namiętnym spojrzeniem.  
Mamo, mogę wziąć Go do domu? Będziemy grzeczni.
- Tweety - poprawiłam nieśmiało. Zaśmiał się. To nie są żarty. A więc tak sobie Pan Ciemności pogrywa. Raz się wścieka raz podrywa. Wkurzony Anglik, bez herbaty nie podchodź. Zamknął drzwi i pomachał mi kluczami przed twarzą.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz. Zostajesz ze mną. - Pan każe, sługa musi.

***
Wracamy pędem do hotelu, Tweety została u tego Psychopaty, Coster mi wypomina, że zgubiłam buty, myślę sobie gorzej być nie może, a tu w radiu 'one way or another im gonna find ya' SORRY MAŁPECZKO, NIE DZIŚ.
Jestem w takim dole oceanicznym, że tylko osoba, która przez podobne dno przeszła jest w stanie mi pomóc.

Drogi Charlie,
Ja tu czekam, a ty śpisz. Jestem w sytuacji desperacko potrzebującej bohatera, dlatego zwracam się do ciebie - młodego D' Artaniana, który swymi umiejętnościami pomoże mi jako damie w potrzebie.
Spytasz dlaczego teraz, dlaczego tutaj?
No po uno twoje miasto rodzinne - będziesz miał blisko, a  po due nie znam drugiego takiego maniaka dobrego kina, a tu szykuje się niezły spektakl; a po tres, cuatro, cinco, (6,7) jak już jesteś w tym opowiadaniu, to może byś nas zaszczycił swoją obecnością, w każdym bądź razie jako białogłowa u kresu desperacji winszuję ci z całego serca, byś zmierzając tu bezzwłocznie nie spadł z konia albo nie pomylił drogi, bo to naprawdę nie czas robić z siebie ciotę. Nie potrzebuję zagubionego i zakochanego licealisty z problemami psychicznymi (choć genialnie ci szło), tylko wsparcia, na jakie mogę od ciebie liczyć. Musimy odzyskać pamiętnik i moją przyjaciółkę, no chyba, że to drugie  nie będzie chciało wracać, czego skrycie się obawiam. Tak czy owak czekam, kochany Charlie, jak ta złotowłosa piękność w wieży na 4 piętrze, a potem możesz się wspiąć jak Romeo po bluszczu i przystąpimy do misji 'odzysk'. 

Coster obrzucił mnie dwuznacznym spojrzeniem.
- Ty białogłowa? Taki zdeprymowaniec? Pfff... z twoim doświadczeniem to Charlie może sobie dmuchać.
- Jak zbyt darkowskie to mów.. ja tu bez zahamowań jadę.
Sebastian spojrzał mi przez ramię na twitlongera. Poczułam słodkie perfumy i coś jakby... ser?
- O co w tym chodzi w ogóle? Ja tego kompletnie nie rozumiem, to nie łudź się, że z amerykańską inteligencją ten cały Charlie załapie sens takiego monologu.
Chłopaki. Nie dość, że daltoniści, to jeszcze mózg mają opóźniony (no dobra Fishu myśli żołądkiem).
Uwaga tłumaczenie dla blondynka:
- Podaj mi definicję czasu. Nie da się zdefiniować. O co chodzi w kwadracie na białym tle? O kwadrat na białym tle. Tak samo moje monologi. Interpretuj je jak chcesz.
- Charlie sobie z Nim nie poradzi, to jest nic nie warta uwagi ciota. Nie wyciągniesz jej stamtąd, Tweety tam dobrze w łapskach tego Ciemnowatego. - Wróżka Coster się znalazła, myślałby kto.
- On mi ją już zabrał! Od pierwszego rozdziału! O ja nieszczęsna! - Czy nikt tu nie słyszy mojego głosu rozpaczy?
- Opanuj się blondi, bo ci się stronki przepalą. - Bosz... Coster ty buraku, rzucę cię Małpeczce na pożarcie.

***

- Napijesz się czegoś? - Pan Ciemności w kuchni. Aż mi ciśnienie spadło na Jego widok.
W pomieszczeniu burdel, jak u Costera w domu. Z tym, że tutaj można się zabić o porozwalane kulki czekoladowe, a nie jak w tym II przypadku - ludzi.
1. Pan Ciemności... uroczy chłopak z rozbrajającym uśmiechem.
2. Poprawka... 19letni po(d)rywacz z rozbierającym wzrokiem.
1. Nastolatek, którego włosy pokochał cały świat.
2. Raczej dorosły facet bez swojej sławnej stodoły.
1. Koszula w kratę, dżinsy, białe conversy, romantic style.
2. 36483648732 tatuaży, od stóp do głów na czarno, podziurawione, wąskie spodnie, 18 tysięcy łańcuszków (tak, też nie wiem po co) i duży, skórzany zegarek (kocham). Pewnie Rollex. Klasa.
Już wiem, czemu Go wywalili z tego nieba.

Zmierzyłam Pana Ciemności wzrokiem od stóp do głów i jeszcze raz. Teraz On odwdzięczał się tym samym. Zagrać tym razem zakochaną fankę czy myślącą, poważną osobę?
- To jak, chcesz coś?
- A oddasz mi zeszyt? - Ahh ten mój kokieteryjny wzrok. Mam mętlik w głowie. Miałam być poważna. Skąd u mnie ta pewność siebie? Czyżbym odbierała te same fale co Coster?
- Skarbie wierzysz, że oddam ci go tak łatwo? - Posłał mi swój legendarny uśmiech.
Matkoo.... kocham Jego smile... ale nie teraz. Skupiam się. Skupiam skupiam... o czym to...?
 - Chyba nie rozumiem...? - nic a nic. Kompletnie. Puk puk, kto tam? Zajęte.
- Jak myślisz, czego bym od was chciał ? - Patrzę nieogarniętym wzrokiem. Pomyślmy... Czego może chcieć wielka gwiazda, która ma fanek na pęczki i spotyka raptem jedną dziewczynę, która tą fanką nie jest?
O Boże błagam nie.
Nie.
Nie.
A jednak. Zaskakująco szybko doszłam do tego rozwiązania. Jego mina mówi sama za siebie.
- Naprawdę twierdzisz, że uda mi się zrobić z Niej fankę, jeśli Tobie się nie udało? - No chyba mocno się rąbnął o podłogę.
- W takim razie czeka mnie jeszcze wiele stron miłej lektury - plus zwycięski, dodajmy bezczelny uśmiech numer dwa. Jessuuu... gdyby był Costerem, już dawno oberwałby po gębie.
- Bez kota nigdzie się nie ruszę - oświadczyłam stanowczo. Bynajmniej chciałabym w to wierzyć.
- No to zapraszam, mamy dużo czasu, poczytamy sobie razem.
   Zaczął się zbliżać do mnie, zaczynam się znowu Go bać.
- Ja muszę zadzwonić, zaraz wracam - wymaszerowałam z kuchni. Maybe is the way she walks... 
Bezczelny, głupi Sierściuch. Ona odebrała po dwóch sygnałach. 
- Mam 2 informacje. Którą najpierw?
- Dawaj tą złą i tak jestem zdeprymowana. Tylko bez zdjęć pomocniczych.
Głupi głupi bezczelny porywacz.
-To jak chcesz gorsze wiadomości, to zacznę od lepszych. Żyję. Kot też.
Zaraz Mu przyłożę w ten pusty, jednomyślący łeb. 
 - A zła?
- Że dzisiaj raczej nie wrócę.
Liczyłam na atak padaczki.
- Ulalalala chcesz spędzić noc z Psychopatą? Ja bym nie ryzykowała, tylko nie dawaj Mu krakersów ani malagi. - Skąd  u Niej to szczęście?
- Oczywiście, będziemy siedzieć tu i gruchać, jak 2 Keviny w Krakowie. - Ahh ja i moje sarkazmy. Szkoda, że Ona nie widzi mojej miny na wściekłą jaszczurkę. Cieszę się, że chociaż jedno z nas się świetnie bawi.
- A tak na poważnie to kiedy zaszczycisz nas swoją obecnością? - zapytała.
- Musiałabym.. yyy.. Go spytać.
- Jeszcze nie pytałaś? Pfff... nie możesz zwlekać z rozmową z Nim, bo jeszcze pomyśli, że jesteś anty. A wtedy nawet nie chcę myśleć, co za zdeprawowane rzeczy przyjdą Mu do tego kudłatego łba.
- No jasne, kici kici bądźmy nieprzyzwoici. Ja już byłam. - A im tylko jedno w głowie.

Nie poznacie dalszej części rozmowy, z resztą, żeby było sprawiedliwie ja też jej nie poznałam, a to przez wiązankę Fisha, który dorwał się do telefonu oraz śmiech/wycie Costera z serii największa beka ever. Part 2. Nie byłam w stanie nic zrozumieć, nie tyle przez jakość dźwięku, ile przez narastającą niewydolność mózgową. Muszę iść z tym do jakiegoś dobrego terapeuty. No tak, jeden właśnie stanął za mną. TUŻ ZA MNĄ. Przełączamy umysł na sterowanie ręczne. Tryb awaryjny. Cokolwiek, byleby jakoś pracował. Gorąco się nagle zrobiło. ON STOI ZA MNĄ. O dżihad... aż ciśnienie spada. So close, słyszy każde słowo. Poczułam Jego oddech na szyi. Mój wewnętrzny łomot też pewnie do Niego dociera. No przecież od takiego walenia serca, to ja ogłuchnę zaraz. Jesssuuu.... odwaliło mi.
Po drugiej stronie telefonu zaległa cisza. 1...2...3...4...
Sebastian nie wytrzymał:
- Słyszysz Styles, wiem, że podsłuchujesz wszystko, oddaj nam Tweety!
Fishu wybuchnął, Ona dostała padaczki, a ja paraliżu od mózgu w dół. Nie musiałam się do Niego odwracać, ja już wiem jaką satysfakcję miał z naszej bezradności.
Zmanierowana gwiazda.
- Jesteś chorym psychicznie popaprańcem! - To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od Niej, zanim On wyjął mi telefon z ręki (kiedyś to mogłabym zabić za taki dotyk) i wyłączył.
Nie minęła minuta, jak przyszedł sms:
*Odezwa do generała dowódcy 69 jednoosobowego legionu po bitwie pod Los Angeles.
Wasza (jakkolwiek rozumiana) Lokkowa Mość. Radzę nacieszyć się tytułem i chwilowym zwycięstwem, które tylko przez Wasz Mości małpie figle na polu bitwy udało się zdobyć, gdyż przy nadarzającej się okazji doprowadzimy we wzmocnionym składzie tym razem do wygranej potyczki. Czekaliśmy na tę bitwę przez wiele dni, a Wasza Małpeczkowatość chowa się jak mysz pod albą. Jednym słowem czekamy na Wasz ruch i liczymy na rychłe zakończenie walk.
P.S. Rusz się Styles z tej nory i walcz jak przystało na Pana Ciemności!!!*

Schował moją komórkę w tylnej kieszeni spodni. I może jeszcze mam ją sobie sama wyjąć?

***

Nie, nie, NIE to tak się nie może skończyć. Setny raz chodzę w tę i z powrotem. Jak On może, jak śmie, jestem zbulwersowana. Sądzisz, że tak łatwo odpuszczę Ciemnościowata Lafiryndo? To się grubo mylisz. Tylko jak pomóc Tweety i jednocześnie zaszkodzić tej Małpie? Nie zniszczę Go przez blogowanie. Na tą rybę trzeba większego haka.
Patrzę w zamyśleniu na chłopaków, którzy jak gdyby nigdy nic grają w karty. Co prawda w Sebastianie zostały jeszcze resztki nerwów nabyte podczas rozmowy z Małpokotem, ale Coster to oaza spokoju. Fishu przegrał dwie paczki chrupek serowych i dwa słoiki majonezu... tylko na co Costerowi majonez?
-Czego On może chcieć? - zaczynam mówić bezpośrednio to, co myślę.
- Kota? - Coster ani na chwilę nie spuszcza wzroku z kart, co nie powstrzymuje mnie od posłania mu mrocznego spojrzenia.
- To już ma, jakbyś nie zauważył - cedzę przez zęby.
- Ciebie jako fanki? - strzela Fishu. Coster standardowo dorzuca jakiś idiotyczny komentarz, wskutek którego i jeden i drugi umiera ze śmiechu.
To dowalili teraz. Kolejne moje zabójcze spojrzenie. Duszę ich wzrokiem.
- Nie dobijaj mnie Sebastian. Ohhhh, co mam zrobić? Tweety mnie potrzebuje, wiem dobrze, jak to jest zostać złapanym przez Pana Ciemności. Biedny, mały kanarek. Porzucony...
- Nie przesadzaj. Rozmawiałaś z nią, nie jest tak źle... ahahahaha KARETA KARETA przegrałeś Szwabie! - Coster obdarza mnie miną zwycięscy, chyba szukając poparcia (Coster wsparcia? Sam sobie świetnie poradzi), a biedny Niemiec wyrzuca z siebie kilka soczystych przekleństw i rzuciwszy karty na stół, idzie do kuchni.
- Idę zjeść ciastko, na trzeźwo dłużej nie dam rady.
I wtedy przez ułamek sekundy przez myśl przechodzi mi pewien pomysł. Ciastka Sebastiana natchnęły mnie.
- Costeeeeer? - obdarzam go najbardziej słodkim uśmiechem, na jaki mnie stać. Najpierw patrzy z lekkim poirytowaniem, ale po chwili na twarzy pojawia mu się wyraz zainteresowania, może jakiegoś nowego zysku. - Wiesz jak ja cię lubię? Bardzo nam pomogłeś w całej tej akcji... - siadam obok niego i patrzę mu w oczy, jak ja się poświęcam dla tego kanarka - ...pomyślałam sobie, ze może pomógł byś nam jeszcze raz i odbilibyśmy Tweety? - moje spojrzenie jest prawie błagalne, muszę się do tego zniżać, nie wyśmiej mnie, tego nie zniosę.
- W jaki sposób... cukiereczku hym? - przechyla głowę nie tracąc zainteresowania.

                                                              ***

 Wczesnym rankiem, kiedy słońce już wstało, przed znaną nam wszystkim willę podjechało czarne Porshe. Normalnie rzuciłabym się do drzwi... no tak, przecież nie mam klucza.
- Mamy gości - i ten Jego sarkastyczny uśmiech. Wyszliśmy z kuchni, On otworzył drzwi. 
Nigdy nie cieszyłam się tak na widok Costera. Jak widzę Fisha to zawsze się cieszę. Ahh... cóż za stylowe Ray-Bany lustrzanki... niemiecki szyk.
- Jak miło was widzieć. A gdzie drugi lateksowy kotek? - Jak On się świetnie bawi.
- Przyjechaliśmy po Tweety - Coster arogancko wepchnął się do środka, a za nim potruchtał Fishu jak mała rybka w ławicy rekinów.
- Mam zapakować? - Po raz pierwszy widzę, jak ktoś sobie robi bekę z Costera.
Schowałam się za plecami Pana Ciemności, a przecież to Jego powinnam się bać najbardziej.
Coster zaczął szperać w kieszeni swoich spodni.
- Nie chcę waszych pieniędzy - On odparł obojętnym tonem.
Coster zareagował pewnym siebie śmiechem. Wyjął z kieszeni karty i przetasował Mu przed nosem.
- Zagramy w pokera.


***************************

Tadadadam! Nawet nie wiecie jak długo zajęło nam pisanie tego rozdziału... no w sumie wiecie ;) - miesiąc. Mamy nadzieję, że przed końcem wakacji pojawi się następny. Przeczytałyśmy trochę zdeprawowanych książek, stąd otarłyśmy się (jak kot) o romansidło. Koniecznie NAPISZCIE czy taki klimat wam się podoba, czy wracamy do stylu początkowych rozdziałów? 
Bardzo cieszymy się, że udało się nabić 39 komentarzy, a szczególne podziękowania tu lecą do Błyskotliwego Anonimka, który jest autorem jakiś 69% z nich ;)
Następny rozdział 20+ prosimy komentować tylko RAZ :)
Blog obchodzi swoją 18 aktualizację, także prosimy o komentarze.
Enjoy the show, 
BlueCandy&Tweety

9 komentarzy:

  1. Afff... tylko raz.... Nie mam słów, alby opisać mą tragedię życiową, która właśnie nastąpiła! :) Czyli dalej słodzimy? Ohh i nawet zostałam powołana pełnym imieniem i no! Czuję zaszczyt i... ser? Hhahahah, sorry, ktoś kupił jakieś cukierki, a cukier na pusty żołądek... Nie najrozsądniej... Zaje się cieszę, że dodałyście nowy :) Ohh! I jakie dramatyczne zakończenie! Myślałam , że zemdleję!! bardzo sorry, ale jakiejś takiej ogromnej zmiany w klimacie nie zauważyłam... Ciąge czytam romanse, jestem przyzwyczajona, może dlatego.. Dla mnie spoko jest tak i tak :D To... 18? Kiedy impreza?
    ~Błyskotliwy a.

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuuuuu.....
    czyli zaczęliśmy z kryminału? super, lubię takie klimaty :P
    czekam nn XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Zostałyście nominowane do The Versatile Blogger. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj
    http://life-love-and-eternity.blogspot.com/p/nominacie.html

    P.S. Wasz blog jest naprawdę świetny. Kocham wasz styl pisania i czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :O yay!
    zajedwabisty!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahhahahahahahhahahahahah dwa słowa
    nie. ogarniam.
    hahahhahahahahahhah

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż... Nie wiem, czyt moja odpowiedź ci się spodoba czy nie, ale mam to w głębokim poważaniu. W końcu komentarze są po to, by wyrażać swoje opinie. Nie chcemy nieszczerego spamu, prawda? Ale nie będzie tak źle, bo mi się całkiem podoba. Sensowne, w przeciwieństwie do większości blogów z którymi się spotykam. Chociaż jednocześnie przesłodzone, takie jak inne. Hipokrytka ze mnie. Mój blog nie jest lepszy, więc już się zamykam.
    Trochę błędów, co WNERWIA MNIE NIESAMOWICIE, ale da się przeżyć Trochę dziwne, ale - powtarzam - czytałam gorsze. Nawet wydane opowiadania/książki różnych sławnych (pojęcie względne) aktorów są gorsze. Po prostu beznadziejne(a na tym akurat się znam). To takie nie jest :).
    Dobra, dość tego zamulania. Jednak ostrzegam - to nie koniec. Zamierzam czytać to dalej :). I na koniec dodam: mam nadzieję, że będzie to poker rozbierany :D.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli chodzi o bledy stylistyczne to sa robione celowo ;) a jesli jakies konkretnie masz na mysli to napisz bd wdzieczna. Stwierdzam w twoim komentarzu ze ogolnie ci sie podoba, wiec sie ciesze ;)
      Blog jest caly czas poprawiany, na okraglo cos tam sie poprawia w starych/nowych rozdzialach takze pracujemy nad tym.
      Iii... To przeslodzenie to jeden wielki sarkazm. ;) przynajmniej takie bylo zalozenie.

      Usuń
    2. no więc z błędów to chyba "mentlik". Pisze się "mętlik", ale głowy nie dam uciąć.
      I to przesłodzenie z pewnością jest sarkastyczne, tylko jestem, zbyt zamulona, żeby to wyczuć, bo udawało mi się od czasu do czasu :).
      I taki drobne pytanko ode mnie: uczycie się włoskiego czy coś podobnego? Bo to uno, due, tres, quattro, cinque...
      Dodawajcie kolejny rozdział, bo czekam! :D

      Usuń
    3. nie zauważyłam tego ale po sprawdzeniu widze ze mętlik hahaha...taki wstyd ;p
      na nexta postaramy się bardziej usarkastycznić ok!
      zarowno wloskiego jak i hiszpanskiego (so international), ale hmm...miedzy sb uzywamy uno, due a reszta normalnie po hiszpansku. you know what i mean.
      nowy...hm, nooms ładna pogoda, musze przysiasc jeszcze ;D
      ~Tweety

      Usuń